Wysłane. Niech wisi gdzieś też w netach.
Sz.P.
Zbigniew Chmielowiec
Poseł
na Sejm RP
Szanowny Panie
Pośle,
żyjemy w małym
miasteczku, co ma ten niewątpliwy plus, że trudno tu się zamknąć w swojej bańce
społecznej i, chcąc nie chcąc, być blisko z ludźmi niezależnie od dzielących
nas od nich różnic, żywiąc do nich sympatię. O takiej właśnie czysto ludzkiej
sympatii mojej chciałem Pana zapewnić na początku tego listu.
Ale do rzeczy. Wiele rzeczy
niepokojących działo się przez poprzednich pięć lat, ale ostatnie dni wyglądają
jak jakaś próba pójścia na rekord. Policjanci używają pałek i gazu w stosunku
do niestwarzających żadnego zagrożenia demonstrantek i demonstrantów. Robią to
też nieumundurowani policjanci. Pańska koleżanka z ław sejmowych, Magdalena
Biejat z Partii Razem została zaatakowana
miotaczem gazu przez policjanta, gdy pokazywała mu swoją legitymację poselską. W
Krapkowicach czternastolatek będzie odpowiadał przed sądem za udostępnienie na
Facebooku posta o proteście w jego miasteczku. Ludzie są zatrzymywani i karani
za udział w pokojowych protestach, choć jeszcze pięć lat temu (och, kiedy to
było!) Beata Szydło zapowiadała, że Pańska partia nie będzie wysyłać przeciwko
protestującym policji. Minęło trochę czasu i gdy spada poparcie społeczne dla
Pańskiej partii, okazuje się, że pałki, gaz i areszty to może być dobry sposób
na dotrwanie do końca kadencji.
Prezes miota się wściekły na
mównicy. Zgodnie z sondażem z połowy listopada, 70% Polek i Polaków między 18 a
24 rokiem życia popiera protesty przeciwko temu rządowi. Nie wiemy jeszcze, ile
to potrwa i po jakie środki będzie sięgać ta władza, żeby się ratować. Nie
wiemy, co się stanie. Ja i wielu moich przyjaciół boimy się, co jeszcze
przyjdzie do głowy Pańskiemu prezesowi i co dalej będzie się działo na naszych
ulicach.
Ale mam dobre wieści. Wiele razy
podkreślał Pan swoje przywiązanie do idei PoPiS-u, do zgody i wspólnej pracy
dla dobra ogółu. Tak może Pan być zapamiętany. Cokolwiek będzie się działo,
jakkolwiek PiS będzie próbował się ratować, Pan nie musi być tego częścią. Nie
musi Pan brać odpowiedzialności za to, co się dzieje i za to, co się jeszcze
może wydarzyć. Jeszcze nie jest za późno, żeby zachować ludzki szacunek.
Jeszcze można oddać legitymację nie jako uciekinier z tonącego statku, tylko
jako ten, który wcześniej niż koledzy i koleżanki dostrzegł zagrożenie.
O to Pana serdecznie proszę i do
tego namawiam.
Z
poważaniem,
Janusz
Radwański