piątek, 29 czerwca 2012

Tata, a ty byłeś w wojsku? Czyli wkład Raniżowian w wychowanie dla pokoju.



Zagrałem starszakom ten kawałek do poduchy. I zaczęły się trudne pytania.

Franek: A dlaczego szabla przy boku świeci się?
Jo: Bo to jest piosenka o chłopaku, co jest w wojsku i dostał szablę.
Franek: A dlaczego koszula stargana?
Jo: Bo nikt o niego w tym wojsku nie dba, więc chodzi w brudnej.
Franek: A dlaczego dziewczyna szaleje?
Jo: Bo jak jest w wojsku, to jego dziewczyna już o nim zapomniała i juz go nie kocha.
Hania: To czemu jest w tym wojsku?
Jo: Bo dawniej zmuszali ludzi do pójścia do wojska. Jeszcze wasi dziadkowie byli w wojsku, wiecie?
Hania: A ty?
Jo: Ni ja nie byłem.
Hania: A dlaczego?
Jo: Bo nie chciałem.
Hana: A dlaczego?
Jo: Bo w wojsku uczą ludzi strzelać i robić złe rzeczy. Jak mnie chcieli wziąć, to poszedłem na studia. Wolałem Uczyć się pisać wiersze i prowadzić koniki tak, żeby dzieci mogły na nich jeździć.
Hania: Niż strzelać w kogoś?
Jo: Tak.
Hania: Fajnie.


piątek, 22 czerwca 2012

Wiatraki, vol V, czyli wzruszenia przy lekturze

broszura Fakty i mity o wiatrakach dotarły i do mnie. Lektura jak lektura, momentami rozczulająca. Jak w miejscu, w którym autorka pisze o tym, że wiatraki ptakom nie szkodzą, co mają udowadniać badania. Jakie? Tego już nie pisze, czemu się nie dziwię. Jak już tutaj pisałem, są badania wskazujące na to, że im więcej wiatraków na danym terenie, tym więcej ptaków ginie.


Na łopatki rozłożyło mnie natomiast stwierdzenie, że wiatraki nie szkodzą turystyce, wręcz przeciwnie – budują proekologiczny obraz gminy, a wycieczki przyjeżdżają obejrzeć farmy wiatrowe. Jeśli za turystów uznamy ludzi przywożonych przez spółkę Aquilo żeby zobaczyli z bliska wiatrak, to tak, to jest prawda. Ale jeśli nie, to można się pośmiać.

„-Nowakowa, gdzieście byli na wakacjach?
-Aaa, w Tunezji. Piękne farmy wiatrowe.
- No my mieliśmy jechać na Kretę, ale za mało wiatraków, nie byłoby co oglądać”

No ale jest jeszcze i punkt, w którym spółka zapowiada, że będzie wspierać lokalne środowiska twórcze. No to ja mówię: sprawdzam.

03 1090 2835 0000 0001 1612 2174

Czekam. 

czwartek, 21 czerwca 2012

Najkraszczyj druh czołowika

Projekt graficzny Księgi wyjścia awaryjnego jest gotowy. Trochę się bojam, bo teraz mógłbym zrobić lepszo książkę, niż dwa lata temu, kiedy Księgę poskładałem.

Tutaj z pomocą przychodzi jak zwykle Kasia.

- Nie przejmuj się, i tak nikt nie będzie tego czytał.

środa, 20 czerwca 2012

Na tropie legend

Dziś się dowiedziałem, o co chodzi z Leosiem. Żył był fryzjer Leoś w Kolbuszowej. Pewnego dnia zaczął chodzić po mieście w długim płaszczu, pod płaszczem miał pełni kieszonek,a w kieszonkach, jak to fryzjer - nożyce, brzytwy, grzebienie.

Chodził Leoś po Kolbuszowej i powtarzał ,,Umarła staruszka, umarła staruszka, umarła staruszka, umarła staruszka...


Zapytany, jaka staruszka, miał odpowiadać:


Co nasrała do garnuszka. 


















Puszcza Sandomierska to dziwne miejsce, w którym realizm magiczny  to nie nurt w prozie, tylko nurt w życiu. I to jeden z głównych. 

niedziela, 17 czerwca 2012

Olisadebe kolbuszowskiego przewodnictwa, czyli zobacz synagogę i tnij żyły

A jak graliśmy tydzień temu w Blues Pubie, to zapomniałem wieży. Bo wiecie, jak człowiek ma kupę rzeczy na głowie, to wieża staje się drobiazgiem, któego można zapomnieć. Z tego smutnego faktu zdałem sobie sprawę w czwartek. Pojechałem do Blues Pubu i... wieża była! Nie zniknęła! Są w mojej ojczyźnie przybranej uczciwi ludzie i w ogóle.

Postanowiłem zostać może nie Obraniakiem, ale co najmniej Olisadebe kolbuszowskiego przewodnictwa. skoro zostałem zaimportowany, zrobię, co w mojej mocy, by Kolbuszowa rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej.

Kiedy więc oprowadzałem Dźwiedzia i Ulę nie mogłem nie spłacić tego długu wobec ziemi, tej ziemi w dodatku. Pokazałem im, co było do pokazania w Kolbuszowej. Nie dało się nie zahaczyć o synagogę. I co, czy mogłem dopuścić, żeby goście ze stolycy pomyśleli, że zwisa nam historia połowy mieszkańców tego miasteczka? Że ta rudera z samotnym Goslarem i wieczną tablicą ,,uwaga, śnieg z dachu'' to jeden z dwóch większych śladów kilkusetletniej historii tejże połowy? A w życiu.

Jakby kto pytał, nasza synagoga ma unikalny system zdejmowania tynku i odsłaniania gołej cegły. To specjalnie dla tych, którzy mogliby pomyśleć, że to tylko atrapa z kartonu. Nie, zajrzyjcie ludzie pod tynk - cegła. Tu jest Kolbuszowa, tu lipy nie ma.

I w razie pytań o wybitą szybę w drzwiach - to system ,,Turysto, zajrzyj do środka i podetnij sobie żyły z żalu''. Bo historia Galicji jest piękna i smutna.

A puste wnętrze to unikalna rekonstrukcja ariańskiego zboru, któego tu nigdy nie było, ale dał początek powiedzeniu ,,Pusto jak w ariańskim zborze''.


Trochę ściemy i nie wszyliśmy na ludzi, którzy o korzeniach zapominają, a na starość trącą.





Bez marnacji

Polacy, nie zdejmujcie chorągiewek z samochodów! Nie wyrzucajcie ich! Domalowujemy niebieskie trójkąciki do biało-czerwonego i kibicujemy dalej!



środa, 13 czerwca 2012

Tajemnice warsztatu

Audycję Wszystko Jest Folkiem nagrywaliśmy w ok. trzy godziny. Teraz godzinną audycję nagrywamy w godzinę. Jak to się stało? Ano, wyeliminowaliśmy tzw. jęki namysłu. Osiągnęliśmy to przez wyeliminowanie namysłu.

Po prostu, jak mówimy, to nie myślimy.

Tajemnica elokwencji radiowców z RMF i RMF Maxxx została odkryta.

wtorek, 12 czerwca 2012

niedziela, 10 czerwca 2012

Raubsik sound system, vol. II, czyli dlaczego nie mieć znaczy mieć

Kuźnia wymianę książek zrobiła, ludzie się powymieniali, 555 zagrało (Szymon Węglowski - cajon, cojones, orzechy, drumla, didjeridoo, Janusz Radwański - bas bezprogowy z czema strunami, drumla, bongosy) , Zosia Żurawska zaimprowizowała, pierwszy w dziejach Kolbuszowej (chyba że Lasowiacy dawni tyż uwalniali książki) to już historia.

Zdjęcie z pierwszej linii frontu ukazujące magiczny sposób nagłaśniania basu za pomocą noża ogrodniczego typu sierpak:


A teraz odpowiedź na pytanie: dlaczego gram bez jednej struny. Bo nie mam. Bo nie mieć, znaczy mieć, jak by to powiedział paolo Coelho na co najmniej 300 stronach za 29.99.

No bo były i momenty grozy, gdy okazało się, że przekonanie, ze uda nam się nagłośnić Zofię było zbyt optymistyczne, technika zawiodła,etc. Oczywiście, gdybyśmy nie kombinowali i skombinowali normalne nagłośnienie wokalu i basu, nie byłoby problemu. Ale ale. Zofia bez mikrofonu nie czytała, tylko zagrała głosem, wykorzystując wszystko od szeptu do krzyku. Z działającym mikrofonem nie udałoby się zbudować więzi takiej z nami i z ludźmi w knajpie.

Po raz kolejny siły chaosu i prowizorki wygrały.

Język mnie wypluwa i vice versa

Odkąd rozmawiam ze swoimi dziećmi (tzn. odkąd się zrobiły niepokojąco ujęzykowione), polszczyzna standardowa wydaje mi się strasznie uboga. Tzn. już od dłuższego czasu patrzyłem na nią podejrzanie, bo to język sztuczny w zasadzie i całe dwudzieste stulecie nic nie robił, tylko dialekty rugował.
Ale i polszczyzna standardowa nie pozostaje mi dłużna, odkąd rozmawiam z dziećmi, mam z nią problemy. Na początku się przeraziłem, bo to przecież, było nie było, mój pierwszy język, i papiry mom na bycie fachofcem od jenzyka, etc. Ale później uznałem, że nie jest tak źle, dalej da się mnie zrozumieć. Po prostu, jak mi jest potrzebne jakieś słowo, to je sobie tworzę, jak dzieci. Np. wiedzenie - zwykła wiedza wydała mi się zbyt mało procesualna, tzn. zbyt mało czasownikowa. Nieoddająca procesu nabywania i pozbywania się wiedzy, etc. A tu okazuje się, że ni ma w słowniku, no.

Przestałem się podobać polszczyźnie standardowej i z wzajemnością. Dzieją się rzeczy ze standardem tego języka brzydkie. Ot takie słówko spolegliwy. Jeszcze Doroszewski podaje tylko jedną definicję - ktoś, na kim można polegać. Współczesny SJP PWN podaje już drugą - ktoś uległy, na razie z kwalifikatorem potoczne. Co się stało? Ano, politycy i dziennikarze zaczęli masowo używać słowa spolegliwy w błędnym znaczeniu i tak uzus zadecydował o zmianie semantyki słówka. Nie słyszałem dawno sowa spolegliwy w pierwotnym znaczeniu, zawsze raczej w tym drugim, z lekko negatywnym nacechowaniem emocjonalnym. Że spolegliwy to taki, którego można wykorzystać, własnego zdania ni ma, no frajer taki.
W sumie - zmiana w języku oddała zmianę w społeczeństwie. Mniej w rzeczywistości pozajęzykowej ludzi, na których można polegać, więcej takich, co wszędzie widzą frajerów. A ci, na których polegać można było, zostali za frajerów uznani.

To ja już wolę mówić jak moje dzieci, a Wy, drodzy Polacy, róbcie sobie ze swoim narzeczem, co chcecie.

czwartek, 7 czerwca 2012

Plakaciarze

Miasto już oplakatowane przed niedzielno imprezo. Nie można nie zapodać tego nagrania:



Patyczak porusza tu ważno kwestie wypierania instytucji plakaciarza (a także instytucji życia w realu jako takiego) przez fejsa. W Kolbie w zasadzie do informowania o takich imprezach jak niedzielny bookcrossing wystarczyłaby poczta pantoflowa. Trochę się bojam, bo Zofia Zurawska ma improwizować, a do tej pory było tak, ze tylko my z Szymkiem improwizowaliśmy, a przynajmniej autorzy wiedzieli, co zrobią. Ale, jak uspokaja Kasia, i tak nikt nie przyjedzie, bo jest mecz.


P.S. Kto nie słyszał Patyczaka na żywo, ten nie wie, co to znaczy, że strojenie gitary jest dla mięczaków.

środa, 6 czerwca 2012

Weź se psa

Szukom domu dla pięciu piesków. Nieduże bedo, raczy inteligentne i w ogóle fajne.

Kontakt na mejl: janurz maupa op.pl



wtorek, 5 czerwca 2012

Raubsik Sound System

Trwają prace nad nagłośnieniem 555. Na razie udało się za pomoca pierdyliarda złączek i kabelków podłączyć mój bas bezprogowy do wieży śwagra. Chrypi, rozłącza się, nie ma dużej mocy, ale jakoś tam działa. Mam nadzieję, że w niedzielę z dwóch takich cudeniek zmontujemy system do basu i mikrofonu.

Oczywiście, można po prostu jak ludzie pójść do MDK i poprosić o pożyczenie sprzętu.

Ale nie lubię prosić. Lepiej już dać się kopnąć napięciem z sieci. 



niedziela, 3 czerwca 2012

Bookcrossing

A takiego plakata zrobił Szymek, o:



Weznę jakieś wiersze, z chęcią pozbędę się haiku. 

Zapraszawa!!

macki NFZ

Bawimy się z Hanią. Krasnoludki przyprowadzają chorego konika do lalki-weterynarki. I co lalka mówi ustami dziecka mego?



- A umówienie? Pierwsza wizyta - w maju.