poniedziałek, 31 października 2016

Prawieprawykonanie pieśni o doktorze Kulczyku


Ludu lasowiacki miast (khem, khem) i wsi. W czerwcu napisałem byłem pieśń dziadowską nową na konkurs pieśni dziadowskich nowych w Kazimierzu nad Wisłą. Zrobiłem to z żądzy pieniędzy i sławy, bo jednak co być laureatem konkursu w Kazimierzu to być laureatem konkursu w Kazimierzu. Okazało się, że pieśń zaczęła funkcjonować we właściwym dla niej kontekście, bo Szymon Węglowski, dziad niezrównany i jak na razie ostatni dziad Sandomierskiej Puszczy napisał do pieśni muzykę, którą w dodatku umi wykonać i w ten sposób do prawykonania doszło w tym roku w Kazimierzu. A to jest prawieprawykonanie, z samy Warszawy. 

Łezka mi się w oku kręci. Będę się habiliował, paląc głupa, że znalazłem ten tekst w zapomnianych rękopisach Kotuli. 





piątek, 28 października 2016

Historie rodzinne. Lost dżenerejszyn

Mój pradziadek, jak się ostatnio okazało, a o czym mówiła historia, której się przez lata w rodzinie nie opowiadało, był prowokatorem Ochrany. Początek opowieści jest banalny, bo chodziło o pieniądze, o utrzymanie się w mieście, na studiach inżynierskich, które były jedyną szansą wyrwania się z prowincji zaboru rosyjskiego. Kiedy oficer Ochrany (słusznie) na podstawie fatalnych warunków materialnych, w jakich żył, wytypował go na płatnego prowokatora, było to, jak po latach opowiadał wujkom moim, niczym manna z nieba. 
Niestety, kariera się nie rozwinęła zbytnio. Dostał na początek jedno zadanie: zorganizowanie niewielkiego koła dyskusyjnego, w którym studenci poruszaliby rewolucyjne tematy, a które to kółko Ochrana elegancko miała szybko zwinąć. Sprawy potoczyły się jednak inaczej. 
Chodzi o tradycyjne wychowanie w konwikcie ojców jezuitów, którzy wpoili pradziadkowi bardzo rozbudowany etos pracy i  niemal obsesyjne dążenie do perfekcji. Jeśli uczył się łacińskiej odmiany, to od razu wszystkich deklinacji  i koniugacji i nieregularnych czasowników też, jeśli miał skakać przez kozła, to skakał, robiąc salto, co przypłacił dwoma skręceniami kostki. 
Do pracy prowokatorskiej wziął się więc tak sumiennie, jak tylko mógł, jak go ojcowie jezuici nauczyli. Oficer prowadzący pradziadka miał się z nim skontaktować za miesiąc, ostatecznie zrobił to po dwóch miesiącach, bo jakieś zawirowania były, w każdym razie kółko dziadka już liczyło wtedy setkę osób i cztery organizacje poza Petersburgiem. Sprawa zrobiła się za gruba na jednego podrzędnego oficerzynę, trzeba było ją przekazać wyżej i się wytłumaczyć. Zanim papiery doszły, gdzie trzeba, do studenckiej stancji pradziadka dochodziły już grypsy i tajna korespondencja z guberni syberyjskich i kaukaskich. Sprawa musiała się rypnąć i dziadka z tych studiów inżynierskich ostatecznie wywalili. Był z tym swoim kółkiem właśnie na etapie organizowania krążownika. Nie wiem, jak ta historia się skończyła. 

No dobra, tak na serio, to pradziadek był frezerem i sprowadził się do Stalowej Woli, żeby pracować za niewyobrażalną jak na robociarskie ówczesne warunki kasę w COP. Zdążył odebrać dwie wypłaty, a potem wybuchła wojna. 
A ciotka, córka jego, jako pierwsze wspomnienie nowy ojczysty lasowiacki ziemi przywołuje to, że w życiu swoim ośmioletnim nie widziała tyle piasku, ile zobaczyła na stacji Stalowa Wola, gdy na ziemie nowo ojczysto spojrzała. 

Tradycja bycia straconym pokoleniem jest w naszej rodzinie długa. 

poniedziałek, 17 października 2016

Kontynuuję terrorystyczną działalność. Leś Belej: o bella urbi bellum

Tymczasem w Ukrainie Poroszenko, chociaż już miał bilety kupione, chociaż już, już miał miejsca porezerwowane narzeciwko ekranu w samym środku, na wieść  o wydarzeniach, które w historiografii Europy Środkowej będą opisywane jako Wydarzenia Kolbuszowskie albo Obrona Przed Wierszami, odwołał pokaz Wołynia.

Tymczasem w Polsce żyję sobie i, w przeciwieństwie do Poroszenki, nie jestem oligarchą ani prezydentem, więc muszę coś robić, żeby mi się nie nudziło. Po przekonaniu się, że organizowanie wieczorków poetyckich to jest działalność terrorystyczna postanowiłem sprawdzić, czy również tłumaczenie wierszy to jakiś terroryzm. Wrzucam więc przekład wiersza Lesia Beleja i lecę rano do kiosku zajrzeć do Super Nowości.

Przekład w całości TUTEJ

wtorek, 11 października 2016

Odwołanie spotkania z Borysem Humeniukiem (Kolbuszowa miasto bycze)

Krótko i informacyjnie. Spotkania (kolbuszowskie i rzeszowskie) z Borysem Humeniukiem są odwołane. Po tym, jak Karol Wesołowski zaczął dorabiać sprawie polityczny kontekst biblioteka się wycofała, nie chcąc, by jakiekolwiek jej działania były kojarzone z polityką. I tu  nie mam żalu, dyrektor zgodził się w dobrej wierze, żebym zrobił pod jego dachem spotkanie z poetą, nie imprezę mającą jakikolwiek polityczny kontekst. Bo też i to miało być spotkanie z poetą.

Zresztą dotychczasowe (w ciągu ostatniego tygodnia) spotkania z Humeniukiem: w Brzegu, w księgarni Tajne Komplety we Wrocławiu czy Muzeum Literatury w Warszawie politycznego kontekstu nie miały. Ludzie przychodzili, słuchali wierszy. Wstrząsających wierszy.

Ale Kolbuszowa okazała się wyjątkowa.

To, co się stało dalej w miasteczku, w którym nikt nie sprawdza informacji, nikt nie ma wątpliwości i nie zadaje pytań, było do przewidzenia po wpisie Karola, choć, przyznaję, skala mnie zaskoczyła.



Gdyby ktoś spytał, skąd się wzięła data 14 października, to by się dowiedział, że 13 października jest ostatnie spotkanie na tej trasie, w bibliotece w Opolu. Ale po co pytać, skoro komsomolska czujność podpowiada ciekawsze odpowiedzi.

Ostatecznie polska myśl narodowa odniosła kolejne imponujące zwycięstwo nad literaturą. Rzućmy okiem, przed jakim to publicznym zgorszeniem (Paweł, robisz printskrina?) udało się uchronić mieszkańców duchowych stolic Podkarpacia.

Borys Humeniuk, ***( Kiedy pracuje wyrzutnia rakietowa Grad)

***
Kiedy pracuje wyrzutnia rakietowa Grad
W dzielnicach mieszkalnych –
Czy to są libańskie syryjskie gruzińskie dzielnice mieszkalne
Czy dzielnice mieszkalne Mariupola Artemiwska Antracyta –
Jest w tym coś naturalnego
Powiedziałbym nawet codziennego zwyczajnego –
Oczywiście jeśli jest coś naturalnego w tym
Że pracuje wyrzutnia rakietowa Grad

Naturalne jest kiedy kule ogniste
Wystrzelone przez wyrzutnię rakietową Grad
Trafiają w dziecięce pokoje
W których śpią maleńkie dzieci
Naturalne jest kiedy wlatują
Do przepełnionych ludźmi supermarketów
Na dworce kolejowe lotniska

Naturalne jest kiedy giną setki i tysiące
Cywilnych mieszkańców
Bo to jest naturalne kiedy cywilni mieszkańcy
Giną na wojnie –
Oczywiście jeśli to jest naturalne że trwa wojna
Że pracuje wyrzutnia rakietowa Grad
Że giną cywilni mieszkańcy

Naturalne jest kiedy dzieci wybiegają na place zabaw
I znajdują zabawki zachlapane krwią
Zabawki zabitych dzieci
Które dzień wcześniej prosto z placu zabaw
Zawieziono do kostnicy
Dzieci jak to dzieci
Tulą do siebie zabawki zachlapane krwią
Zabawki martwych dzieci
Rodzice usiłują odebrać im zabawki
Dzieci płaczą
Nie mają takich ładnych zabawek
Zabawek zachlapanych krwią
Ich rówieśników
I to jest naturalne
I to jest naturalne

Naturalne jest kiedy niedołężne babcie
Które rodziny zostawiły żeby pilnowały mieszkań
A same ewakuowały się od wojny jak najdalej
A tutaj wojna
Na trzeci dzień siedzenia w piwnicy
Bez wody i jedzenia

Postanowiły wybrać najzdrowszą najmłodszą spośród siebie
I wyprawić z dwoma dziesięciolitrowymi plastikowymi butelkami
Do najbliższej pompy
Dzielna babcia już wracała
Już przez szparę ją widziały
Kiedy wybuchł pocisk i oderwał jej nogę
Wtedy inna babcia wyczołgała się z piwnicy
Podczołgała się do rannej
Zabrała z jej rąk butelki wody
Powiedziała wybacz Walu
I poczołgała się z powrotem do piwnicy
I to jest naturalne
I to jest naturalne

Naturalne jest kiedy lekarka akuszerka z dwudziestoletnim stażem
Ateistka bez żadnej łezki w oku
Dzielnie zoperowała cały Majdan
Biegnie do cerkwi zapalić świeczki Bogu
Pada na kolana lamentuje
Boże będzie wojna
Drugi miesiąc z rzędu rodzą się sami chłopcy

To jest naturalne kiedy na wojnie giną ludzie –
Oczywiście jeśli to naturalne kiedy jest wojna:
Wojny nie da się ominąć
Wojny nie da się oblecieć na boeingu
Na ultrawysokiej wysokości
Wojny nie da się przesiedzieć przeczekać przetrwać

Naturalne jest kiedy pocisk wlatuje na cmentarz
I ściera z oblicza ziemi groby naszych rodziców
Naturalne jest kiedy żołnierze ryją na cmentarzu okopy
Kopią transzeje wznoszą blindaże
Bo cmentarz znajduje się w strategicznym miejscu
Na dominującej wysokości
I już nigdy nie dowiemy się
Czy te okopy – to groby naszych ukochanych
Czy groby ukochanych innych ludzi
To wojna wszystkich przeciw wszystkim
I dotyczy wszystkich
Umarłych i żywych i nienarodzonych

Nienaturalne jest na wojnie to że pocisk
Wystrzelony z wyrzutni rakietowej Grad
Wlatuje na pole
To zupełnie nienaturalne
Nie da się patrzeć kiedy płonie
Dojrzałe nieskoszone żyto

Nie da się słuchać jak krzyczą
I spalają się w ogniu susły
Jak rozbiegają się w różne strony myszy
A ogień do pary z wojną
Dogania i pożera je
Bo ogień i wojna są nienasycone

Nie da się patrzeć
Jak nad swoimi gniazdami
Pochłoniętymi przez ogień i wojnę
Krążą przepiórki
Jak krzyczą o pomoc pisklęta
Jak milkną jedne i drugie
Jak w końcu wszystkie spalają się niewinnie

Przepiórek naprawdę szkoda
Bo ta wojna powinna dotyczyć tylko ludzi
Bo ta wojna dotyczy tylko ludzi
Bo przepiórki nie są winne tej wojnie
Przepiórki niczemu nie są winne
20.07.2014
Przeł. Aneta Kamińska

sobota, 1 października 2016

Sekcja wiersza. Kolbuszowskie wiadomości parafialne.

Minęło lato. Pełni rozterek i rozedrgania wróciliśmy z wakacji. Świat, jak się okazało, po powrotach z różnych miejsc (ja na przykład wróciłem z wykopków, słońce, piasek, te sprawy), wcale nie zrobił się w porządku. Literatura w dalszym ciągu nie odpowiada na podstawowe pytania, ale usiłuje, a od przedszkola uczymy się doceniać same dobre chęci. Dobrymi chęciami da się na przykład brukować. Dobre chęci są super.

W bibliotece w Kolbuszowej robię coś takiego. Co dwa tygodnie przychodzę i w plecaku mam wiersz. Polski, pisany po 1989 roku. O 16.30 wyjmuję go, czytam na głos i przy pomocy dobrych ludzi staram się go rozebrać na czynniki pierwsze, zobaczyć, co i jak działa i co tam za tymi słowami stoi. Na jakie świńskie południe tekst prowadzi patrzymy. Bo tam ludzie przychodzą. Nie wiem do końca, jak to się dzieje, ale tak jest. Serio.

Ty też, drogi czytelniku, możesz. Następne spotkanie bodajże w czwartek 13 piździernika o 16.30.