wtorek, 29 września 2015

Polska, 2017 rok

Początek 2017 roku przyniósł małe ożywienie. Po odnalezieniu w złotym pociągu zahibernowanego Adolfa Hitlera i rozmrożeniu kanclerza III Rzeszy, na scenie politycznej pojawiła się nowa siła i sondaże szybko zaczęły pokazywać, że przekroczy próg wyborczy. Jak mówił Piotr Tymochowicz, odpowiedzialny za wizerunek medialny wodza, nie wymagał on wiele pracy przed pierwszym wejściem do studia. - Musieliśmy opanować tylko nadmiernie ekspresyjną gestykulację i nauczyć składać palce w piramidkę - relacjonował.
Szybko okazało się, że tajemnica sukcesu Hitlera leży w tym, że wygrywał wszystkie debaty telewizyjne i radiowe, a to dzięki prawu Godwina. Po prostu prędzej czy później któryś z gości w studio nie wytrzymywał i rzucał jakimś ,,To hitlerowski pomysł" czy ,,Tak przecież robili naziści". Cała reszta sykała wtedy znacząco i bolała nad nietaktem kolegi, a Hitler wychodził z dyskusji zwycięsko. Ambasada Izraela trzykrotnie musiała przepraszać szefa NSDAP po tym, jak Michael Schudrich nazwał go w wywiadzie dla tygodnika DoRzeszy nazistą.
Sprawie pomogło też ocieplenie wizerunku Adolfa. Sesja w Vivie z ulubionym owczarkiem była ważna, ale serca milionów Polaków podbiła świetna znajomość historii i pamięć o jej najważniejszych momentach. - Westerplatte? Pamiętam! 17 września? Pamiętam! Powstanie Warszawskie? Jeszcze jak pamiętam! - mówił Hitler, a po każdym ,,pamiętam" słupek poparcia partii skakał o parę punktów procentowych.
Ostateczny sukces przyszedł po wywiadzie w TVP. Piotr Kraśko swoim ciepłym, empatycznym głosem spytał, w czym tkwi tajemnica sukcesu reichsfuhrera. Wódz rzucił długie spojrzenie w stronę kamery numer 2, po czym spokojnie, prawie tak ciepło jak Kraśko odparł: - Ja po prostu wsłuchuję się w głos polskiego wyborcy.

niedziela, 27 września 2015

To nie jest notka w sprawie Sokołowa

Ze wszystkich ważnych pytań, jakie ostatnio dostałem, najważniejsze jest pytanie: ,,Czy ty cokolwiek traktujesz poważnie"? Otóż: tak. Ale niestety, nie jest to ok. 99,9% rzeczy traktowanych serio. To zmusza mnie na ogół do uprawiania ketmanu. Na ogół mi się to udaje. Na ogół, bo nie zawsze, bo nie zawsze się ta, ketman męczy, w ketmanie męczące jest to, że im lepiej się go uprawia, tym smutniej jest, że nikt nie docenia naszego mistrzostwa w ketmanie, bo, siłą rzeczy, co z ketmanu natury wynika, docenić nie może.

Ale do rzeczy. Co jest naprawdę ważne.

Naprawdę ważne jest na przykład to, że Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska napisała (co najmniej) trzy dobre wiersze i można je przeczytać TUTEJ .

Reszta to, naprawdę, pierdoły jakieś.


sobota, 26 września 2015

Lasowiacy-natura 1:0

Od setek lat mieszkańcy Puszczy Sandomierskiej są uzależnieni od warunków naturalnych, zdani na kaprysy pogody, powodzie, kapryśną glebę, zwierzęta leśne i w ogóle. Ale byliśmy z dzieckiem typu najstarszego świadkami wyzwolenia się chłopa lasowiackiego spod wpływu przyrody. Świadkami przekroczenia ograniczeń i własnej kondycji byliśmy. Jedziemy łowełami, a przed nami na tradycyjnym lasowiackim składaku jedzie tradycyjny lasowiacki chłop i rozmawia przez tradycyjną lasowiacką komórkę. Rozmawia z tradycyjnym lasowiackim rozmachem i swadą (zob. ks. Michna, ustępy odpowiednie). 
- To jak będzie padać, to przed dziesiątą!
...
- A jak nie będzie padać, to przed dziesiątą!



Wiktoryja!

wtorek, 22 września 2015

Franciszek Kotula uczy, jak rozpoznawać rasistowskie copypasty

A mieszkańcy mojego sztejtełę protestują a demonstrują, bo sztejtełe znalazło się w strasznym niebezpieczeństwie. Ponoć muzułmanie z Syrii chcą przyjechać do Kolbuszowej. Otóż jest to prawda, ale nie do końca. Nie muzułmanie, tylko chrześcijanie. Nie z Syrii, tylko z Kolbuszowej, nie przyjechać, tylko wyjechać i nie do Kolbuszowej, tylko do Londynu. Poza tym wszystko się zgadza.

Tymczasem sprawdźmy, jak ponad 70 lat temu Franciszek Kotula rozpoznawał rasistowskie copypasty:

,,Krąży następująca opowieść:

Gdzieś koło Tarnowa policjant niemiecki złapał Żyda. Prowadzi go, spotyka starego chłopa podpierającego się grubą lagą. Policjant zatrzymał go i kazał mu zabić Żyda tą lagą. Chłop prosił, wreszcie oświadczył, że on w swoim życiu kury nawet nie zabił, człowieka tym bardziej. ,,Jeśli go nie zabijesz, to ciebie zastrzelę" - groził Niemiec. ,,Mnie to juz niewiele pozostaje" - uparł się chłop. - ,,Nie zabiję". Wówczas Niemiec dał pałę Żydowi i mówi, żeby zabił nią chłopa. Żyd się początkowo wzbraniał, ale kiedy policjant zagroził mu rewolwerem, Żyd podniósł pałę do uderzenia. Niemiec złapał ją z powrotem i rzekł: ,,To chłop wolał zginąć, aniżeli ciebie zabić, a ty mu się tak chcesz odwdzięczyć?" - i Żyda zastrzelił. 
W tę bajeczkę wielu ludzi uwierzyło. Co krytyczniejsi widzieli w niej tylko jeden z niemieckich sposobów wywołania u Polaków nastrojów antysemickich. Robota była przecież szyta zbyt grubymi nićmi."

F. Kotula, Losy Żydów rzeszowskich 1939-1944, Rzeszów 1999.

czwartek, 17 września 2015

Darmowy scenariusz na rozpoczęcie roku


Okiej. Dziecko typu najstarszego przyniosło wierszyk na akademię do nauki. Wierszyk jest o tym, że nasza dyrekcja dba o nas szczerze i wszystko zawsze robi w dobrej wierze, w czym przypomina wierszyki, które sam mówiłem na akademiach dawno, dawno temu. Żeby moje wnuki nie musiały tego powtarzać, zrobiłem scenariusz do wykorzystania na ślubowaniach i dniach nauczyciela. Zrzekam się praw autorskich, można go wykorzystywać do woli. A nawet zekranizować.

Aula. Obok godła państwowego wisi portret Ervinga Goffmana w złotym polu.


Dziecko I:

Nasza szkoła to jest instytucja totalna
jak wojsko, zakon, szpital i kolonia karna

Dziecko II:

Erving Goffman nad tym prowadził badania
jakie możemy przyjąć strategie przetrwania

Dziecko III i IV (trzymając się za ręce)

System tak wygląda, lepiej się nie buntować
System wartości najlepiej zinternalizować

Dziecko V i VI (najlepiej chłopcy):

Internalizacja sprawi - to są słowa święte -
że kiedyś będziesz dobrym rekrutem i klientem



(Dzieci tańczą w kółeczku, śpiewając):

Lew Tołstoj uczy, a my mu wierzymy
państwo to jest ucisk silnych nad słabymi
szkoła nas nauczy, mój miły kolego
że lepiej jest stawać po stronie silnego.


(owacja przechodząca w długie, niekończące się oklaski)

wtorek, 15 września 2015

Polska, 2016 rok

W pierwszej połowie 2016 roku w Polsce napięcia wywołane przez problemy poprzednich lat zaczęły narastać. Palący zwłaszcza był jeden problem. Ludzie zaczęli wychodzić na ulice i domagać się od polskich władz, które nic nie zrobiły w tej sprawie, konkretnych i skutecznych działań. Prezydent nie mógł dłużej zauważać, że problemu nie ma. Po zwołaniu posiedzenia Biura Bezpieczeństwa Narodowego, na którym głos zabrali m.in. generał Polko i profesor Bralczyk zapadły decyzje, na które cały naród czekał tak długo.

W niedzielę rano prezydent ogłosił stan wyjątkowy. Na mocy dekretu prezydenckiego każdy, kto usłyszał w rozmowie pytające przeciągłe taaak na końcu zdania twierdzącego był zobowiązany pod karą grzywny do wrzaśnięcia NIE, KURWA, NIE! i uderzenia rozmówcy w pysk.

Polska po raz kolejny ocaliła Europę.

czwartek, 10 września 2015

Kioskarze pierwszego kontaktu

Wy tam w miastach dużych macie prozak i psychologów. My mamy  wódkę i kioskarzy. Też działa, a tańsze. A działa to tak:

dawno, dawno temu kupowało się Tygodnik Powszechny dla felietonów Jacka Podsiadły, potem z rozpędu, a teraz dla fenomenalnych tekstów Pawła Bravo o jedzeniu. Ale zawsze tak się jakoś składa, że TP kupuję we wtorek, na dzień przed wyjściem nowego. Nigdy nie wiedziałem, czemu. Było to podstawą do takich stałych żarcików naszych z panem kioskarzem.
- Proszę TP.
- Z tego tygodnia?
- A macie z przyszłego?
Etc. Ale w ten wtorek zrobił mi pan kioskarz szybką psychoanalizę i w czasie tego żarcikowania dotarłem wreszcie do źródeł i przyczyn tego dziwactwa:

- Bo jak się czyta wszystkie aktualne teksty po tygodniu dopiero, to one tak nie sieką przez łeb, jest czas, żeby to tak weszło łagodniej.

Polecam.

wtorek, 8 września 2015

Mychajło Żarżajło mówi, jak jest (we Lwowie).

Ok, z rozmowy z Mychajłą wynika, że Lwów i Kraków łączy tajemna więź, czakram jakiś, kanał energetyczny. Niestety, płynie nim głównie deprecha i senność.

CAŁOŚĆ TUTEJ

piątek, 4 września 2015

W dzisiejszym kąciku porad: jak zostać nazistą

Dawno, dawno temu, kiedy internety były bardziej anonimowe, istniał sobie mit, że ludzie piszą w nich rzeczy straszne, bo są anonimowi. Że ci wszyscy np. rasiści nie pisaliby o tym, że fajnie byłoby wysyłać ludzi do gazu, gdyby musieli się pod tym podpisać imieniem i nazwiskiem. Ratował ten mit trochę wiarę w ludzkość. Ale taki chuj, Fejsbuki okazały się rewolucją w internetach także jeśli chodzi o wiarę w ludzkość. Fejsbuki wymagają używania prawdziwych danych i ludzie piszą pod prawdziwymi imionami i nazwiskami, z profili, na których są ich zdjęcia, zdjęcia ich dzieci, piesków kotków. No i z tych profili ludzie też piszą, że fajnie byłoby posłać kogoś do gazu albo zamknąć w obozie. Albo że super, że się jakieś dzieci potopiły zagramaniczne, bo nie dopłynęły żywe do Europy, a w tej Europie to ho, ho, zabrałyby naszą pracę, a potem się wysadziły. Cieszmy się zatem z trupków przybrzeżnych, na chwałę cywilizacji chrześcijańskiej.

I takie rzeczy zawsze w internetach były, a nawet i przed internetami były przecież zawsze jakieś rasistowskie pisemka, skinowskie ziny i takie tam. Ale zawsze można było to doświadczenie kontaktu z czymś takim jakoś zracjonalizować, zawsze człowiek mógł pomyśleć, że neonazizm to jest domena jakichś śmiesznych typów, jakichś dziadków-niedobitków, jakichś łysych typów, którzy, owszem, mogli ci wpierdolić po pankowym koncercie, ale wasze światy się na inne sposoby nie stykały.

No ale teraz już się tak nie da, bo można sobie poczytać polskie internety i się przekonać, że entuzjastami gazowania ludzi, bydlęcych wagonów i radowania się z utopionych dzieci są sympatyczne dziewczyny, z którymi stoisz w kolejce w bibliotece na uczelni, tatusiowie z dziećmi na rękach, nauczyciele, etc. Oni są tutaj, są obok i to oni, kurwa jego mać, będą mieć duży wpływ na kształt dyskursu publicznego, który z kolei będzie kształtował moje dzieci.

Swoją drogą, Polacy, jak na przedstawicieli społeczności, która na każde wspomnienie o drugowojennych przypadkach kolaboracji reaguje świętym oburzeniem i patriotycznym wzmożeniem wykazują zaskakująco dużo entuzjazmu w stosunku do nazistowskich metod i tychże poglądów. I tu się w zasadzie kończy moja zdolność rozumienia świata. No tyle i nie ruszy. O ile jestem w stanie pojąć brak empatii u miłośników zespołu Konkwista, sterydów i bicia się po głowach, o tyle nie pojmę, jak ludzie będący rodzicami mogą nie kumać, że to, że to nie ich dzieci pływają między Afryką a Europą z wodą w płucach to tylko kwestia czystego przypadku. Ostatecznie ludzie w Donbasie i Ługańsku odległych o parę godzin jazdy stąd jeszcze dwa lata temu równe planowali wyjazdy raczej na Krym niż do ośrodków dla uchodźców na zachodzie Ukrainy.

No ale wróćmy do tytułowego pytania: jak zostać nazistą? W sprawach trudnych należy sie uciekać do najtęższych umysłów ubiegłego wieku. Najtęższym umysłom obecnego na razie nie ufam. Sięgam więc do Świętojańskiego żniwa Eliadego. Eliade, podobnie jak reszta rumuńskiej elity intelektualnej (z wyjątkiem Ionesco, szacun) przed wojną był miłośnikiem Legionu Michała Archanioła i Codreanu, rumuńskich nazistów. Ciekawiło mnie, jak Eliade będzie wspominał czasy, gdy okazało się, do czego są zdolni dziarscy młodziankowie z Legionu. Jak facet umiejący świetnie interpretować ludzkie zachowania w kontekście kulturowym zinterpretuje swoje i innych rumuńskich intelektualistów poparcie dla ludożerców.

No i gunwo. Eliade pisząc o swoim internowaniu przedwojennym zaznacza, że nie mógł się odciąć od rumuńskich faszystów, bo byli wtedy prześladowani. A tymczasem przecież wybrali drogę non-violece. Eliade kreśli wzruszający portret Codreanu jako takiego chrześcijańskiego Ghandiego, który zapowiada, że gwardziści nie użyją przemocy nawet jeśli będą wieszani głową w dół i torturowani. No słodko. Ale Eliade nie wspomina, że w całym tym zamieszaniu chodziło głównie o to, że Codreanu i koledzy byli przeciwni przyznaniu Żydom praw obywatelskich. Planowali zamachy terrorystyczne, ale się im nie udało. Dopuszczali się mordów politycznych. Sam Codreanu zanim stał się Ghandim zastrzelił człowieka. Ale u Eliadego nie ma ani słowa ani o tym, ani o Żydach, a tzw. kwestia żydowska była czymś, wokół czego cały ten rumuński faszyzm się kręcił.

Eliade wspomina o tym, że coś z tymi legionistami było nie tak dopiero pisząc o latach 1940-1941, kiedy to zamiast planować mordowanie Żydów legioniści zaczęli Żydów naprawdę mordować. Wtedy Eliadego nie było już w Rumunii i nie miał z nimi nic wspólnego. Zapiski w Świętojańskim żniwie wskazują na to, że tym, co się stało, był zaskoczony. Stwierdza Eliade, że mordując swoich przeciwników zaprzepaścili sens ofiary Codreanu. Co najmniej jakby kult śmierci i rasizm legionistów mogły doprowadzić do czegoś innego. Eliade cały ruch przedstawia jako taką oazę, ot, pościły chłopaki, na msze chodziły, fajno było. I nagle, ni stąd ni zowąd zaczynają mordować ludzi i kolegować się z Hitlerem. Wystarczyło na chwilę spuścić ich z oczu i do Anglii wyjechać.

Konkluzja jak na razie jest taka, że jeśli Eliade, jeden z najlepszych umysłów ludzkości XX wieku był zdolny do takiego piętrowego łagodzenia swojego dysonansu poznawczego i samooszukiwania, to każdy jest. Jeśli Eliade mógł udawać sam przed sobą, że rasizm i kult siły i śmierci są ok, to każdy może.

Nie ma nadziei. Odpowiedź na tytuowe pytanie brzmi: bardzo łatwo.