wtorek, 2 sierpnia 2011

Interpretacje

Dzielny Wojciech Wencel w niedzielnym Gościu Niedzielnym  pyta, czy poezja po Smoleńsku jest możliwa. Na szczęście zaraz odpowiada, że tak. Z niekłamaną ulgą wracam do poezji na tym blogu. 

Szukałem drugiego wiersza w Wyborczej, żeby go zalinkować. Żeby móc po latach się chwalić w lokalnych klubach Gazety Polskiej, że dawno,dawno temu, to mi Wyborcza nawet puściła dwa wiersze z motywami religijnymi (tu uszami wyobraźni słyszę zachwycone westchnienia urodziwych młodych członkiń klubów, z powodu iż kozak ze mnie nieprzeciętny). 

Linka nie znalazłem, znalazłem za to interpretację tego wierszyka zrobioną przez JArosława Klejnockiego. To fajna interpretacja, bo choć kompletnie rozmija się z zamierzeniami moimi (czy ja kiedyś myślałem o Szopenhałerach jak pisałem? Jej Bohu!), nie jest nadin terpretacją, tzn. Klejnocki trafia w obszar, do którego moja pisanina ma odsyłać. 

To wierszyk:

Mt 2, 13 – 14

tę ucieczkę będzie powtarzał jeszcze wiele razy,
zmieniając tylko szczegóły, czasem śnić mu się będzie
rżenie koni i zgrzyt metalu, czasem szum silników
i gwizd powietrza w lotkach, najważniejsze będzie jednak
zawsze takie samo – niejasny cel przed sobą, konkretny
koszmar za sobą, brak wody do wyprania pieluch i nocne zimno.
jeszcze o tym o tym nie wie, ale właśnie ustanawia najważniejszy sakrament –
kołysanie dziecka tak, by nie wiedziało, że ucieka.

A to interpretacja Jarosława Klejnockiego:


,,Radwański uniwersalizuje świadomie kontekst ewangeliczny: jego liryczny ojciec słyszy zarówno dźwięki towarzyszące tradycyjnej podróży (konie, brzęczenie metalu), jak i dźwięki charakterystyczne dla rozruchu odrzutowych silników transatlantyckich aeroplanów. Zatem: to, co dawne, znów dzieje się – powtarza się dziś; znów i znów.
I to, co stało się niegdyś udziałem Świętej Rodziny, staje się również naszym udziałem, choć przecież żadnej rzeczywistej ucieczki nie musimy przedsiębrać (a jeśli już do Egiptu, to co najwyżej na wczasy do Hurghady czy Sharm El – Sheik).
Ale tu nagle wypada sięgnąć po lekturę pism Artura Schopenhauera czy – głębiej – Sorena Kierkegaarda. To wszak oni nauczali, że życie człowiecze jest ucieczką: od troski, bólu, cierpienia i – wreszcie: uwikłania (kwestię uwikłania rozwinęli już później postmoderniści, rozważając problematykę zaangażowania i odpowiedzialności jako kwestii uwikłania o charakterze obciążenia jednostkowej osobowości, która dąży wszak – według nich - ku wolności własnej).
Radwański pisze swój wiersz, tak go czytam, w obronie odpowiedzialności i zaangażowania. Ale przecież nie politycznego przecież, tylko empatycznego.
Jeśli życie to rodzaj ucieczki (od, jak powiedziano: troski, cierpienia), to, według poety, zostały jeszcze obowiązki. A te dotyczą dzieci: one jak najpóźniej powinny zostać wprowadzone w świat tych wszystkich naszych uwikłań. Trzeba je zatem kołysać dopóki można, powiem więcej – trzeba kłamać, dopóty da się, by dziecko nie wiedziało jak to wszystko wygląda.
A w tej pracy jesteśmy samotni, nam żaden anioł już nie podpowie co mamy czynić.''
Całość
http://klejnocki.wydawnictwoliterackie.pl/

1 komentarz:

  1. Nie podniecaj się aż tak...facetowi po prostu płacą od wiersza.
    "Liryczny ojciec słyszy..." to poezja wręcz.
    A tak na marginesie .... czytałem ten wiersz kilka razy-o co Ci w nim chodziło jeśli nie o"uniwersalizację" kontekstu ewangelicznego?;)
    Dla mnie to Twoje, cholernie osobiste wyznanie,przyznanie się do grzechu.

    OdpowiedzUsuń