środa, 5 września 2012

Europa Środkowa

Stoi  na poboczu i mruga, DAF na lwowskich numerach. Się zatrzymuję, bo Polak zawsze wezwie sobie pomoc przez CB albo komórę, a wątpię, żeby pidtrymka strachowoji kompaniji lwowiaka fatygowała się na Górną w sprawie zmiany koła. Strzeliła prawa przednia opona, zmieniamy. Do pewnego momentu wszystko jest proste - gadamy po ukraińsku. W zakresie potrzebnym do zmiany koła jeszcze pamiętam. Aż przychodzi dziadek i wszystko sę komplikuje. Facet to dobry fachura, więc dobrze radzi. Nie zna mnie, więc przechodzi na  polszczyznę standardową. Jest w takim wieku, że ja przechodzę na interdialekt. Ukrainiec przechodzi na miękką, zachodnioukraińską polszczyznę. Każdy używa słabiej znanego etnolektu i jest rozumiany, chociaż wszyscy równie dobrze mogliby używać etnolektów ojczystych i wyszłoby na to samo.

W tym kontekście granica, na której za trzy godziny stanie tirowiec, na której uzbrojeni ludzie będą mu trzepać wóz, patrzeć w papiery i przypieprzać się o duperele w rodzaju zgubionego w mojej wiosce kołpaka  jest jeszcze bardziej absurdalna, niż zazwyczaj.

2 komentarze:

  1. Taką ją widzę. Środkową Europę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (Taką bym ją chciała kiedyś zobaczyć.

      Młoda jestem, jak koniec świata poczeka, to zdążę.
      Jak nie poczeka, to zobaczę od razu.)

      Usuń