czwartek, 17 lipca 2014

Ten jest z ojczyzny mojej, czyli jak zostać galicyjokiem.

Przyjechali trzydziestoletnią ładą - białą, oklejoną wzorem z haftowanych soroczek. Mniej więcej w ośmioro. Zaparkowali obok nas, więc od słowa do słowa przeszliśmy do tradycyjnych na pograniczu rozważań na temat odwiecznego pytania: ,,kto my''?

No i wyszło, że Hałyczany/ Galicyjoki. Bo jest coś, co nas łączy, a co nas niekoniecznie łączyć musi z ludźmi z Donbasu czy zachodniopomorskiego. I nie idzie tylko o to, że nasze dzieci łączy małanka/kolęda. Idzie o coś jeszcze, co ładnie wyszło po sakramentalnym pytaniu: ,,Nu, a jak wy spryjmajete cju sytuaciju''?
Daja z Wierą popatrzyli po sobie, zachichotali. Dajan westchnął i powiedział:

- To, czego najbardziej brakuje teraz Ukrainie to realny kontakt z rzeczywistością.

Nie słyszałem bardziej udanej definicji galicyjskości i galicyjskiego spojrzenia na świat.

1 komentarz:

  1. jaksmniałeśnagdniazowłasnetyfaszystoptakukalajoncygrobówprzodkowludzi o mniemieckich nazwiskacharcypolskichnieszanujoncyhanbaci.

    OdpowiedzUsuń