piątek, 1 maja 2015

Jak Rafał Różewicz i Sławek Płatek zmusili mnie do napisania manifestu pokoleniowego.



To było tak. Najpierw Rafał Różewicz napisał, że na ludzi urodzonych w latach 80. i 90. wpływ miał przełom '89. roku i to takie doświadczenie pokoleniowe jest. Potem Sławek Płatek napisał, że nie bardzo, bo jak ktoś się urodził w latach 90., a nawet 80. to z przełomu guzik pamięta.I wtedy poczułem, że też sobie napiszę manifest pokoleniowy. A co.

Sławek ma trochę racji, pisząc, że roczniki 80. i 90. przełom mogą pamiętać średnio. Z drugiej strony Rafał Różewicz ma trochę racji pisząc, że przełom miał na te roczniki wpływ. Ale tylko w tym sensie, w jakim dzieciństwo wpływa na człowieka. Jasne, pamiętam wybory, w których Wałęsa mierzył się z Tymińskim, ale one były dla mnie tym, czym dla dziecka jest każda rywalizacja w telewizji - taka trochę olimpiada, a trochę mecz, w którym wybieramy sobie, za kim jesteśmy na podstawie fajności koloru koszulek. Ja byłem za Wałęsą, o ile pamiętam, bo był ruchliwszy i zabawniejszy, a Tymiński był taki bardziej nabzdyczony. Nic dziwnego, że zagłosowały na niego miliony Polaków. Ale wróćmy do naszych najntisów: owszem, nasi rodzice tracili pracę, kupowali pierwsze samochody, zakładali osiedlowe biedasklepiki, zamykali im pegieery, żarliśmy kukuruku i tak dalej, i tak dalej. No ale, na Trygława, to nie było żadne doświadczenie pokoleniowe. To dzieciństwo było.

Owszem, przełom i to, co po nim było, było ważne. Lata 90. to jest w końcu dekada, nad którą unosi się duch Balcerowicza i wiary w american dream. Przez całą dekadę jako pacholęta niedorosłe słyszeliśmy, że trzeba się uczyć. Że wykształcenie i umiejętności, dobry angielski i takie tam zapewnią nam miejsce w społeczeństwie i czopke piniendzy co najmniej. I wszystko wskazywało na to, że tak właśnie będzie. I przyszedł wiek XXI. Roczniki osiemdziesiąte weszły w dorosłe życie, 90. wchodzą. I to, co te roczniki ukształtowało, właśnie się dzieje. A dzieje się zbędność. Moje pokolenie jest zupełnie zbędne, zbędna jest nasza wiedza, umiejętności, zbędni jesteśmy my jako tacy. Po latach nauki i harówy większość z nas wykonuje prace, które ogarnęlibyśmy spokojnie zaraz po maturze. Pracujemy za półdarmo. Na naszych oczach rozpada się ten fajny, kapitalistyczny mit lat 90. o kowalowaniu własnemu losowi, pracy i kołaczach. Ukształtował nas nie przełom 89. roku tylko to, co było po nim - pożarcie socjalnej w gruncie rzeczy solidarnościowej rewolucji przez neoliberalne pierdololo i rozkraczenie się tegoż na początku XXI wieku, a raczej rozkraczanie się ciągłe. Naszym doświadczeniem są żenujące rozmowy o pracę i robota za minimalną krajową. Tak to by wyglądało.

3 komentarze:

  1. dokładniee tak

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pokolenie konca lat 60 ( starucha), matka tych mlodych z lat 80-90, musze przyznac , ze to iscie prawdziwe i cholernie bolesne- niestety.

    OdpowiedzUsuń