czwartek, 4 czerwca 2015

Jak zamieszałem się w kradzież roweru, czyli historia Pawła Męczennika

W związku z tym, co się dzieje na K24 i w związku z tym, że, wbrew temu, co zakładałem, dziać się nie przestaje, wyjaśniam, o co chodzi, bo też i ludzie, którzy mnie znają, pytają, o co chodzi.

Jakiś czas temu kierowałem gazetą. Dziennikarka, która zajmowała się Raniżowem miała wrażenie, że Paweł Galek inspiruje się jej tekstami, co nie jest karalne, ani naganne - po to się w każdej redakcji prenumeruje inne gazety, żeby sobie wzajemnie podbierać dobre tematy. Ale raz koleżanka stwierdziła, że Paweł przekroczył granicę. W tekście opublikowanym w Super Nowościach znalazły się wypowiedzi z sesji, na której Pawła nie było, była za to koleżanka. Wszystkie wypowiedzi znalazły się wcześniej w jej tekście - w SN były skrócone i trochę pozmieniane, ale te same. Sesji w Raniżowie nikt nie nagrywa, wypowiedzi nie są też w dosłownym brzmieniu zapisywane w protokołach. Zresztą, jak sprawdziliśmy, w raniżowskim UG o protokół nikt nie prosił. Powstało podejrzenie, że Paweł zaoszczędził sobie kilku godzin pracy kosztem pracy koleżanki z zespołu, którym wtedy kierowałem. W redakcjach załatwianie takich spraw jest obowiązkiem redaktora naczelnego. Porozumiałem się w wydawcą. Ustaliliśmy, że sprawy nie będziemy upubliczniać, ani kierować do sądu, bo nie chodzi o szkodzenie komuś, tylko o rozwiązanie problemu. Jak uzgodniliśmy, poprosiłem redaktora naczelnego Super Nowości, żeby wyjaśnił tę sprawę, bo wyjaśnianie takich spraw należy do redaktora naczelnego, a redaktorowi naczelnemu kłamać ani kręcić nie można. Tzn. można, ale nie polecam. To rozwiązanie - załawienie sprawy po cichu i polubownie z naczelnym SN miało mieć jeszcze jedną zaletę - jeśli Paweł miał inne źródło wypowiedzi niż tekst koleżanki z mojego zespołu, wystarczyło, żeby je wskazał naczelnemu i po sprawie - nikomu włos z głowy nie spada. Jednym słowem, rozwiązanie miało być skuteczne, a jednocześnie nie robić Pawłowi niepotrzebnej szkody.

Reakcja Pawła była jednak zaskakująca. Mejle z bluzgami na mojej skrzynce, bluzgi pod moim adresem publicznie na FB, pisanie privów do znających mnie ludzi z Kolbuszowej, a wreszcie, hihi, pismo do mojego przełożonego, czyli wydawcy gazety. Na moje pytanie, skąd w takim razie w jego tekście wzięły się wypowiedzi zapisane przez koleżankę z mojego zespołu, Paweł nie odpowiedział ani razu.

Po tygodniu naczelny SN odpisał, że ich zdaniem nic się nie stało, bo dziennikarz tak doświadczony może ustalić, co ludzie gdzie mówili, nie będąc na miejscu. I fajno. Na jego miejscu zrobiłbym to samo, niezależnie od wyników sprawdzania sprawy. Redaktor naczelny od tego właśnie jest.

To było w lutym. Po trzech miesiącach zaczął się odgrywać na K24, do czego z radością się przyłączają anonimowi ludzie. Fajnie. K24 zostawia komentarze z bluzgami (ich sprawa, kwestia smaku, w którym są chrząstki, włókna i takie tam), ale zostawiła też komentarze podające nieprawdę (jak na przykład że nie pisałem o partyzantce antykomunistycznej - owszem, pisałem, docierałem do świadków, co łatwo sprawdzić, sięgając po wydaną przez IPN monografię poświęconą Wojciechowi Lisowi - moje teksty są w bibliografii czy ten o rzezi wołyńskiej - nie wiem, gdzie pisałem na ten temat coś fałszywego.Kto wie, stawiam flaszkę), chociaż wezwałem ich do usunięcia nieprawdziwych informacji i pokazałem paluchem, które to. No bywa i tak.

K24 gratuluję wysokich standardów, Pawłowi gratuluję udanej osobistej zemsty. Wszystkim gratuluję wszystkiego i z okazji święta życzę miłej reszty dnia.

11 komentarzy:

  1. O której Koleżance mowa?
    ul_ka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dla sprawy nieistotne. Poza tym ta osoba może sobie nie życzyć bluzgów na K24.

      Usuń
  2. http://www.korsokolbuszowskie.pl/zespol-redakcyjny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzecz się działa trzy miesiące temu. Wtedy ten podział wyglądał inaczej, bo skład wyglądał inaczej.

      Usuń
  3. Jakie to typowe. Zachować się jak świnia i ani razu nie spróbować wyjść poza swoją przyrodzoną naturę. Jeśli się ukradło (a prawo prasowe i autorskie określa, co jest cytatem, a co zżynką), to właściwa reakcja przyzwoitego człowieka wygląda tak: "przepraszam" (możecie kopiować, pozwalam).

    No ale co ja mówię, przyzwoici ludzie nie kradną, a potem nie wrzeszczą " a u was to Murzynów biją".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez inwektywów, bez inwektywów. Chamstwu należy przeciwstawiać się siłom i godnościom osobistom.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Ale gdzie jest inwektywa? Jest porównanie zachowania, nie osoby (sic!) do dość inteligentnego i uroczego zwierzątka. Poza tym napisałam "jeśli się ukradło", a nie "skoro się ukradło". Bo nie wiem, jak było, rozważałam więc tylko sytuację czysto hipotetyczną. Słowo przeciwko słowu, równie dobrze Ty możesz nie pisać prawdy. Prawda? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymaj sie Janusz. Lubilem czytac Twoje felietony i nie tylko. Wydaje mi sie ze jestes poza zasiegiem dla tych lokalnych bajopisarzy. Jako szef postapiles slusznie. No a Pan Galek to wiadomo, iz to Pon.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tekst długi, nie czytałem, osoba dra R. zawsze pozytywna dla mnie, miłość nie odwzajemniona. Nie jest przy władzy to będom go hawok kopać.

    OdpowiedzUsuń
  7. zemsta nie jest udana, bo poczucie humoru masz na miejscu, zatem pan postrzelił płot raczej, phi

    OdpowiedzUsuń