sobota, 11 lipca 2015

Gdzie są niegdysiejsze świnie?

Bo my, Polacy, to jesteśmy normalni. Świnie jemy, a na przykład koni - nie. I świniobicie robimy. Tzn. robiliśmy, bo teraz substytutem kompulsywnego żarcia mięsa w w gronie bliskim to grill chyba jest. No ale tak ogólnie, to u nas jest normalnie.
Ale nie wszędzie. My świnie jemy, a koni-nie. Ale są i inne ludy.  Pomówmy teraz o tych innych. Jakie są konsekwencje kulturowe ich odmienności? O mordercach Pana Jezusa pomówmy.

Tak, o Włochach.

Kalabria, letnie popołudnie. Do kalabryjskiego gospodarza przychodzi drugi.

- Niech bedzie pochwalony!
- Na wieki wieków!
- Siadojce, Giuseppe. Jak tam, siano żeśta skosily?
- A skolsilymy, skosily. Ale lyche to siano u nos w tym roku.
- A bo suszyło bez cało wiosne, to jakie mo być. Łu nos tak samo. W marcu to nie wim, co te moje gady bedo żryć.
- A dejcie spokój. A wicie, ze Vittoria Dżiowanino sie bedzie zanić?
- Nie godejciez. Z kim?
- A se przywiezła tam jakigo z ty Katanii, co tam była na weselu.
- No patrzciez. A juz mem myśloł, ze sie nie wydo,
- No jo tyz. Bedzieta co pily?
- Ni, jo nie na bojki mem przysed do wos, zaroz bede wracoł, bo u mie teroz roboty do frasa. Chałupe trza łocharuzyć, przygotować. No i jo z tym do wos. Nie przyślibyśta jutro do mie w gościna'?
- A co bedzie?
- A wicie, tak chopów z okolycy spraszom, bo kunia bede bił.










Sodomia z Katanią.









1 komentarz: