czwartek, 23 lipca 2015

Odwołuję ogłaszanie śmierci polskiej poezji (chociaż Polacy nie istnieją).


Tu miała być notka, w której ogłaszam śmierć polskiej poezji jako zjawiska społecznego. Zbieram się do tego tekstu od powrotu z imprezy Poeci dla Tybetu w Brzegu. Ale najpierw dobry tekst o Brzegu napisał Artur Nowaczewski. Potem Radek, dla którego tamta edycja PDT to było chyba ciut za dużo napisał tekst, który mógłby być manifestem pokoleniowym, gdyby kogoś jeszcze obchodziły manifesty i pokolenia.
Jednym z najważniejszych elementów w kształtowaniu polskiego dyskursu poetyckiego po roku 2000 jest, na moje oko powszechne w rocznikach 70. i 80. poczucie własnej zbędności. Zgon polskiej poezji miały opóźnić slamy. Poezja bliska odbiorcy, odbiorca reagujący na żywo i od razu i takie tam. Skończyło się dryfem w kierunku stand upu. Nie o take poezje walczyli obrońcy Monte Cassino.
I tak oto doszliśmy do teraz. Teraz jest ten moment w którym gdyby jakiś zły Hitler przyszedł i zagazował wszystkich poetów, to nikt by specjalnie się nie przejął. Tzn. wiadomo. Mamy, dziewczyny/chłopaki, mężowie/żony, psy, koty, kury i króliki zainteresowanych. Ale wspólnota językowa, w obrębie której (i dla której) współczesna polska poezja powstaje - nie. Inna sprawa, że sama wspólnota nie istnieje, tzn. Polacy nie istnieją. (Krótko, żeby dygresji nie robić: społeczeństwo, które duma, czy przyjmować uchodźców wojennych, bo czy aby zintegrują się akceptując jego wartości nie ma żadnych wartości, ani tym bardziej prawa o nich mówić).
No ale notki, w której ogłaszam śmierć polskiej poezji jako zjawiska społecznego nie będzie. Bo w zasadzie wszystkie żale na temat frekwencji na imprezach i nakładów książek poetyckich rozumiem i podzielam. Tak, sytuacja w której blogerka modowa czy inny kominek utrzymuje się z pisania, a laureat Silesiusa  - nie, jest żenująca. Ale bez przesady.
Nie chodzi o tłumy. Nigdy nie chodziło. Tzn. wiadomka, że milej ego łechce setka osób na sali niż piątka. Ale to, co w wierszach najważniejsze, dzieje się zawsze między dwójką ludzi, a może nawet i to nie. Między słowami a pojedynczym czytajęcym. Tam są rzeczy ważne, możliwe, że jedne z najważniejszych, w tej przestrzeni.
A odwidziało mi się po trochu dlatego, że poczytałem fajne wiersze TUTEJ, a takoż również i TUTEJ. A i znalazłem swoje wiersze na forum o depresji. Między topicami o tym, jak zdobyć antydepresanty bez recepty a topiciem o tym, jak nasze samobójstwo wpływa na naszego terapeutę, tkwił sobie temat do dzielenia się czytaną poezją i był tam takoż jeden mój wierszeł i jeden przekładzik. Innego poczucia sensu nie będzie.

6 komentarzy:

  1. też uważam, ze Twoje wiersze są lekiem na zło. to co napisałeś o dzianiu się, to barzo piekne i się zwruszyłam (nie robię sobie jaj) i chyba podobnie uważam. i nie mam pomysłu na kondycje lub jej brak w poezji polskiej, czy tam niepolskiej, bo nie wiem, jak się to ma w takiej np kenii. poezja nie umiera, mówienie o niej może przygasać, kolportacja mówienia może zdychać, czas na nią odświętnie poświęcony może się kurczyć, ale nei umiera. dam Ci przykład - jak był u mnie Draco, urządziliśmy wieczór poetycki panu Tkaczyszynowi- Dyckiemu na plazy nad jeziorem, póxneij to samo z Retes. nad jeziorem odbył się również wieczór poetycki (słońce zachodziło) mojego kolegi Sokołowskiego, którego nie było, ale była moja bratanica., urzadziłam też trzyosobowe spotkanie poetyckie z wierszami Sajkowskiego na uboczu spotkania poetów po godzinach. w wieczorku uczestniczył Kuba i Agnieszka i ja w roli prowadzącej, ha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mało tego, wasz wieczorek, kolego Radwański urządziłam przez skajpa z wzmiankowanym kolegą Sokołowskim. i pan mi mówi, panie kontrolerze...
      a raczej pan się zreflektował i zaniemówił! ; D

      Usuń
    2. Diagnozuję u Cię kaca. To taki stan, kiedy byle nocia na Chałwie zmusza do płaczu. Ale ale, jako polonista było nie było po tych wszystkch historiach literatury i innych koromysłach stwierdzam, że Sławek Płatek ma rację mówiąc, że tak gównianie jeszcze nie było. Nie ma krytyki, nie ma dystrybucji książek poetyckich, o czytelnictwie nawet nie mówię. I jakoś tam szkodzi to samym tekstom, bo wiersz powstaje jako element ciągu tekstów, dialogu jakiegoś. Im ten dialog mniej intensywny i zróżnicowany, tym gorzej. Ale znowu nie przesadzajmy. Historia literatury to jest jakieś takieś coś, co działa na nieco innych zasadach niż czytanie jako takie i najważniejsze rzeczy są nieujmowalne w opisie procesu historycznoliterackiego. Rozdzieranie szat - ok, ale mam wrażenie, że jakaś fiksacja na liczbach za nim stoi.

      Usuń
    3. bo klasyczne rzeczy odchodzą, kolego Radwański. część świata jest już za szczeliną. również technologiczną.
      wiesz, to może głupie porównanie, ale wsłuchaj się w nie - kiedyś sprzęty domowe się naprawiało, były punkty napraw, kupa części zamiennych i takie tam. teraz cięzko dostać, ale cały nowiutki sprzęt działaąacy to ile chcesz. coś odeszło. w ksiązkach też tak bedzie, tylko jeszcze nie wiadomo, jak to rozwiązać

      Usuń
  2. Kiedy znowu zaczniesz pisać Magla?

    OdpowiedzUsuń