wtorek, 18 sierpnia 2015

Orka - poradnik dla początkujących i średniozaawansowanych

W nauce orki tylko z pozoru najważniejsza jest sztuka trzymania się bruzdy i oranie tak, żeby prosto było. I z pozoru tylko najważniejsze jest takie ustawienie głębokości orki, żeby ziemia nie została podrapana ani rozpruta, a jedynie przewróciła się na drugi bok, jak jakiś olbrzym drzemiący. Najważniejsze jest co inne.
Otóż przychodzi zawsze taki moment, kiedy traktor nie jedzie dalej, pług grzęźnie i koła buksują. I tak, normalny człowiek podniesie pług i cofnie, żeby zobaczyć, co i jak. Zatrzyma się. A to błąd. Traktorzysta urodzony, w łonie matki przez koła wielkie wykołysany, co z pierwszym krzykiem spaliny dieslowe zassał i z ostatnim tchnieniem ocieplającemu się klimatowi je odda, doda gazu.
I będzie się traktor rył w ziemi. Ale w końcu się wykopie, pług w ziemi za sobą ciągnąc. Może się troszkę najpierw bardziej zakopie. Może nawet zakopie się całkiem. Ale traktorzysta urodzony, w łonie matki przez koła wielkie wykołysany, co z pierwszym krzykiem spaliny dieslowe zassał i z ostatnim tchnieniem ocieplającemu się klimatowi je odda, nie będzie na to zwracał uwagi. Złapie się tylko kierownicy mocniej, bo jak go z siodła pod ziemią ściągnie, to koniec. Powietrza ze spalinami zaczerpnie i będzie pod tą ziemią pedał gazu dusił do spodu, mechaniczne konie gnał na złamanie mechanicznych karków. Kiedyś się wynurzyć musi na pewno. Czasem parę metrów dalej w polu, czasem dopiero hen, na antypodach, gdzie smagłolicy Kitajcy popatrują na wynurzającego się spod ziemi traktorzystę i pytają w dziwnym australijskim narzeczu: Que pasa?
A czasem gaz do spodu wduszony wciąga traktor, traktorzystę i pług coraz głębiej i głębiej pod ziemię, aż cała trójca spoczywa na dnie pola, na wieki. Ale traktorzysta urodzony, w łonie matki przez koła wielkie wykołysany, co z pierwszym krzykiem spaliny dieslowe zassał i z ostatnim tchnieniem ocieplającemu się klimatowi je odda nie zważa na to, siedzi w siodle, dusi pedał do spodu, konie mechaniczne na złamanie karków mechanicznych gna.
Czasem gdy wyjdziesz w pole nocą, gdy w ciszy słychać jak kłos o kłos uderza albo jak w knajpie w Kolbuszowy kelnerka zmianę kończąca szklankami brzęczy, usłyszysz pod ziemią pomruk cichy, terkotanie odległe. To właśnie konie mechaniczne gnane, to karki mechaniczne pod ciężkim  gumofilcem się gnące hen, pod ziemią, pod twoimi stopami.

8 komentarzy:

  1. Ładnie to napisałeś, dużo ładniej niż wiersze ostatnie stylizowane.
    Przejdź na prozę, przejdź.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z cyklu: savoir-vivre. Odcinek 5. Jak delikatnie poradzić poecie, żeby wziął się za coś pożyteczniejszego:)

      Usuń
    2. Nie nie! Szukaj pisz składaj wiąż no i - pożytecznie!
      :)

      Usuń
  2. W kielcach traktorów nie było? Motyką się ziemię ciupało?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ty nie wiesz że w Kielcach ino scyzoryki?

      Usuń
  3. Lem się cieszy. Stanisław w sensie.

    OdpowiedzUsuń
  4. To o Lemie to ja. Swoją drogą nie przypuszczałem, że dozyję czasów, w których będę musiał udowadniać, że nie jestem robotem wskazując, że statek nie jest ciężarówką. Nie masz już Puszczy, nie masz już Tradycji matki naszej świętej. Jest tylko smród spalin, susza strukturalna i śmiech robotów z Cyberiady. Lem to.

    OdpowiedzUsuń