niedziela, 25 maja 2014

Franciszek, czyli patrzcie i się uczcie, jak się robi poezję.


Z zagrody Sudołów dzieci zapamiętały głównie moją rozmowę z panem Sudołem. Powód jest prosty - większość zagrody się spaliła lat temu 15 prawie, a słowo jest wieczne i niepalne.
Ale jest i powód jeden: w rozmowie znalazła się opowieść o tym, że w pożarze poza chałupą i spichlerzem spaliła się też stajnia. A w stajni żywcem spłonął koń.

Ten koń nie daje spokoju zwłaszcza Franciszkowi. Może dlatego, że nie zna większego i potężniejszego zwierzęcia od konia. W każdym razie: pytał o niego resztę dnia. Po serii pytań o palność różnych materiałów (płonie słoma, płonie drewno, rękopisy nie płoną), ratowanie zwierząt z pożaru (zakładamy szmatę na łeb; uwaga - nasza kobyła boi się bardziej szmaty niż ognia), zadaje wreszcie pytanie, które nie daje z kolei mi spokoju.

Czy ten koń w ogniu cierpiał jak Pan Jezus w cierniowej koronie? 

3 komentarze:

  1. No to poprawniej słowo jest niepalne bo nie istnieje to tylko nieistotna projekcja wyobraźni, czasem może zapanować na chwile nad czasem i przestrzenią. Książki są wyjątkowo łatwopalne, dlatego do historii przechodzą tylko te, które miały szczęście niekoniecznie najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest, tak jest, tak się pocieszam, hihi;)

      A dzie jest wpis o końskich grzechach? Ja go nie kasowałem.

      Usuń
    2. A i czy był snem boga konia.

      Usuń