niedziela, 1 stycznia 2017

Postprawda, czyli będzie gorzej

Drogi Marcinie, 

słownik oksfordzki, w którego onlajnową wersję muszę codziennie wtykać nos uznał postprawdę za słowo roku 2016. Dla porównania - w 2015 słowem roku był(o? y?) emoji. Ta tendencja wskazuje na to, że wpadamy po uszy w gówno. 

Ale od początku. Po tym jak rozmawialiśmy przez telefon o postprawdzie, wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że to ważne. Zaczęło się od Radka Wiśniewskiego, który jako poeta i prozaik i w ogóle człowiek słowa używa jeszcze słów po staremu, tzn. tak, jak się ich używało, gdy mówiło się, że są mocniejsze od miecza. Jak ludzie ludziom gotowali ten los tym razem w Syrii Radek wymyślił dobrą akcję. Chodziło o pisanie maili do ambasad Syrii i Rosji, żeby jedni i drudzy nie mordowali, do pani premiery, żeby mając do dyspozycji cały ten aparat uratowała przynajmniej część ludzi do uratowania, nie patrząc na to, że jej słupek może od tego opaść. 

Tego typu akcje przed postprawdą miały ten plus, że nawet jeśli nie wpływasz na odbiorcę, to przynajmniej dając znać komuś, kto robi brzydkie rzeczy, że robi brzydkie rzeczy, sprawiasz, że czuje się niekomfortowo. Bo jednak robienie brzydkich rzeczy to wstyd jest.

Ale, ale. Postprawdę należy definiować nie jako określony typ wypowiedzi, ale jako typ dyskursu, w którym zdania twierdzące nie mają wartości logicznej, tylko, jak wszelkie performatywy, są skuteczne albo nieskuteczne. I owszem, już dawno kognitywiści nauczali, że wszystko jest performatywem, że cokolwiek mówimy to działamy, ale zmieniły się zasady fortunności wypowiedzi. Niezgodność wypowiedzi z prawdą już nie czyni jej nieskuteczną.

A wiem, bo mam podobne hobby jak Radek, tzn. piszę czasem do ludzi. A to pytam pana z gazety rzeszoski, co ma ogarniać komentarze pod tekstami, czy mu nie przeszkadza, że zostawia te wzywające do mordowania do ludzi. Albo pytam rzeszoski IPN, czy patronowanie imprezie, na której jakaś dobra dusza proponuje mordowanie Ukraińców nie jest czasem trochę obciachowe (zauważ, nie pytam o samo w sobie patronowanie imprezom narodowych socjalistów, jestem miły). Pisałem też ostatnio do pani, która w rzeszoski gazecie stworzyła tekst o pojednaniu polsko-ukraińskim. Tekst był o tym, że, owszem pojednanie by było, ale te złe Ukraińce ciągle coś muszą spierdolić. A to wyjdą z procesją na ulicę i trzeba im w ryja dać, a to zaproszą zespół, który co prawda rzezi wołyńskiej nie popiera, ale przecież mógłby. W tekście były nawet dwie strony: narodowcy i kibice uważający, że Ukraińcy to mendy nieprzejednane prowokujące i anonimowi Ukraińcy mówiący że Ukraińcy to mendy nieprzejednane prowokujące.

Spytałem autorki, czy ona tak świadomie. Wywiązała się wymiana korespondencji, w której byłem miły i kochany i nawet wskazałem pani paluchem, w którym miejscu podaje fałszywe informacje jako prawdziwe. Pani autorka stwierdziła, że każdy ma prawo do swojej opinii, że dla mnie informacje są fałszywe, a dla niej nie. I cześć pieśni.

I tak to już bedzie w postprawdzie. Nie będzie już głupio np. twierdzić, ze wrzątek jest zimny, bo może dla kogoś akurat faktycznie zimny jest. Tzn. nie będzie głupio twierdzić, dopóki będzie zapotrzebowanie na twierdzenie. W postprawdzie nie będzie wstydu. Słowo, jakkolwiek niby mocniejsze niż kiedykolwiek, będzie rozbrojone na trzy ameny.

Jeśli masz jakieś talenta plastyczne, bierz się za sztuki wizualne. 

4 komentarze:

  1. Słowa już nic nie znaczą. Owszem, znaczą, ale tylko w przypadku kogoś, kto jest namaszczony do posiadania racji. Rosną Elojowie i Morlokowie. Na słowa jest za późno.

    OdpowiedzUsuń
  2. owszem, słowem obecnie można sobie mordę obetrzeć alboli też obić siedzenie w golfie, ale to nie znaczy, ze nie należy próbować go używać ku poprawie tego najponurniejszego ze światów na nieco lepszy i jaśniejszy. wiadome, świat się prawdopodobnie nie przesunie ani na jotę, bo ma miejsce siedzące z którego dobrze widać i w ogóle blisko do maszyny z popkornem, ale wiele słów czasem, jako ten bąk puszczony w towarzystwie, może zmusić trochę świat do odsunięcia krzesełka, czego dowodzą akcje takiej na ten przykład Avaaz. milczenie wobec kurestwa świata tego, popycha na to krzesełko najwygodniejsze również tych, którzy milczą, a to znaczy, ze warstwy pluszu uwalanego tłustymi plamami z masła z łuskami kukurydzy pod nogami i puszkami po koli (E.coli) jest coraz więcej, a skóra coraz grubsza. trzeba mówić, trzeba pisać i gdyby myśleć, że to nic nie da, to by się hominid nie podniósł na nogi, bo na czterech wszakże wygodniej, czego dowodzi stan wyjęty spod kontroli alkometru ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzoś pesymistyczny z nowym rokiem. Ale jeśli znajdziesz dziesięciu takich, co mowa ich tak, tak, nie, nie, to uznasz, że słowo generalnie i globalnie jest rozbrojone? Ja, przez wzgląd na tych dziecięciu, zachowam nadzieję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E nie, nie pesymistyczny. Słowo nie jest rozbrojone. Słowo jest groźne jak cholera, przecież ci wszyscy ludzie, którzy chcą mordować bliżej nieokreślonych obcych zostali do tego stanu doprowadzeni słowem właśnie. Po prostu w sytuacji, gdy nie ma kategorii prawdy i kłamstwa, zwalczanie złego słowa jest trudniejsze niż drzewiej. Ale o taktykach walki i strategiach przetrwania w następnej noci będzie.

      Usuń