sobota, 1 grudnia 2012

Ale by gonić go

Nie pamiętam już komu sprzedałem koanopolo albo Coelhizm mój o tym, że najlepszym sposobem na złapanie konia jest niełapanie go. no bo chodzi o to, że bydlątko prędzej czy później stanie, trawę zacznie żreć, uspokoi się i złapać się da. Ale brzmi fajnie, nie?

No to odwołuję, a w każdym razie uzupełniam kanon koanopolo o kolejne: czasem jednak najlepszym sposobem na złapanie konia jest łapanie go.

Dzieje się to w momencie, w którym nie ma trawy, bydlątko przystaje na krótko, bo nigdzie nie ma po co i w ogóle. W ten to sposób zrobiłem dzisiaj świńskim truchtem cztery kilometry około po lesie i polach, dumając nad aktywizmem i pasywnością, a także różnicami między króliczkiem a kobyłą.

2 komentarze:

  1. Tak się kończy czytanie koniom wierszy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytać koniu można. Byle się nie uśmiał, bo to będzie miażdżąca krytyka.

    OdpowiedzUsuń