środa, 14 listopada 2012

Prof. X, czyli dyskryminacja chłopa

Pani prof. X siedzi ze swoją psiapsiółką, dr Y i radzą o czemśtam, uczonym zapewne. Musze się przed frontem pluton u egzekucyjnego w składzie babskim z czegośtam tłumaczyć. Romantyczna wersja byłaby taka, że nie mogę jechać w Beskid Niski robić badań teraz, tylko latem, bo mi się syn urodził. Ale wersja realna była pewnie taka, że nie uporałem się na czas z jakimiś administracyjnymi pierdołami typu odfajkowanie jakichś straszliwie ważnych godzin czy złożenie podania o pozwolenie na oddychanie w obrębie uczelnianych budynków lub Królewskiego Stołecznego Miasta K. w samej jego cesarsko-królewskiej osobie, ale też z powodu synowego porodu.
No to się tłumacze. Pani prof. X łaskawie się zgadza, po czym rzuca wybornym żarcikiem ,,Ale trzeciego chyba nie planujecie''. Po czym następuje wspólny rechot X i Y.

Tego rechotu nie zapomnę nigdy.

W sumie nie wiem, czemu. W końcu cały tzw. trzeci stopień studiów piąty już rok jest jednym wielkim pasmem szarpaniny z wielkim, bezrozumnym administracyjnym stupokojowym i stubiurkowym debilem, przetykanym (pasmem, nie debilem, oczywiście) spotkaniami z mądrymi ludźmi. Nawet takie kurioza jak zdanie mgr Elżbiety Barszczewskiej, starszego referenta administracyjnego ,,Ja wiem, że to absurd, ale takie są przepisy'' wspominam nawet miło, jako anegdotę dobrą do piwa lub opowiadania w pociągu, o ile oczywiście nie jedziemy ze sztudenciakami ze słuchawkami srajfonów na uszach.
Może chodzi o to, że jako osobowość neurotyczna biorę takie duperele za wpierdalanie się ciągnikiem marki Białoruś w moją sferę intymną.
A może chodzi o to, że to był zwykły seksistowski tekst dyskryminacyjny. Jakoś czuję, że studentce-matce prof. X by czegoś takiego nie powiedziała, bo matka jest w Polszcze świętością i słusznie, bo jest tylko jedna i sratatata, a poza tym równouprawnienie, dżender i inne wytrychy. Studentowi-ojcu już można pojechać, ojcu można, ojciec, który chce się zajmować dzieci to po prostu chłop z fanaberiami, które można mu wybijać z głowy.
To był pierwszy raz. Do tego momentu jako chłop byłem dyskryminowany jak reszta chłopów -  czysto kulturowe. A to miganie się od wojska czy upokarzająca komisja poborowa, a to funkcjonowanie w kulturze przemocy, w której bije się mężczyzn bądź wywiera na nich presję, żeby bili - ok, to mnie nie ruszało jakoś, bo to dzieliłem z innymi chłopami.
Ale w sytuacjach dyskryminacyjnych jako ojciec chłop jest sam, przeciwstawiony zdychającemu patriarchatowi, rechoczącemu matriarchatowi i pierdyliardowi głupich instytucji.


22 komentarze:

  1. Wygląda na to że chłopa Radwańskiego trzeba gnębić jak za caratu.Wtedy pisze coraz lepsze teksty.Nobel na horyzoncie.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja szczerze gratuluję planowania. Poziomu tekstów również, ale na drugim miejscu:)
    TW

    OdpowiedzUsuń
  3. Czujesz się zaszczuty przez baby, bo powiedziały coś niestosownego. Czyli nareszcie wiesz, co na co dzień czują kobiety, które:
    - nie mogą przejść spokojnie etapu rekrutacyjnego do pracy bez pytań o to, kiedy będą miały dzieci i ile;
    - słyszą po powrocie z macierzyńskiego, że nie są już tak wydajnym pracownikiem, bo czasem będą brały chorobowe na dziecko, więc trzeba je zdegradować;
    - gdy zachodzą w ciąże w czasie studiów, słyszą od wykładowców teksty "trzeba było częściej rozkładać książki, nie nogi";
    - kiedy chcą nakarmić dziecko w tzw. strefie publicznej (do której oczywiście przez pierwsze trzy lata życia dziecka w ogóle nie powinny mieć wstępu), słyszą "schowaj te doje, cielna krowo";
    - gdy zajdą po pierwszej ciąży szybko w drugą ciążę, słyszą "wpadka, czy planowane? pewnie wpadka";
    - gdy chcą wracać do pracy po macierzyńskim słyszą, że są wyrodnymi matkami, a gdy chcą zostać w domu - że nierobami;
    - gdy po roku małżeństwa para nie ma dzieci, słyszy: "nie wiesz, jak to się robi? może wam pokazać?";
    - no i generalnie do któregoś roku życia jest traktowana jako przedmiot, a nie podmiot. Teksty typu "fajną masz dupę", "ssałbym takie piersi", obsceniczne gesty, traktowanie, jakby była głupią, nieznającą się na niczym ozdobą faceta, to coś, co było udziałem, jak sądzę, większości kobiet.

    Nie zmyśliłam tu niczego, większość tych rzeczy spotkała mnie lub moje znajome. Więc naprawdę wierz mi, ze jeden przypadek rechoczącego matriarchatu, jak to nazwałeś, nie jest powodem, by narzekać na swoją kondycję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że się chujowo poczułem. Wiem, że posiadanie siusiaka odbiera mi to zaszczytne prawo.

      Na następny raz podziękuję.

      Usuń
    2. Chyba się naprawdę arcyźle poczułeś, skoro piszesz to po kilku latach (jak rozumiem, masz już przecież trzecie dziecko, więc ta rozmowa nie była wczoraj).

      Po prostu śmieszą mnie faceci, którzy narzekają, że raz na 30 lat usłyszą coś seksistowskiego, co jest związane z byciem ojcem. Kobiety słyszą to na co dzień, ale przecież "Jakoś czuję, że studentce-matce prof. X by czegoś takiego nie powiedziała, bo matka jest w Polszcze świętością i słusznie, bo jest tylko jedna i sratatata, a poza tym równouprawnienie, dżender i inne wytrychy." Albo żyjemy na innych planetach, albo po prostu wolisz widzieć źdźbło w oku innych.

      Usuń
    3. Jak pisałem, tego ani podobnych przypadków nie zapomnę.

      Ale oczywiście nie będę o tym pisał, bo przecież nie mam prawa, no chyba żeby ktoś codziennie mi mówił, że mam fajną dupę.



      Usuń
    4. Masz prawo, Twój blog, Twoja sprawa. Ale ludzie tu zaglądający, dopóki nie zaczniesz moderować komentarzy, będą mogli wyrażać swoja opinie na tematy poruszane przez Ciebie. Nie zawsze zgodne z programem.

      A wracając do tematu to bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że mężczyznom też jest ciężko. Mnie samą drażni, gdy słyszę teksty "co to za facet, który płacze", "co to za facet, który nie zarabia 10 tys. PLN", "prawdziwy facet umiera za ojczyznę" etc. To jest seksizm, który, jak wiadomo, dotyczy nie tylko kobiet. Niemniej jednak uważam, że poniekąd sami mężczyźni sobie zgotowali ten los, tak jak i los kobiet.

      Usuń
  4. I oczywiście wiem, że baby, które nie rozumieją, że dla ojca łączenie pracy, studiów i wychowywania dzieci jest trudne nie tylko organizacyjnie, ale i emocjonalnie, baby, do których nie dociera, że ojciec ma dokładnie takie samo prawo do elastycznego czasu robienia wszystkiego, jak matka, bo ma taką samą potrzebę kontaktu z dzieckiem też musiały przejść wiele dyskryminacyjnych sytuacji w życiu, ciężko miały, bo do szkoły pod górkę, wiater wieje, a tu jeszcze cycki się obijają, jak się z tej górki do domu idzie.

    Wiem.

    Wiem i jeśli to ma być usprawiedliwienie czegokolwiek, to mam to w dupie - traumy własne nie zwalniają od empatii. Nie mówię nikomu, że possałbym jego cyce, nie pytam znajomych niezależnie od płci o wpadki, nie mówię pracującym matkom, że są wyrodne, etc. Tego samego oczekują od ludzi naokoło, niezależnie od płci, także w stosunku do mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To powiedz mi, dlaczego skoro od pewnego czasu funkcjonują urlopy ojcowskie (2 tygodnie na dziecko - może mało, ale zawsze coś na pierwsze trudne chwile po porodzie), to statystyki pokazują, że decyduje się na nie niespełna co dziesiąty ojciec? Jak to jest z tą taką samą potrzebą kontaktu z dzieckiem?

      Usuń
    2. Tak całkiem na marginesie - dwa tygodnie to jest nic.

      Jak jest z potrzebą? Normalnie. Tzn. ja mam, a w imieniu całej połowy ludzkości wyposażonej mniej lub bardziej hojnie w siusiaki nie mogę się wypowiadać. Jak zwykle w wypadku problemów społecznych przyczyn jest pewnie kilka działających równolegle. Poza tą, której działanie założyłaś, czyli że chłopy to zimne buce, weź pod uwagę inną. Ktoś o urlop musi poprosić, ktoś inny go musi udzielić, tzn. dla fanaberii faceta, który chce pobyć z dzieckiem zdezorganizować pracę firmy na caaaaałe dłuuugie dwa tygodnie.

      Usuń
    3. Napisałam, że to jest mało, to jest dramatycznie mało. Ale lepszy rydz niż nic. A mimo to tylko 10% mężczyzn chce wykorzystać te 2 tygodnie.

      Mówisz, że ktoś musi udzielić tego urlopu. Urlopu udzielają przełożeni. Skoro statystycznie większość przełożonych to mężczyźni, to oznacza, że sami mężczyźni patrzą krzywo na mężczyzn, kiedy Ci chcą być ojcami na pełen etat. Wracamy do punktu wyjścia.

      Nigdzie nie napisałam, że chłopy to zimne buce, to Twoje nadinterpretacja. Po prostu jest mało mężczyzn, którzy potrafią i chcą się zaangażować w bycie ojcem na pełen etat. Większość cieszy tylko ta jasna strona rodzicielstwa - zabawy, gry, może czasem karmienie. Uważają, że po powrocie z pracy mogą pobawić się z dzieckiem i tyle. Znowu garść danych statystycznych - pracujący mężczyzna za zajmowanie się dzieckiem przeznacza około 36 minut dziennie. Na co najczęściej je przeznacza - właśnie na gry, może czasem pomoc w lekcjach. A praca przy dziecku to podcieranie, przewijanie, mycie podłóg i sedesu, gotowanie, pranie, układanie na półkach etc. Mężczyźni tego zazwyczaj w domu nie robią (są wyjątki, choć osobiście nie znam), gdyż uważają, że skoro pracują, to nie muszą. Poza tym muszą mieć czas na swoje pasje, na swoje spełnianie się. I nikt im nie mówi, że są złymi ojcami, wręcz przeciwnie, że są zaradni, że ambitni. Natomiast kobieta nie dość, że często pracuje zawodowo, to jeszcze potem zasuwa na pełen etat bez urlopu nie tylko jako matka, ale i jako kucharka, sprzątaczka, pomywaczka etc.

      Podsumowując - potrzeba jest zmiany myślenia samych mężczyzn - zarówno zmiany myślenia o sobie, jak i o kobietach. Potrzeba więcej Januszów Radwańskich, którzy uważają, że wychowanie dziecka to proces, w którym i ojciec, i matka powinni wkładać tyle samo czasu, zaangażowania i emocji. Ale nie wiem, ile czasu upłynie, zanim tak się stanie. I jest to wina samych mężczyzn, którzy pielęgnują zaprzeszłe mity i stereotypy dotyczące płci z uporem godnym lepszej sprawy.

      Usuń
    4. Myję sedes.

      Powielanie patriarchalnnych schematów to działka bab i chłopów (bo tych chłopów ktoś tak przecież wychowuje, matki mają tendencje do angażowania w prace domowe raczej córki niż synów, etc.) Zresztą, jak zauważyłaś, patriarchat godzi i w baby, i w chłopów, bo też i jest systemem władzy, a każdy system władzy jest opresyjny.
      Osobna działka to jest dyskryminacja rodziców jako taka, z trójką dzieci nie dostaniesz kredytu, niezależnie od tego, czyś baba, czy chłop.
      A VAT na prezerwatywy to 7%. A na dziecięce buciki -22. Tyle na temat polityki prorodzinnej.

      Usuń
    5. Oj, wymieniać można by wiele - dofinansowanie in vitro, ale zamykanie szkół; głosy o darmową antykoncepcję - ale brak darmowych posiłków dla dzieci w szkołach etc. Tym większy masz mój szacunek, że macie trójkę fajnie wychowywanych (jak wynika z bloga) dzieciaczków i żyjecie sobie zgodnie, i że chcesz być prawdziwym tatą, a nie takim mitycznym, z doskoku.

      A jeśli chodzi o patriarchat to jeszcze długa droga przed nami, bo w końcu jak dziecko ma się nauczyć, że role społeczne tworzymy sami, skoro w szkołach, w reklamach, w telewizji widzi, że to mama podaje kolacje wigilijną całej rodzinie, że reklamy proszków do prania kierowane są do kobiet, a wiertarek udarowych i samochodów do mężczyzn, że zadania w podręcznikach brzmią "mama umyła pięć szklanek, trzy talerze i jeden ganek. Ile naczyń umyła mama?", że dziewczynki maja być ładne, a chłopcy silni? Masz jakiś pomysł?

      Usuń
    6. Dłuuuga i ciężka praca u podstaw. Staram się gryźć w język, etc. Bo jednak jak usypiam córkę najmłodszą, a syn obok też jeździ z wózeczkiem tylko że lalczynym, to odruch jest taki, żeby go posłać go do samochodzików czy innych tam karabinów (których nie ma), ale trza się ugryźć w język właśnie. W ogóle na razie nie mam lepszego pomysłu na walkę z szatanem i sprawami jego.

      Usuń
    7. A co zrobisz, gdy Ci córka wróci z przedszkola i zażyczy sobie "my little pony" albo innych różowych świństw, bo tylko róż jest dla dziewczynek (sytuacja autentyczna)?

      Albo syn usłyszy w szkole, że nie powinien płakać, bo nie jest babą, albo jak go kolega uderzy to ma mu oddać, bo nie jest babą? (druga autentyczna)?

      Bo widzisz, Ty w domu możesz dziecku wiele tłumaczyć, ale grupa rówieśnicza wie swoje i od pewnego momentu będzie miała większy wpływ na Twoje dziecko niż Ty sam. Co wtedy?

      Usuń
    8. Nie wiem, recepty ni ma. Coś się wymyśli, taką mam nadzieję.

      Usuń
  5. O czym wy piszecie?Tutaj jest problem nawet z dzień dobry ,proszę dziękuję ,do widzenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. A mnie zadziwia hipokryzja tej pani.Chce szacunku do siebie jako kobity,a sama olewa swojego pracodawcę, udzielając się tu w godzinach pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie, kto pracuje o siódmy?

      Usuń
    2. Mosz Waść zygor przestawiony .

      Usuń
    3. Jeśli piszesz o mnie, czyli o osobie, która tu się udzielała wczoraj, to wiedz, że pracuję w systemie zmianowym - wczoraj i dzisiaj na wieczór - od 18:00 do 2:00 w nocy. Więc nie pisałam tu niczego w godzinach pracy.

      Usuń
    4. cool! T o wcześnie wstajesz po takiej nocce.;)

      Usuń