poniedziałek, 31 marca 2014

Jak zepsuć słowo

A jak ostatnio miałem zadedykować wiersz, to nie użyłem słowa dedykuję, poświęcam. Chociaż chodziło o żywego ludzia. Oczywiście, zrobiłem sobie od razu psychoanalizę na kolanie, bo jak coś się dzieje z językiem, to dzieje się głębiej.
I okazało się, że słowo dedykować jest zepsute. Jego znaczenie, zarezerwowane dla dzieł sztuki zostało rozmyte przez wszystkie frazy w rodzaju skaner dedykowany do fotografii, dedykowany samochód, aparat, etc. Niedługo usłyszymy o papierze dedykowanym do dupy. Słowo dedykowany weszło do marketingowej nowomowy. Zostało zepsute, bezpowrotnie może.
O dedykowanym pisał ostatnio Mariusz Szczygieł, że bierze się to stąd, że marketingowcy uznali, że słowo dedykowany będzie lepiej trafiać do klientów, którzy poczują się wyjątkowo. Jak człowiekowi zaoferują komputer dedykowany, to się poczuje jak jakaś Laura, której Petrarca serwuje sonety.
Akurat, przy całym szacunku do Szczygowego pisarstwa, sranie w banie. Dedykowany zaczął się panoszyć po polszczyźnie mniej więcej 3-4 lata temu, jednocześnie ze słówkiem budżetowy używanym w znaczeniu tani. Oba słówka przywędrowały z angielskiego,gdzie coś może być budget albo dedicated.  I takie właśnie mogą być produkty. Szczygieł widzi w zepsuciu dedykowanego  efekt jakiegoś świadomego działania, ale nie, ni chujeczka, to wynik bezmyślnego kopiowania. To dzieło ludzi, którzy po polsku nie czytają, a po angielsku też nie wchłaniają Szekspira i Blake'a, tylko instrukcje obsługi, foldery reklamowe i branżowe pierdoły. I przenoszą te angielskie nawyki na polszczyznę, psując ją, odbierając słowom ich właściwe znaczenie i ciężar. A ja lubię, jak słowa jakiś ciężar mają.

To już wolę zrezygnować z dedykowania. To już lepiej zapożyczyć poświęcenie, którego związek ze sferą sacrum co prawda się zatarł, jak w wypadku słówka kiermasz czy charyzmatyczny, ale ten związek tam przecież jakoś tam jest. I fajno, bo jednak jakkolwiek na co dzień sobie myślę, że poeta czy pisarz to jednak ludzie, którzy robią w dzialce gospodarki usługi dla ludności, to jednak są takie momenty, kiedy nie mam wątpliwości, że o dział poświęcanie  da się w tych fachach zahaczyć.

19 komentarzy:

  1. A ja tam nigdy nie lubiłam "dedykowania". "Poświęcenie" jest... jakby to... takie bardziej z serca, z pracy rąk, z nieprzespanych nocy, z głębi i ważności. Co nie znaczy, że mnie nie wzrusza niedola nieszczęsnego "dedykowania". Bida w kraju, bida w języku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, to też część konotacji słowa. Jeszcze niezepsutego, dodajmy.

      Usuń
  2. No... żeby taki wiersz napisać, to autor musi się trochę poświęcić.A czy lewicującemu artyście wypada się święcić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale muszę najpierw abortować kilka płodów i obrazić uczucia religijne trzech gruyp religijnych (w tym obowiązkowo katolików), inaczej wyrzucą mnie z Kominternu i zajebią jak Trockiego. Czy Sz. Anonim ma jeszcze jakieś błyskotliwe uwagi?

      Usuń
    2. Zwracam tylko uwagę, że dwie matki ssiesz.Innemi słowy masz rozdwojenie jaźni.

      Usuń
    3. Nie. Dajesz tylko dowód myślenia szufladkami i ograniczonej wyobraźni.

      Usuń
  3. pamiętaj też, ze słowo "poświęcenie" ma też znaczenie rezygnujące : D

    kiedyś wpadłam w istny obłęd z powodu wielorakości znaczeń, milczałam, bo powiedzieć cokolwiek było nie sposób, kiedy się te znaczenia nasuwały i mieszały. jak w krzywym zwierciadle. normalnie musiałam sobie terapię słowa zrobić, !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Ale i jest konotacja z ofiarą, taką w sensie podstawowym, z kozy albo innej dziewicy.

      Tak, mówienie jest trudne, ale i słuchanie jest trudne. Bo czasami jest tak, że odcyfrowuję przekazy ukryte, co do których nie jestem pewien, czy są celowe, czy są tylko wynikiem nieprecyzyjnego posłużenia się językiem przez rozmówcę.

      Usuń
    2. oczywista sprawa, tak czy siak słowo to opiera się o krew pot i łzy (vide Izaak tudzież inne baranki całopalne). lotka czuje się zaszczycona zwłaszcza, że wiersz jest barzo dobry

      Usuń
  4. aha i to o czym piszesz, powinno się trzymać ludzi o niskiej wrażliwości na język od na ten język wpływania. acz papier dedykowany dupie dość mi się podoba! ; D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Chrobry wybijałby zęby, ja bym łamał nadgarstki, to utrudnia klawiaturowanie. Kłopot polega na tym, że ludzie sa przekonani, że każdy, kto posiadł umiejętność ślabizowania, umi czytać, a każdy, kogo szkoła nauczyłą jako tako stawiać litery pisać nie tylko umie, ale i powinien. Ludzie nie mają pojęcia, jak precyzyjnym, subtelnym i delikatnym narzędziem jest język.

      Usuń
    2. "Ludzie nie mają pojęcia, jak precyzyjnym, subtelnym i delikatnym narzędziem jest język"

      czasem skróciłabym to do jednej formuły "pierdolą od rzeczy" ; )

      Usuń
    3. Pierdolenie od rzeczy nie jest złe. Każdy lubi i czasem pierdoli od rzeczy. Kłopoty zaczynają się, gdy nie tylko autor pierdolenia nie jest świadomy, że od rzeczy ono, ale i jego odbiorcy też.

      Usuń
    4. to oczywiste, mówię o poważnym pierdoleniu od rzeczy

      Usuń
  5. *z dala

    (tam trzeba wstawić z dala) ; D

    OdpowiedzUsuń
  6. Panie, to jeszcze nic, mnie Pańska witryna za każdym razem zapytuje, czy jestem już członkiem (gapy odsyłam na prawą burtę).

    OdpowiedzUsuń
  7. Relatywizm płciowy, konserwatyzm lingwistyczny, początek rozdwojenia jaźni?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisząc chujeczka/ cipeczka powinieneś używać to relatywnie.

      Usuń
    2. Szuflady, szufladki, łaty, łatki, projekcje własnych wyobrażeń o rzeczywistości zamiast rzeczywistości. Smutne.

      Usuń