wtorek, 1 grudnia 2015

Nowy serial kryminalny z akcją w Tarnobrzegu

Było ciemne popołudnie, a powietrze pachniało siarką. Dzień jak co dzień w Tarnobrzegu. Aspirant Kocuń stał już trzecią godzinę na miejscu zbrodni, usiłując zrozumieć, co się stało. Na otoczonym biało-czerwoną taśmą skwerku pracowali technicy. Pośrodku na twarzy leżał około 30-letni mężczyzna, z jego pleców wystawała siekiera. - No cłooo wy tam Kooocuń, a? - z charakterystycznym białostockim akcentem zapytał inspektor Hożejko. Był niezadowolony.Trup na kwadrans przed końcem zmiany zapowiadał nadgodziny, a jego podwładni, jak zwykle, nie radzili sobie z sytuacją. - Wiecie, co się stało? - spytał, chociaż spodziewał się odpowiedzi. - Na razie nic nie mamy - odparł Kocuń, z zakłopotania przyszywając sobie piątą aspirancką gwiazdkę. Ale odetchnął, oto bowiem u wylotu skweru, na charakterystycznej hulajnodze, z rozpoznawalnymi rozwianymi połami świeckiego stroju ceremonalnego jechał on. Mistrz ceremonii ślubów humanistycznych, mówca na świeckich pogrzebach - ojciec Ateusz. Zdawkowo przywitał się z policjantami. Hożejko udał, że go nie widzi, ani że nie dostrzega tego, jak podchodzi do niego Kocuń i półgębkiem pyta: - Co ojciec o tym myśli?
Ojciec Ateusz uważnie rozejrzał się po miejscu zbrodni. - Proszę zauważyć, że denat ma zegarek na prawej ręce, czyli jest leworęczny, natomiast leży z prawą ręką uniesioną nad głowę w geście obronnym. Zastanawiające, prawda? Tylną kieszeń ma wypchaną, nosił w niej portfel, ale portfela nie ma. Z kieszeni kurtki wystaje natomiast telefon - on nie zginął. Zwróćcie też uwagę na jego buty. Wszędzie naokoło jest czysto, ale one są ubłocone. czy to nie dziwne? - w miarę jak ojciec Ateusz mówił, zgromadzili się wokół niego wszyscy policjanci i technicy, chwytając w lot każde jego słowo, a praktykantka z pionu dochodzeniowo-śledczego robiła nawet notatki.
- Czyja to wina? - wyszeptał zdumiony przenikliwością ojca Kocuń. - Mam pewne podejrzenia- usłyszał.  Ojciec Auteusz powiódł po wpatrzonych w niego twarzach wzrokiem. Uniósł rękę z wyprostowanym wskazującym palcem. na jego drżącym lekko opuszku skupili wzrok wszyscy. Ojciec Ateusz strącił nim szczypawkę z nogawki. - Winny jest brak dostatecznego rozdziału kościoła od państwa.

Hożejko westchnął. Czekał go ciężki miesiąc.

4 komentarze:

  1. jak w każdym dobrym kryminale, rozwiązanie zagadki zaskakuje czytelnika, choć jest przecież tak oczywiste z logicznego punktu widzenia :-]

    OdpowiedzUsuń
  2. ryję. ale hulajnoka mnie razi! w sensie w tym zapisie

    OdpowiedzUsuń