Czy Maja Staśko jest nieoliberałką?
Clickbaitowy tytuł mamy za sobą. Teraz asekuracyjny początek i kolejny punkt jazdy obowiązkowej będzie za nami. Więc: poezja i krytyka zaangażowana są ważne i świetnie, że są w polskim dyskursie. Zwrócenie uwagi na etyczny aspekt literatury było potrzebne. Niezbędbe. Cudnie, że jest.
I teraz jest to ale, które musi nastąpić. Ale. Język, którym posługuje się Maja Staśko jest obosieczny.
Po pierwsze: mówiecnie o pracownikach literatury z jednej strony zwraca uwagę na sytuację ludzi zaangażowanych w powstawanie książek, o których się nie mówi, nie myśli i które się w tym okołoksiążkowym dyskursie pomija - redaktorów, tłumaczy etc. Z drugiej strony kryje się w tym pułapka, bo jeśli poeta/poetka jest pracownikiem, to wytwarza produkt. No przecież nie cud, bo wiersz nie jest cudem. A jeśli wytwarza produkt, to on podlega prawom rynkowym. Jeśli nikt produktu nie kupuje, to dlaczego pracownik literatury ma oczekiwać jakiegokolwiek wsparcia? Dlaczego się po prostu nie przekwalifikuje, nie przeprowadzi, nie dostosuje produktu do potrzeb rynku?
Tak że wiecie, jak się człowiek za bardzo skupi na myśleniu o tym, że wiersz nie jest cudem, to może wpaść od drugiej strony w tę samą pułapkę, co zawsze.
Po drugie: w koncepcji nieistnienia sztyki niezaangażowanej, w myśleniu o sztuce nieangażującej się politycznie jako o sztuce angażującej się przez sam ten gest rezygnacji z zangażowania po stronie dyskursu dominującego (czyli niefajnego w 99 na 100 przypadków) luki nie ma.
Ale jest mi z tym myśleniem niefajnie jednak, bo mam wrażenie, że w tej koncepcji literatura jest zredukowana do wyboru ideologicznego leżącego gdzieś tam w tekście albo i poza nim. Nieważne jest to, że rzuciła cię dziewczyna, umarł ci chomik albo ładnie ci krzaki kwitną pod blokiem - tekst o tym, co się dzzieje z tobą i w tobie jest neoliberalny albo antyneoliberalny, w zalezności od tego, kto dzierży dyskurs w łapce i komu szpili w nią nie wbijasz tekstem o chomiku, dziewczynie, krzakach.
Życie składa się z relacji władzy i własności, ale nie tylko. To, co jest poza tymi relacjami znika w tym sposobie myślenia o literaturze i trochę mnie to martwi.
No, i tyle.
nee, po prostu jest cudem i też jak się cudem świetny uda, to jest świetnie, ale kiedy oczekujesz utrzymywać się z robienia cudów w dzisiejszych czasach, to ten.... wiesz.... kiedyś było łatwiej...
OdpowiedzUsuńsię to nazywa presti coś tam aligator chyba! a nie, introligator!
: ]