sobota, 20 września 2014

Taczką do gwiazd

Znajduję na kole do toczek napis: Not for highway use" i już wiem, że są na świecie ludzie, którzy się nie szczypią, którzy stawiają sobie nieosiągalne cele i ruszają w ich kierunku.

piątek, 19 września 2014

Okres



Idę przez ogródek jordanowski. Na ławce siedzi młody człowiek, normalny, w kapturze, z gatunku młodych człowieków, którzy w miastach pytają, czy masz, kurwa, jakiś problem cwelu jebany, a na wsi po prostu mówią ci dzień dobry, bo tak. Siedzi też normalnie, klasyczny przysiad z przygarbem, wszystko w normie.
Idzie k'niemu dwóch kolegów. I w miejscu,  którym mózg spodziewa się normalnego elo elo, jeden z nich generuje:

Nie masz podpasek? Okres mi się zaczął!


Czy ktoś z państwa wie, co tu się odpierdala?

czwartek, 18 września 2014

O wyższości omletów nad społeczeństwem.

Wszystkie numery  Kultury są już w internetach. Choćby przyszło sto sejmów i każdy zjadłby sto tysięcy sojowych kotletów, i każdy nie wiem, jak się wytężał, i ogłosił sto przyszłych lat rokiem Miłosza, Szopena, czy innego ważnego nieboszczyka, to nie zrobią polskiej kulturze tak dobrze, jak strona www.kulturaparyska.com. 

I tak na przykład natykam się w numerze z grudnia 1968 roku na tekst O frustracji i kuglarzach Zygmunta Baumana. Bauman analizuje tam wydarzenia marcowe. Sporo ciekawych rzeczy: między innymi zauważa coś, co się wymyka z perspektywy 50 lat i szkolnej narracji historycznej, a mianowicie, że cały ten protest wziął się z socjalistycznego wychowania, bo to socjalistyczne wychowanie wyrobiło w ówczesnych dwudziestolatkach poczucie, że nierówność szans jest czymś z gruntu złym. Ale ciekawsza jest analiza buntu młodzieńczego samego w sobie. 
Pisze Bauman, że bierze się z samej struktur nowoczesnego społeczeństwa. Że w momencie przejścia ze struktur rodzinnych opartych na wzajemnej pomocy i opiece, z gry o sumie większej od zera (twoja wygrana jest i moją wygraną, nie tracę na tym, że wygrywasz), przechodzi ludź do struktur opartych na konkurencji, włącza się w grę o sumie zerowej (twoja wygrana jest moją przegraną, ty wygrywasz, ja tracę - w tłumaczeniu na polski: mercedes sąsiada jest brakiem mercedesa u mnie). 
Czyli - z tekstu wynika, że społeczeństwo nowoczesne jest spierdolone u podstaw, co człowiek widzi dopiero, jak się z nim trochę intensywniej zetknie. Bardziej, jak zauważa Bauman, w 1968 widzieli to studenci niż robotnicy, bo mieli bardziej pod górkę. 

Tekst się nie zestarzał. Z małą różnicą - teraz studia odwlekają ten moment. Dają miłe złudzenie, że gdzieś to kiedyś po coś będzie. Że cała ta wiedza, w którą ojczyzna nasza kochana wyposaża te tysiące ludziów jest ważna i ważna będzie tym bardziej kiedyś tam kiedyś. 
O tym, że są w dupie, w czarnej dupie zbędności, studenci przekonują się, gdy już jest za późno, czyli po studiach. Skrajnym przypadkiem są doktoranci - ci orientują się w sytuacji, jak już są starzy, mają kredyty/rodziny/hemoroidy od siedzenia po bibliotekach i kozie dupy z nich, nie rewolucjoniści. 

Młody człowieku. Tak, masz rację, społeczeństwo jest zjebane, kieruje się paranoicznymi zasadami, a jego instytucje oparte są na bezbrzeżnej głupocie i/lub okrucieństwie. Nie, twoja zbędna wiedza tego nie zmieni. 

Moja też nie. 

Co robić w tej sytuacji? Można robić omlety. Też niczego nie zmienią, a są przynajmniej dobre. 










sobota, 13 września 2014

Jak oszczędzić czas i pieniądze


Zbrodnicza ideologia dżęder, która zamordowała już 20 miliardów Polaków na całym świecie wciąż zbiera śmiertelne żniwo. Zanim doczytasz do końca ten tekst, 47 osób zarazi sie homoseksualizmem przez patrzenie na tęczę i umrze na HIV, a tymczasem tymczasem w szkołach wiszą krzyże, od czego nasze dzieci, stłamszone w katotalibańskim państwie wyznaniowym zapewne umrą, a wcześniej zagłosują na Kaczyńskiego, sprowadzając na Europę nazizm, faszyzm i Biedronkę od morza do morza.

Streściłem wszystkie przyszłotygodniowe tygodniki opinii, zaoszczędziłem wam czasu i pieniędzy, nie dziękujcie.

piątek, 12 września 2014

Empatia

Warzywniak. Po prawicy i lewicy wejścia na chodniku siedzą kobitki z płodami pól i lasów, prowadzą energiczny dialog zmierzający do ustalenia, która jest głupia i dlaczego ta druga.
Sprzedawczynie w środku powoli upodabniają się do asortymentu swego. Każdy by tak, więc empatyzuję.
- Długo tak?
- Od rana.
- Zmieniają przynajmniej temat?
- Nie

Cała kolejka zamienia się we współodczuwający ślimaczy czułek.

czwartek, 11 września 2014

Jak pielęgnować uprzedzenia, czyli Kresy.pl

Jakiś rok z hakiem temu wrzucałem tutaj notkę o wynikach badań pokazujących, że nauka języka zmniejsza uprzedzenia, nie? To teraz podaję przepis na to, jak uprzedzenia w ludziach wytwarzać i podtrzymywać.
A Adam Słodowy wyjaśni, jak to zrobić na przykładzie portalu kresy.pl. Kresy w wolnych chwilach zajmują się udawaniem portalu krzewiącego wiedzę o tzw. Kresach, czyli wschodnim kawałku dawnej Rzeczypospolitej, czyli Białorusi, Ukrainie, Litwie, Łotwie i Estonii, na co dzień pełnoetatowo manipulują informacjami.
Jak manipulować informacjami, żeby umacniać w ludziach uprzedzenia już posiadane i wytwarzać kolejne? Ano, podając prawdziwe informacje. Byle nie wszystkie.
Prześledźmy sobie wszystkie informacje na Kresach z ostatnich kilku miesięcy. Większość, siłą rzeczy, dotyczy wojny. Te zostawmy.Sporo jest o polityce. Niusy dotyczą głównie  Prawego Sektora i partii Swoboda - ukraińskich nacjonalistów. No i fajno, tyle, że w wyborach prezydenckich Dmytro Jarosz z Prawego Sektora dostał 0,70% głosów, a Ołeh Tjahnybok ze Swobody aż 1,16 %. W sumie w kilkudziesięciomilionowym kraju na chłopaków zagłosowało nieco ponad 300 tysięcy ludzi. Tymczasem czytelnik Kresów może odnieść wrażenie, że nacjonaliści to jakaś główna siła w Ukrainie. I o to, żeby takie wrażenie odniósł, Kresom chodzi. Ale, ale. Ciekawiej się robi, gdy szukamy pozapolitycznych niusów.
A te są przebogate. Że gdzieśtam w Ukrainie otwarli pierwszą świątynię satanistyczną, a jeszcze gdzieśtam zaprezentowali czarno-czerwony traktor. W barwach UPA, jakby kto nie wiedział. Serio - poza wojną i parlamentem całe życie duchowe, społeczne i czort wie jeszcze, jakie, to według Kresów.pl banderowskie traktory i satanistyczne świątynie. 

Oczywiście, dzieje się w Ukrainie kupa innych rzeczy, mogących mieć jakieś znaczenie dla Polaka lub po prostu człowieka interesującego się tym, co ma za miedzą. Ot choćby pierwsze z brzegu wydanie książki ,,Przyjdzie Mordor i nas zje" Ziemowita Szczerka w ukraińskim przekładzie Andrija Bondara. Szczerek jest tegorocznym laureatem Paszportu Polityki, Andrij Bondar tłumaczy rocznie kilkanaście książek, a polskiej literatury przekłada hektolitry i hektary całe. Szczerka tłumaczył w czasie Majdanu, żeby było ciekawiej. Ale o takich rzeczach czytelnik kresów.pl się nie będzie dowiadywał, bo ma być utrzymywany w przekonaniu, że Ukraińcy nie dość, że polakożercy (więc o przenikaniu polskiej literatury do Ukrainy kresy informować go nie mogą), to jeszcze żadnego życia własnego kulturalnego nie mają (więc istnienie wybitnych poetów i tłumaczy, takich jak Bondar, trzeba trzymać przed nimi w tajemnicy). 

Selekcja informacji (traktory-tak, literatura-nie) służy podtrzymywaniu w ludziach poczucia wyższości z jednej strony, a uprzedzeń z drugiej. Hodowanie i wychowywanie czytelnika przydaje się zaś, gdy się wyciąga łapkę po datki, co kresy.pl robią - w końcu który czytelnik poskąpi grosza jedynemu medium pokazującemu obraz świata zgodny z jego wyobrażeniami? I tak to działa. 


sobota, 6 września 2014

Ogólnonarodowe czytanie Sienkiewicza

Dziś ogólnonarodowe czytanie Sienkiewicza. Nie mogę opuścić tej okazji i nie przyłączyć się.

Włala:

,,. Nie masz nic straszniejszego nad wojnę domową... Co to były za czasy, tego nikt nie wypowie, dość, że my i oni byliśmy do psów wściekłych niż do ludzi podobniejsi... Raz dano znać do naszej komendy, że hultajstwo pana Rusieckiego w jego fortalicji oblega. Posłano mnie z moimi ludźmi na ratunek. Przyszedłem za późno. Fortalicja była już z ziemią zrównana. Napadłem jednak na chłopstwo pijane i znacznie wyciąłem, część się tylko w zbożu zataiła; tych kazałem żywcem brać, by ich dla przykładu obwiesić. Ale gdzie? Łatwiej było zamierzyć niż dokonać: w całej wsi nie zostało ani jednego budynku, ani jednego drzewa, nawet hryćkowe grusze na miedzach samotnie stojące były pościnane. Nie miałem czasu szubienicy stawiać; lasu też, jako to w kraju stepowym, nigdzie w pobliżu. Co robić? Biorę ja moich jeńców i idę. Już też przecie znajdę gdzie jaki dębczak rosochaty. Idę milę, idę dwie - step i step, choć kulą potoczyć. Trafiamy wreszcie na ślady jakiejś wioski, było to pod wieczór; patrzę, oglądam się: tu i owdzie kupa węgli, a zresztą siwy popiół; znowu nic! Na wzgórku maluchnym krzyż przecie został, duży, dębowy, niedawno widać uczyniony, bo drzewo nic jeszcze nie sczerniało i świeciło się przy zorzy,
jakoby z ognia. Chrystus był na nim z blachy wycięty i tak właśnie pomalowany, że dopiero z boku zaszedłszy i cienkość blachy widząc poznałeś, iż nieprawdziwe ciało wisi; ale z przodu twarz miał jakoby żywą, od boleści jeno nieco przybladłą, i cierniową koronę, i oczy do góry podniesione z okrutnym smutkiem i żałością. Gdym tedy ujrzał ów krzyż, mignęła mi przez głowę myśl: „Ot drzewo, inszego nie masz” - alem się zaraz zląkł. W imię Ojca i Syna! na krzyżu ich nie będę wieszał! Ale zrozumiałem, że ucieszę oczy Chrystusowe, gdy w jego obliczności każę tych, którzy tyle krwi niewinnej przelali, pościnać, i mówię tak: „Panie miły, niechże ci się zdaje, że to owi Żydowinowie, którzy ciebie na krzyż przybili, bo ci od nich nie lepsi.” Wtem kazałem ich po jednemu porywać, na mogiłkę pod krzyż podprowadzać i ścinać. Byli między nimi starzy, siwi chłopi i pacholęta! Pierwszy tedy, którego przyprowadzono, mówi: „Przez mękę Pańską, przez tegoż Chrysta, pomiłuj panie!” A ja na to: „Po szyi go!”
Dragon ciął i ściął... Przyprowadzono drugiego, ten to samo: „Przez tego Chrystusa miłosiernego pomiłuj!” A ja znów: „Po szyi go!” To samo z trzecim, czwartym, piątym; było ich czternastu, a każdy mię przez Chrystusa zaklinał... Już i zorze zgasły, gdyśmy skończyli. Kazałem ich położyć kręgiem koło stóp krzyża... Głupi ! Myślałem, że tym widokiem Syna Jedynego udelektuję, oni zaś ruchali czas jakiś to rękami, to nogami, czasem rzucił się który jako ryba z wody wyjęta, ale krótko tego było; niebawem wigor opuścił ich ciała i leżeli wianuszkiem cicho. "

H.Sienkiewicz, Pan Wołodyjowski

wtorek, 2 września 2014

Wszystko to wszystko, czego warto chcieć

Sytuacja w Żabce - zbieram się do wyjścia, za mną stoi dziewczę, które własnie dotarło do kasy i mówi proste i jedyne:

,,Chcę to wszystko".

A mnie kubeł miodu wlewa się w serce, bo w końcu wszystko to wszystko, czego warto chcieć. I dobrze, że ktoś to wreszcie powiedział. głośno, bezpretensjonalnie, bez zbędnych ozdobników. Gdyby trafiło na jakiegoś, nie daj Trygławie, poetę, wyszedłby z tego jakiś tomik ciulowy i za czorta by nie doszedł, o co chodzi. ale trafiło na dziewczę normalne z Kolbuszowy, która przychodzi i mówi, jak jest. I co, że w Żabce, i co, że tylko do sprzedawczyni. grunt, że ktoś zaczął.

A potem zobaczam, że dziewczę mówi to, wskazując na siateczkę, w której ma zimioki, jabole i inne tam takie z Żabki. I efekt piękny a poetyczny w momencie strzelił jasny chuj.

 Ale wiadro miodu zostało.


poniedziałek, 1 września 2014

Przeżegnanie z przykucem a sprawa etnograficzna.

A kiedy byłem młody, to się martwiłem, że jak wymrą już wszystkie gwary, to dialektolodzy poumierają z głodu. Jak byłem młody, to byłe głupi, bo jak trochę podrosłem, to się dowiedziałem, że od początku istnienia dialektologii jako nauki wszyscy dialektolodzy wieszczyli rychły koniec gwar. I tak już ponad sto lat, panie dzieju.
I tak samo z rytuałami i obrzędami ludowymi. Na miejsce wymarłych pojawiają się nowe, sam widziałem. A widziałem, bo docieram tam, gdzie normalna etnografia nie dociera. Na stadiony, mianowicie.
Na boiskach ciekawą rzecz wypatrzyłem. Piłkarze, zanim wybiegną kopać przeważnie piłkę, robią znak krzyża. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że robią to specyficznie bardzo. Przed przeżegnaniem robią taki przykuc, końcami palców prawej ręki dotykają trawy na boisku (ale już za linią autu!) i wtedy dopiero standardowe przeżegnanie następuje. Sens gestu jest prosty - przed sytuacją, w której człowiek będzie potrzebował pomocy sił wyższych, dotyka symbolicznie wytyczonej przestrzeni, na której pomoc ta będzie mu potrzebna i przez ten dotyk łączy tę przestrzeń ze sferą przynależną do owych sił wyższych.
To, że człowiek w sytuacji dużej zależności od czynników losowych tworzy magiczne rytuały, to nic nowego. To, że do zabiegów magicznych używa się elementów sfery sacrum, to też nic nowego. To, że za 20 lat ludzie będą pisać magisterki z zabiegów magicznych piłkarzy lasowiackich początku XXI wieku  - to jest jakaś tam nowina.

O rytuałach mówiłem już etnografom zawodowym i żaden mi nie powiedział, żem durny, więc coś jest na rzeczy.
Albo etnografy to po prostu taktowne i kulturalne ludzie.