czwartek, 18 września 2014

O wyższości omletów nad społeczeństwem.

Wszystkie numery  Kultury są już w internetach. Choćby przyszło sto sejmów i każdy zjadłby sto tysięcy sojowych kotletów, i każdy nie wiem, jak się wytężał, i ogłosił sto przyszłych lat rokiem Miłosza, Szopena, czy innego ważnego nieboszczyka, to nie zrobią polskiej kulturze tak dobrze, jak strona www.kulturaparyska.com. 

I tak na przykład natykam się w numerze z grudnia 1968 roku na tekst O frustracji i kuglarzach Zygmunta Baumana. Bauman analizuje tam wydarzenia marcowe. Sporo ciekawych rzeczy: między innymi zauważa coś, co się wymyka z perspektywy 50 lat i szkolnej narracji historycznej, a mianowicie, że cały ten protest wziął się z socjalistycznego wychowania, bo to socjalistyczne wychowanie wyrobiło w ówczesnych dwudziestolatkach poczucie, że nierówność szans jest czymś z gruntu złym. Ale ciekawsza jest analiza buntu młodzieńczego samego w sobie. 
Pisze Bauman, że bierze się z samej struktur nowoczesnego społeczeństwa. Że w momencie przejścia ze struktur rodzinnych opartych na wzajemnej pomocy i opiece, z gry o sumie większej od zera (twoja wygrana jest i moją wygraną, nie tracę na tym, że wygrywasz), przechodzi ludź do struktur opartych na konkurencji, włącza się w grę o sumie zerowej (twoja wygrana jest moją przegraną, ty wygrywasz, ja tracę - w tłumaczeniu na polski: mercedes sąsiada jest brakiem mercedesa u mnie). 
Czyli - z tekstu wynika, że społeczeństwo nowoczesne jest spierdolone u podstaw, co człowiek widzi dopiero, jak się z nim trochę intensywniej zetknie. Bardziej, jak zauważa Bauman, w 1968 widzieli to studenci niż robotnicy, bo mieli bardziej pod górkę. 

Tekst się nie zestarzał. Z małą różnicą - teraz studia odwlekają ten moment. Dają miłe złudzenie, że gdzieś to kiedyś po coś będzie. Że cała ta wiedza, w którą ojczyzna nasza kochana wyposaża te tysiące ludziów jest ważna i ważna będzie tym bardziej kiedyś tam kiedyś. 
O tym, że są w dupie, w czarnej dupie zbędności, studenci przekonują się, gdy już jest za późno, czyli po studiach. Skrajnym przypadkiem są doktoranci - ci orientują się w sytuacji, jak już są starzy, mają kredyty/rodziny/hemoroidy od siedzenia po bibliotekach i kozie dupy z nich, nie rewolucjoniści. 

Młody człowieku. Tak, masz rację, społeczeństwo jest zjebane, kieruje się paranoicznymi zasadami, a jego instytucje oparte są na bezbrzeżnej głupocie i/lub okrucieństwie. Nie, twoja zbędna wiedza tego nie zmieni. 

Moja też nie. 

Co robić w tej sytuacji? Można robić omlety. Też niczego nie zmienią, a są przynajmniej dobre. 










2 komentarze:

  1. Lokomotywa i tysiąc atletów, spływa tłusta oliwa,,,

    OdpowiedzUsuń
  2. Prostując, może? człowieczeństwo jest z....

    OdpowiedzUsuń