środa, 30 maja 2012

Rymy

Hania rymuje. Domaga się zapisywania rymów, a czasem nawet mówi, że jak chce, to mogę użyć sobie jakichś w wierszu. Serio.

Rymy z dzisiaj, na jej specjalną prośbę: kot-płot (no dupy nie urywa, ale daje radę), buraki-cwaniaki (nieźle, nie?) i kibelek-zydelek.


555 w Rzeszy - cd.

555 było, zagrało, Katarzyna Kocoń poczytała. Pierwszy raz w historii użyliśmy basu bezprogowego. Pierwszy raz w historii dostaliśmy garderobę. Pod wpływem szoku ją posprzątaliśmy. O tym, ze tradycja każe raczej zdemolować przypomnieliśmy se odstawiając ostatnie krzesełko na miejsce.

Ale z tego dnia zapamiętam przede wszystkim Historyczną Setlistę autorstwa Szymka - pirszy raz w dziejach 555 miało listę tzw. utworów. Na liście znalazło się m.in. ,,kij+bas+orzechy'' oraz epokowy utwór p.t. ,,coś tam na koniec''

poniedziałek, 28 maja 2012

Bezpieczeństwo przede wszystkim

Kratka na skupie flaszkę warta. Zabezpieczenie niby proste, a od lat już działa i kratka leży se, jak leżała.



Pan Stanisław

Stanisław Stępień z Korczowisk. Poeta, muzykant, pieśniarz. Nie pisze,  tylko zapamiętuje. Nie publikuje, tylko śpiewa. A jak się zajdzie do niego zimą, to nie gra telewizor, tylko on na organkach albo flecie, a ludzie z okolicy przychodzą i słuchają. Może ostatni oldskulowy poeta ludowy.


Autobiografia

Szymek mówi, że jak będę pisał autobiografię, to Kasia pozwoli mi zapuścić brodę. Kto wie? Na razie napisałem już sporo notek biograficznych, a to cóś jak autobiografia w pigułce. Od jakiegoś już czasu mam w notkach stałą frazę ,,zajmuje się dziennikarstwem lokalnym i pasterstwem''. Początkowo było tylko jajo z poważnych i szpanerskich notek według obowiązującej formuły ,,publikował/a w Głosie Łabędzim Literatury, laureat/ka Konkursu o Odcisk Burmistrza Łękołodów, pracuje nad doktoratem na temat genderowych zagadnień późnej prozy Kornela Makuszyńskiego, etc., etc. ''
Ale z czasem ta fraza (i podobne - o byciu basistą punkowym, o byciu tatą, etc.) stały się przyczynkiem do ciekawych odkryć etnograficznych. Okazuje się bowiem, że redakcje i organizatorzy konkursów dzielą się na tych, którzy serio traktują tylko zajęcia zarobkowe (ci zawsze pasterstwo wykreślają) i ci, którzy wszystko traktują serio. Idolem w tej kategorii moim jest Miejska Biblioteka w Kędzierzynie-Koźlu, która całkiem serio potraktowała i wydrukowała notkę, w której za kluczowe dla mojej tożsamości uznałem granie za drobniaki na drumli na Watrze w Żdyni. I słusznie. Nie rozumiem, dlaczego poważnie podchodzić tylko do tego, co robimy dla pieniędzy, pod przymusem i z owoców czego nas może złupić państwo. Ludzi określa raczej to, co robią bez przymusu, tak sobie myślę.

czwartek, 24 maja 2012

555 w Rzeszy

A już we wtorek o 17 w rzeszowskim Młodziezowym Domu Kultury będzie wernisaż wystawy fotograficznej, projekcja animacji uczniów plastyka i inne kurtularne kurtularności.

Na szczęście ogólny poziom uduchowienia ma szanse obniżyć projekt 555, tym razem podkładający podkłady pod wiersze Katarzyny Kocoń. Bębny, drumle i czort wi co jeszcze.

Hajda!

poniedziałek, 21 maja 2012

Psychologia poznawcza w domu i zagrodzie

Spotkaliśmy z Tekilą w lesie dziewczynę na koniu.

Tekila ucieszyła się ze spotkania drugiego konia, a ja dla odmiany ucieszyłem się ze spotkania drugiego konia. Koń był raczej młodym wałachem małopolskim, ale krwi szlachetnej musiał mieć dużo, bo wysoki, smukły, harmonijnie zbudowany. Maści gniadej, z czarnymi skarpetkami na wszystkich czterech nogach stopniowo przechodzącymi z czerni w brąz. Na koniu klasyczny rząd sportowy + wytok, z barankiem pod siodłem, na czapraku.

Dziewczyna? Hm, na koniu siedziała. Tyle pamiętam.

Wersja optymistyczna jest taka, że ten sposób wyławiania przez mój mózg szczegółów to efekt koniarstwa, ułaństwa i kozactwa w jednym.

Wersja pesymistyczna podpowiada jednak, że to czyste pantoflarstwo.

sobota, 19 maja 2012

Jesteś super, Tatkuś

Już za kilkanaście lat, żeby usłyszeć te słowa będę musiał kupić Plejsrejszyn 7 z nową FIFĄ 2022, w której mistrzostwa świata odbywają się w Polsce i w czasie meczów przez boisko przejeżdża koparka.

Teraz jeszcze wystarczą magiczne słowa: Franek, chodź na traktor, wywieziemy gnój. *




















* Wszelkie wypowiedzi odnoszące się lub  mogące się odnosić do prowadzenia pojazdów rolniczych bez wymaganych uprawnień, a także przewożenia nimi dzieci poniżej lat 18 bez fotelików z atestem stanowią wytwór wyobraźni autora i nie stanowią podstawy do donosów do Opieki Społecznej.

Frontem do klyenta

Bo klient z wierszami w ręce jest mniej awanturujący się. Z zeszłego tygodnia, ze strony kolbuszowskiej biblioteki.

czwartek, 17 maja 2012

Babiloński system, na wieki mu śmierć na wieki.

W telewizorze mieszka diaboł. Moje dzieci wiedzą to od maleńkości. Ale diaboł jest częścią świata i lepiej trochę dziada oswoić. Więc oswajamy. Ale trzeba pamiętać, że tkwi w szczegółach. Wyczailiśmy fajną bajkę. Rastamysz wymyśliło BBC, żeby karaibskie dzieci też miały kogoś, z kim się mogą utożsamić.Więc Rastamysz ma fajny rastaberet, gra rege i w oryginalnej wersji językowej mówi karaibskim ingliszem. Mówi, że jest iry, zamiast, że jest happy, mówi me zamiast I, etc. W polskim dubbingu Rastamysz po prostu brzmi, jakby dziabnął o jedno piwo za dużo, albo przypalił o jedną trzecią grama za mało. A, i Rastamysz gra rege. No nie da się Rastamyszy nie lubić. Ale ale. Rastamysz ma krótkofalówkę. Przez krótkofalówkę wzywa ją (go, bo to samiec) prezydent w policyjnej czapce. Rastamysz rzuca wtedy wszystko i leci słuchać poleceń. A prezydent dzwoni zawsze, gdy ktoś łamie prawo.

Rastamyszy trza zadedykować ten numer:


wtorek, 15 maja 2012

Psychologia eksperymentalna w domu i zagrodzie

Jak najprościej sprawdzić, czy nowoprzybyły gość jest optymistą czy pesymistą? Proste. Wystarczy wypowiedzieć magiczną formułę ,,Pies jest relatywnie niegroźny, gryzie sporadycznie'' i obserwować reakcję.

piątek, 11 maja 2012

Na żywca w Kolbie

Ktokolwiek około 20 przechodził/ przejeżdżał ulicą Piłsudskiego (chyba) widział, jak dwóch ludzi stoi na balkonie biblioteki i przez głośnik wycelowany gdzieś tam w pustkę nad małym rondem czyta wiersze. To byłem ja i Piotrek Jemioło. Czytaliśmy, samochody przejeżdżały, drzewa szumiały, wiersze w przestrzeń leciały. Nie wiem, czy drukowanie ich w peryjodykach literackich nie ma równie wielkiego sensu. Ale podobało mi się. Im mniej ludzi słucha, tym bardziej mi się podoba czytanie. Gdy nie słucha nikt, jest już całkiem gites. Ja po prostu lubię czynności daremne. Czynnościami daremnymi trzeba się zajmować, bo za niedaremne prędzej czy później ktoś i tak się weźmie.

czwartek, 10 maja 2012

277,5 w bibliotece

Jutrzejsze granie 555 w bibliotece mogło być najdziwniejszym w historii projektu. Szymka ni ma. Mnie też mogło nie być. W razie nieobecności mojej z powodu porodu wierszydła zostawione miał czytać ktoś z kolbuszowskiej biblioteki. Ale pojszło dobrze, jutro czytam o 20 razem z Piotrkiem Jemioło. Dyr. Jagodziński zakłąda, że zdałoby się jakieś bębnienie. Niemniej Szymka ni ma, więc zagra projekt 275,5. Czyli jo. I bongosy.

poniedziałek, 7 maja 2012

rodzić po Lucku

Po Luckym Lucku oczywiście.

Młody człowieku, jeśli szukasz żony w prawym dolnym rogu Polski, niech ta historyja o mojej da Ci do myślenia. Nie o to chodzi, że na dzień przed pójściem do szpitala w sprawie porodu szalałą z nożycami do strzyżenia owiec. Nie o to też, że na dwa dni przed poprwiała potrącone przez konia przeszkody, a gdy zmęczona usiadła na belce stacjonaty, zapytana przez skaczącego dwa metry dalej ślubnego, czy uważa, że to dobre miejsce dla ciężarnej kobiety zapytała : a co, złamie się?
Ale pomnij, że gdy rano zadzwoniła ze szpitala, jej pierwsze zdanie nie tyczyło się bóli, skurczy i innych tam takich. Nie. Pierwsze zdanie brzmiało Był już kowal? A jeśli myślisz, że po zaspokojeniu ciekawości o aktywność podkuwacza Moja Dużo Lepsza Połowa przeszła do interesującej nas tematyki, mylisz się. Drugie zdanie brzmiało :Mam nadzieję, że uwiązałeś owcę. Gryzie drzewka.


Dla porównania: ja już po raz trzeci nie przeciąłem pępowiny. Za miętki jestem.

Wiatraki, vol. 4

W rozmowach na Górnej i w Weryni wraca pytanie: dzie jes plan zagospodarowania przestrzennego naszych wsi? I czy przewiduje on możliwość przekształcenia krajobrazu naszych wiosek z rolniczego w przemysłowy?

W sumie mamy w gminie trzech blogujących radnych (przewodniczącego Rady nie liczę, bo wiele wskazuje na to, że po wrzuceniu wpisu zaczynającego dyskusję Sz.P. przewodniczący zapomniał loginu bloga. Nieważne, ktoś z trójki ucieszyłby mieszkańców obu wiosek wrzucając na swój blo kopie planów.

No miło by było, bo propozycja postawienia flaszki domowego kwasu chlebowego to już by była korupcja, nie?

piątek, 4 maja 2012

Kolbuszowa, miasto biznesu.

Kupiłem osełkę do kosy, bo sezon czas zacząć. Targowanie zacząłem od ośmiu złotych, skończyłem na czterech. Realna wartość wolnorynkowa osełki to ok. 2 złotych. Czy zrobiłem dobry interes, bo zbiłem w negocjacjach 50% ceny? Czy zrobiłem zły, bo zapłaciłem 200% ceny normalnej? Raczej to pierwsze, bo do ceny trzeba doliczyć lekcję zanikającej sztuki targowania i kontakt z żywą babcią, która nigdy nie będzie zasobem ludzkim za kasą, której zresztą nie miała.

wtorek, 1 maja 2012

Ratunek dla języka

W chcwili, w któej słowa zajebiście nie wypikowuje już nawet reżimowa Trójka w niedzielę rano (sprawdzone), w której wulgarność słowa kurwa jest dla ok. 75% społeczeństwa czymś abstrakcyjnym, pojawił się ratunek dla języka.

Franek.

Potrafi zdrabniać wszystko. Zdrabnianie rzeczowników to pestka, przymiotników takoż.

Franek potrafi zdrabniać też czasowniki. Dodaje morfem -k- i pozamiatane.

Siadkać.



Boże, coś Polskę

A tu już nie ma Greka, ani Żyda, obrzezania, ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus.


Ko. 3:11


Trzydniowa majówka/majowa trzydniówka. Jak zwykle o tej porze dumam nad modłami za Ojczyznę. Nigdy nie mogłem załapać, o co w tym chodzi. Tzn. czemu nie modlić się za wszystkich ludzi, tylko za tych mieszkających w dorzeczu Wisły i Odry? Zagłębiając się jeszcze bardziej w retorykę okołotrzeciomajowych kazań dochodzimy do jeszcze bardziej skomplikowanego zagadnienia otaczania łaską potęgi i chwały, tzn. opieki nad tzw. Narodem. Podstawowe pytanie brzmi: na czym ta opieka miałaby polegać? Jeśli nad wychodzeniem cało z różnych opresji, to patrząc na współczesną Europę musielibyśmy uznać, że Bóg jednak trzyma z protestantami, a np. takich prawosławnych i grekokatolickich Ukraińców nie cierpi. Powstaje też inne pytanie: dlaczego Bóg miałby się opiekować tylko narodem w rozumieniu tego słowa używanym do XIX wieku, tzn. tylko szlachtą, pozwalając 90% mieszkańców tych ziem trwać w stanie faktycznego niewolnictwa.
Coś ta opieka i szczególna troska o Polaków, o której księża dużo mówią przy tej okazji, wygląda podejrzanie.
Przy okazji innych rocznic dumam też nad modłami za poległych w obronie ojczyzny. Dobrze, bo trzeba się za umarłych modlić. Ale czemu tylko za tych z jednej strony. Ja się pytam, co z agresorami? Po pierwsze, poborowy z Wehrmachtu niczym nie różnił się od poborowego wziętego do wojska w ramach mobilizacji w '39, a po drugie, czy nie mamy się modlić za nieprzyjaciół? W żadnym kościele jednak nie słyszałem na mszach okolicznościowych  wezwania o modlitwę za ss-manów, Moskali i inne wraże siły, modlitwy takoż potrzebujące.
Niemniej pójdziemy 3 maja do kościołów i znowu dowiemy się, że jakkolwiek nie ma już Żyda ani Greka, to ostał się Polak. I to jeszcze jak!