Spotkaliśmy z Tekilą w lesie dziewczynę na koniu.
Tekila ucieszyła się ze spotkania drugiego konia, a ja dla odmiany ucieszyłem się ze spotkania drugiego konia. Koń był raczej młodym wałachem małopolskim, ale krwi szlachetnej musiał mieć dużo, bo wysoki, smukły, harmonijnie zbudowany. Maści gniadej, z czarnymi skarpetkami na wszystkich czterech nogach stopniowo przechodzącymi z czerni w brąz. Na koniu klasyczny rząd sportowy + wytok, z barankiem pod siodłem, na czapraku.
Dziewczyna? Hm, na koniu siedziała. Tyle pamiętam.
Wersja optymistyczna jest taka, że ten sposób wyławiania przez mój mózg szczegółów to efekt koniarstwa, ułaństwa i kozactwa w jednym.
Wersja pesymistyczna podpowiada jednak, że to czyste pantoflarstwo.
Pięknie, pewnie żona ma podobnie :)
OdpowiedzUsuń