Szymek mówi, że jak będę pisał autobiografię, to Kasia pozwoli mi zapuścić brodę. Kto wie? Na razie napisałem już sporo notek biograficznych, a to cóś jak autobiografia w pigułce. Od jakiegoś już czasu mam w notkach stałą frazę ,,zajmuje się dziennikarstwem lokalnym i pasterstwem''. Początkowo było tylko jajo z poważnych i szpanerskich notek według obowiązującej formuły ,,publikował/a w Głosie Łabędzim Literatury, laureat/ka Konkursu o Odcisk Burmistrza Łękołodów, pracuje nad doktoratem na temat genderowych zagadnień późnej prozy Kornela Makuszyńskiego, etc., etc. ''
Ale z czasem ta fraza (i podobne - o byciu basistą punkowym, o byciu tatą, etc.) stały się przyczynkiem do ciekawych odkryć etnograficznych. Okazuje się bowiem, że redakcje i organizatorzy konkursów dzielą się na tych, którzy serio traktują tylko zajęcia zarobkowe (ci zawsze pasterstwo wykreślają) i ci, którzy wszystko traktują serio. Idolem w tej kategorii moim jest Miejska Biblioteka w Kędzierzynie-Koźlu, która całkiem serio potraktowała i wydrukowała notkę, w której za kluczowe dla mojej tożsamości uznałem granie za drobniaki na drumli na Watrze w Żdyni. I słusznie. Nie rozumiem, dlaczego poważnie podchodzić tylko do tego, co robimy dla pieniędzy, pod przymusem i z owoców czego nas może złupić państwo. Ludzi określa raczej to, co robią bez przymusu, tak sobie myślę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz