piątek, 4 maja 2012
Kolbuszowa, miasto biznesu.
Kupiłem osełkę do kosy, bo sezon czas zacząć. Targowanie zacząłem od ośmiu złotych, skończyłem na czterech. Realna wartość wolnorynkowa osełki to ok. 2 złotych. Czy zrobiłem dobry interes, bo zbiłem w negocjacjach 50% ceny? Czy zrobiłem zły, bo zapłaciłem 200% ceny normalnej? Raczej to pierwsze, bo do ceny trzeba doliczyć lekcję zanikającej sztuki targowania i kontakt z żywą babcią, która nigdy nie będzie zasobem ludzkim za kasą, której zresztą nie miała.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz