wtorek, 25 czerwca 2013

Hajda Hadra

W czwartek o 20. w Inkubatorze Kultury w Rzeszowie zagra Hadra. hadra gra tak:







Jakby ktoś nie wiedział, Inkubator jest w budynku Estrady na Jagiellońskiej. Ja na przykład nie wiedziałem.

niedziela, 23 czerwca 2013

Kutno. Dziennik podróży.

O, a w Kutnie jest takie graffiti.

Tam jest słowo powszechnie uważane, żeby nie było, prosiłem zebranych o telefon do straży miejskiej, nikt nie zadzwonił, więc mimo, żem autor wierszydła, odpowiedzialność na mnie nie ciąży, mogę się spokojnie oddawać kontemplacji tej reklamy:


A sianokosy w Kutnie wyglądają tak. Wiele wskazuje na to, że balują trawę, w którymkolwiek sensie.



Ale, ale w kwestii wyrazów powszechnie uważanych, bo nie dają mi spokoju trochę. Nie ma w wierszach wyrazów brzydkich. W ogóle w języku nie ma wyrazów brzydkich, aczkolwiek są użyte ciulowo. Nieco trudniej źle użyć wyrazu ,,okrąglutki'' niż wyrazu ,,kurwa'', niemniej i to, i to jest możliwe. 

No dobra, są wyrazy brzydkie. Jeśli ktoś używa przy mnie sformułowania ,,zasoby ludzkie'', mam ochotę rzucać wszystkimi kurwami świata. Okrąglutkimi też. 

środa, 19 czerwca 2013

Enej, spiseg i Mertwyj Piweń



W życiu nie pomyślałbym, że będę na tej stronie bronił popowej kapeli. Ale cóż, narodowa paranoja łączy ludzi. Zaczęło się od tekstu na portalu w Polityce. Enej. Dziś potańczysz, jutro odrąbię ci głowę - nagłówek nie zostawia wiele nadziei. Petro Olijnyk, pułkownik UPA, ps Enej sięgnął po pseudonim do ,,Eneidy'' Kotlarewskiego. Kilkadziesiąt lat po nim to samo zrobili Polacy i Ukraińcy z Eneja. Przypadek? Nigdy w życiu. Na odpowiednim poziomie świadomości narodowej w przypadki się nie wierzy. Rewolucyjna czujność spać nie może. ,,Przecież, to gadanie o prymitywnej, mało znanej, ukraińskiej 'Eneidzie” jest funta kłaków niewarte. Gówniarze muszą mieć niezły ubaw patrząc na tłumy podrygujących, w takt ich muzyki, Polaków'' - pisze Witold Gadowski. Enej jest wynikiem spisku, bo puszczają go niemieckie stacje, jasna sprawa.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Na blogu księdza Isakowicza-Zaleskiego ukazał się wpis czytelnika, który dopatrzył się aluzji do mordów UPA w tym teledysku:



Folkpop jak folkpop, nie?  A guzik. Polsko-ukraińska kapela rąbie drzewo i nabija balik słomy, o zgrozo, na widły! Aż zadrżałem. Materdej, dyć ja codziennie i wideł i kosy używam. Czy aby przypadkiem prowokacyjnie nie nawiązuję do rabacji galicyjskiej? Strach pomyśleć.

Jak widać, kapela śpiewająca po ukraińsku między innymi w Polsce nie może ot tak sobie, śpiewać. Nie, wszystko musi być wynikiem spisgu.

A jak jest z Mertwym Piwniem? Mertwyj Piweń, czyli martwy kogut to kapela zachodnioukraińska, więc na pewno nic nie robi, tylko aluzjuje i spiseg tworzy. Ogłaszam zatem konkurs. Kto znajdzie więcej spisgowych aluzji w piosence Pocilunok zespołu Mertwyj Piweń, dostanie specjalną nagrodę - statuetkę w kształcie Witolda Gadowskiego rąbiącego Petra Olijnyka.

Dla ułatwienia dodaję przekład tekstu piosenki - nie jest za ładny, przekład piosenki, żeby był ładny, musi być parafrazą bardziej, ale szło o wierność potrzebną, by konkurs był czysty.







Posmak śmierci na ustach
Ciemne wino  w skroniach dzwoni
Twarzy bezwolnych pijana powódź
Twoje oczy w zwierciadłach

Gracje przynoszą już przynęty
Mógłbym na to wszystko pluć,
Nie znam smaku ruty-mięty
I upiorów, co duszę ssą

Uśmiechają się krwawymi wargami
Rzucają złotawe odblaski
W tanecznym szale się zmieszały
Plecy ich i piersi ich

Do twarzy ci z gwiazdami w oczach
One zupełnie mnie nie palą
Weź moje usta na pamiątkę
Dopijam wieczór ten do dna

Bez ust – ironiczny strach
Upiorem zębatym się stałbym
Z dmuchawca czułymi oczami
Gdyby nie oczy w zwierciadłach


niedziela, 16 czerwca 2013

Swok Michoł w natarciu

Nie to, że gardzę haiku. Haiku nie ufam po prostu z kilkudziesięciu względów. Przede wszystkim  - im odleglejszy język i kultura, z której przekładamy, w tym większym stopniu mamy do czynienia z wariacją tłumacza na temat utworu. Japończycy wymyślili Czarodziejkę z Księżyca, ich kultura jest nieprzekładalna. Nie bardzo wierzę, żeby Europejczyk mógł skumać haiku tak, jak ono działa w oryginalnym kontekście kulturowym. Haiku jest jak sushi. Tu się tego nie je, a jak się je, to nie wiadomo, czy zrobione tak, jak tam, a w dodatku je się ze snobizmu, bo wiadomo, że najeść się tym nie da i w chałupie czeka schabowy z kapustą.
Niemniej kiedy ojczyzna wzywa, nie ma miejsca na sentymenty. Puszcza Sandomierska potrzebuje literatury.  Mój czynny lasowiacki słownik pozwala jednie na machnięcie haiku, więc machnąłem haiku i wysłałem Swokowi Michołowi. Swok Michoł był na tyle miły, że pirse lasowiackie haiku opublikowoł.

To haiku

gorunce niebo
ziemia' łojca chłodzi śniyg
biało tatarka

Tu jest Swok Michoł . Lajkujemy, szerujemy, szerzymy dobrą nowinę o lasowiackich memach.

czwartek, 13 czerwca 2013

Głodno, chłodno i do cywilizacji łacińskiej daleko

Rzadko wpadam zadumę, słuchając lokalnych polityków. Ale są i takie wypadki, taki wypadek właśnie się wydarzył. Czy przyjaźń z Ukraińcami cokolwiek daje ? Na to pytanie ex-wicestaroście Machecie postaram się odpowiedzieć.
W zadumę wprawił mnie cytat: ,,Macheta zaproponował, aby powiat kolbuszowski poszukał partnera, ale już raczej – jak to określił – w obszarze kultury łacińskiej."
No bo ok, można, tylko skąd tu kulturę łacińską wziąć? Do najbliższej kultury łacińskiej mamy kilkaset kilometrów na zachód, a i tam byłbym ostrożny, bo to nie dość, że enerdówek, to jeszcze Serbowie Łużyccy. Niby, wiadomo, Niemce z nich bogate, ale jak przychodzi co do czego, to spajają człowieka przemycaną polską wódką i opowiadają o swoim życiu rzewnie a smutno, słowiańsko jednym słowem, choć, trzeba przyznać, z ,,ehhhr'' paskudnym.
A poza tym dookoła kultury łacińskiej brak, chyba że uznamy, że Rumuni ze swoim śmisznie w tej części świata romańskim językiem się liczą. Wszędzie dookoła przyszli Słowianie, ogarnęli nieco po Celtach, zaczęli przerabiać naturę na kulturę, kosmos w chaos i tak się w połowie tego ogarniania i przerabiania zatrzymali. I tak trwa półtora tysiąclecia ta słowiańska prowizorka, której, co sobie niedawno uświadomiłem jesteśmy częścią nierozerwalną. I, co gorsza - vice versa - prowizorka jakaś niedookreślona to coś, co nas określa jako formację kulturową.
I, owszem, po tysiącu lat okcydentalizacji dorobiliśmy się supermarkietów ładnych, placów kostkowanych, ulic asfaltowanych i takich tam. Ale to pazłotka, panie, centrum Kolbuszowej to makieta tego, jak wyobrażamy sobie odsłowiańszczoną słowiańszczyznę, sztetl odpicowany i, owszem, makieta przyjemna, ale, ale. Od tego naszego wypaśnego Rynku z fontanną i ogródkiem piwnym kilkaset metrów dalej możemy przy odrobinie szczęścia upolować bażanta. A jak wyjedziemy za to nasze kosmiczne Tesco, to wyjedziemy prosto na parking, łąkę i cmentarz po horyzont, na dwumetrową ścieżkę rowerową prowadzącą w trawę po pas.
I to właśnie jest cudne. I to właśnie jest piękne, wieczna słowiańska prowizorka, monumentalna wioska popegieerowska od Bałtyku po Morze Czarne, od Donu po Łabę. Z jakimś obszarem cywilizacji łacińskiej, owszem, można by się zaprzyjaźnić, ale daleko i nudnawo. A stan permanantego niedocywilizowanie jest ciekawy, swojski i blisko jest. Przy goleniu można go obejrzeć.

wtorek, 11 czerwca 2013

Pawło Tyczyna- Partia prowadzi, czyli poezja jako konkurencja indywidualna.

Miarka się przebrała. Kresy.pl mają swoją wizję historii i jej sensu, znaczenia i takich tam i ok. Pod tym względem jestem otwarty i tolerancyjny, każdą historiozofię uważam za sprawę równie śmierdzącą, każda próba nadania jakiegokolwiek sensu dziejom jakiejkolwiek dużej ludzkiej grupy sprowadza się do potępienia jednych łajdactw kosztem pochwalenia innych, więc tu do Kresów nic nie mam - wszyscy tak robią, niestety. Nawet pisanie o Ukrainie, Białorusi i Litwie w duchu dyskursu postkolonialnego wybaczam, bo to dyskurs w polskiej przestrzeni publicznej, jeśli chodzi o tamte tereny, dominujący na tyle, że musiałbym się obrazić za jego stosowanie na 90% populacji dorzecza Wisły i Odry.
Ale teraz Kresy.pl przegięły. Poszło o sprawę naprawdę ważną, czyli o poezję. W tym tekście znajdujemy fragment:  ,,Pamiętam, że musieliśmy znać na pamięć wiersz Łesi Ukrainki: „Wsich Lachiw do odnoj jamy burżui za burżujamy budem, budem bit”. Ot, wynika z tego, że Ukraińce nic by nie robili, tylko Lachów rżnęli, nawet wiersze ło tym piszo! Stąd nagłówek i cytat. Owszem, piszo, ale nie Łesia Ukrainka, tylko Taras Szewczenko (,,Hajdamaki").
Ale od początku. Redakcja tłumaczy, że to nie jest autorski tekst, tylko wspomnienia, niemniej po cóś redakcja jest, tedy też z babola warto poszydzić. Sytuacja jest jak w Radiu Erewań - owszem, chcieli rezać, ale nie Łesia Ukrainka, a Pawło Tyczyna. Detal subtelny może, ale Łesi Ukraińce, która w momencie pisania wiersza była ładnych parę lat na kijowskim cmentarzu różnicę robi. No i rezać chcieli nie Lachów, a panów i burżujów. Wiersz nie jest nacjonalistyczny, a komunistyczny. Ale kto by się tam bawił w takie duperele, gdy jest okazja utrwalenia stereotypu Ukraińca-rezuna? Pawła Tyczynę czytelnicy tego bloga znają z wiersza ,,Pamęci Trzystu'' poświęconemu pamięci Ukraińców poległych w bitwie pod Krutami z bolszewikami. Dziś - Tyczyna w wersji socreal.

Partia prowadzi

I niech sobie jak chcą
szaleją, zdychają, mrą
nam trzeba swoje robić.
Wszystkich panów do jednej jamy
Burżujów za burżujami
Będziem, będziem bić!
Będziem, będziem bić!

To już nikogo nie dziwi,
my twardzi, gdy kto się sprzeciwi
Nie ustajemy
Idziemy godnym pochodem
I biednym, zgnębionym głodem
Rękę podajemy!
Rękę podajemy!

Ożywiamy góry, strumyki
Budujemy fabryki
Rośniemy, wielki świecie!
Każdą pustynię niech kanał przetnie
Sławne plany pięcioletnie
Jak prawdziwe dzieci,
jak nasze dzieci.

Nasza Armia Czerwona
Na granicznych stoi kordonach
A lotnicy w przestworzach
Walczą, sieją i wożą
Dobro Republiki mnożą
od Karpat aż do morza!
od Karpat aż do morza!

Wznosim mury wśród mozołu
My, pionierzy komsomołu
nic nam nie zawadzi
w bolszewickiej erze
My, pionierzy
Partia prowadzi
Partia prowadzi

Nie nad Renem, nie nad Marną
Naszym damy znak drukarniom
Niech drukują tu, u nas!
Zdobywamy stratosferę
I atomu mamy erę
O, wspaniały czas!
Niesłychany czas!

Niesłychany i wspaniały!
Któż jest większy w świecie całym,
co nas goni wciąż?
Ku przyszłości śmiało, dumnie
Marsz – kolumna przy kolumnie
Marsz – jak jeden mąż!
Marsz – jak jeden mąż!

I niech sobie jak chcą
szaleją, zdychają, mrą
nam trzeba swoje robić.
Wszystkich panów do jednej jamy
Burżujów za burżujami
Będziem, będziem bić!
Będziem, będziem bić!


Wiersz powstał w 1933 jako pionierski hymn. Brzmi jak kapitulacja Tyczyny. Chociaż istnieją przekazy mówiące, że Tyczyna w 1920 roku witał Polaków i Ukraińców walczących z bolszewikami podobnymi wersami, że wiersz jest przeróbką antybolszewickiego tekstu. Niby zatem Tyczyna kapituluje, ale gra komunistom na nosie - nie trzeba dodawać, że wiersz się w moskiewskiej Prawdzie podobał. Tłumacząc nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że tekst nie jest pisany serio, może dlatego, że poezji kolektywnej serio sam nie jestem w stanie czytać bez ironicznego uśmieszku. Chociaż znajdujemy tu ten sam patos i marszowy rytm, jaki znamy z wiersza ,,Pamięci Trzystu''. Tekst jest więc dobrym przykładem na to, że poezja to dyscyplina indywidualna, że jak się poecie wmówi, że ma jakiekolwiek obowiązki wobec czegokolwiek innego, niż czytelnik, pojedynczy człowiek po drugiej stronie, robi się śmieszno i straszno.

czwartek, 6 czerwca 2013

Павло Коробчук: ***(у мене ніколи не буде кращого дому, ніж балкон). Pawło Korobczuk: ***(Nigdy nie będę miał lepszego domu niż balkon)

Pawło Korobczuk (ur. 12.07.1984) - poeta, muzyk, dziennikarz. Postać czytelnikom bloga znana, więc przejdźmy do wiersza..


***
у мене ніколи не буде кращого дому, ніж балкон.
у мене ніколи не буде більшого спокою, ніж розмова.
я наношу на себе смерть так, як наносять одеколон.
у мене під м'язами — не скелет, а гілка зимова.

той, хто помер, бо всередині замкнулися виходи в усі сторони,
той, хто був загнаний, ніби вовками в зимовому лісі лошиця,
я вам скажу, що за власним бажанням вмирати — соромно,
і водночас заздрю вам більше, ніж тим, хто лишився.

перефразовуючи: всі самогубці в нашому житті — гості.
дехто не вірить у це й перевіряє, наскільки він прикутий.
коли я пригадую вас, то так, ніби плачу в невагомості —
сльози витікають, але не падають нікуди.

колись після подібних незначних, як маленьке лезо, думок
знайомі запитали мене, в якому випадку я
можу вбити себе. я не відповів, стиснув вилиці, замовк
і подумав: не дочекаєтесь, ні хуя.

***
Nigdy nie będę miał lepszego domu niż balkon
Nigdy nie znajdę większego spokoju, niż w rozmowie.
Wcieram w siebie śmierć, jak w policzki eau de cologne
pod ciałem u mnie nie szkielet, a gałęzie zimowe.

Wy, którzy umarliście, bo zamknęliście w sobie wszystkie na zewnątrz drzwi
Wy, którzy byliście zaszczuci, jak ścigana w lesie przez wilki kobyła,
mówię wam, że na własne życzenie umrzeć – wstyd,
a jednocześnie zazdroszczę wam bardziej, niż tym, których nic nie ruszyło.

Albo inaczej: wszyscy samobójcy w naszym życiu – goście.
Niektórzy w to nie wierzą i sprawdzają, jak mocno są przywiązani.
Kiedy was wspominam, czuję się, jakbym płakał w stanie nieważkości,
łzy wypływają, a potem zaczyna się nieskończone spadanie.

Kiedyś pod wpływem podobnych, nieważnych, jak małe ostrze, myśli
znajomi zapytali mnie, co musiałoby się stać, żebym ja
mógł się zabić. Nie odpowiedziałem, zacisnąłem wargi i w ciszy
pomyślałem: niedoczekanie wasze. Ni chuja.


Przyjdzie dżender i nos zji

W dyskursie prawicowym pojawiają się od czasu do czasu nowe hasła-klucze-straszaki. Takie klucze do straszenia, no. parę lat temu na topie była promocja homoseksualizmu, potem było jeszcze parę fraz-wytrychów. A tu kulturowy marksizm (cokolwiek by to miało znaczyć), a to dekonstrukcja polskości (Derrida jakby żył, to by się w grobie przewracał, gdyby posłuchał, co pod pojęciem dekonstrukcji rozumieją prawicowi publicyści, swoją drogą). Ostatnio na topie jest straszenie genderem. Czytam różne rzeczy i regularnie wychodzi mi z tekstów, że atakuje nas straszliwa ideologia gender, która ma za zadanie zjeść tradycyjny model rodziny, a całą cywilizacją popić. Ze zwykłego prądu w humanistyce gender studies szybko stały się w społęcznym dobiorze groźnym, wywrotowym ruchem. A wywrotowe ruchy to coś, co Tygrysy lubią najbardziej.
Kiedy Śląska Strefa Gender ogłosiła nabór wierszy okołodziecięcych nie mogłem zatem nie wysłać. Przy okazji okazało się, że Paweł Podlipniak jest w stanie napisać wiersz niesmutny, a po Podlipniakowemu dobry. Ba, Paweł Podlipniak jest w stanie napisać wiersz, który chętnie przeczytam dzieciom bez obawy, że wyrosną na gotów.

A wiersze te wywrotowce wsadziły tu.

wtorek, 4 czerwca 2013

Panie pilocie, dziura w języku

Mam ja taki ukraiński słowniczek. Na ostatniej stronie okładki wydawca pisze: ,,Słownik jest przydatny dla osób uczących się ukraińskiego, a także dla osób podróżujących po wszystkich krajach, w których można się porozumieć po ukraińsku''. Chwyt marketingowy cwany, bo te ,,wszystkie kraje" to Ukraina, głównie zresztą zachodnia. Wydawca albo myli ukraiński z rosyjskim, albo świadomie robi ludzi w ciula.
Prawdziwa przydatność słowniczka bierze się skądinąd. O ile anglofoni znajomość swojego języka przez ludność tubylczą traktują jako coś zupełnie oczywistego, Ukraińcy są z reguły mile zaskoczeni. Ukrainojęzyczny nie-Ukrainiec ma zawsze plusa na samym wstępie, co całkiem sympatycznie ustawia dalszą komunikację. To kolejny wspólny rys polskiej i ukraińskiej kultury. Polacy też się cieszą, jak np. papież łamaną polszczyzną coś nawinie. I my, i oni, zdajemy sobie po prostu sprawę z tego, że nasze języki, poza nami samymi, nikomu do życia nie są potrzebne.
Dwa dni spędziłem z tymi ludźmi, jako, jak mówią, pilot:


To orkiestra jednej z jedenastu lwowskich szkół muzycznych. W szkołach poza muzyką dzieciaki uczą się tam też malarstwa i tkaniny artystycznej. Jak mówi dyrygent, Adrian Leskiw, kiedy na początku tego stulecia, gdy zaczynał pracować w orkiestrze wojskowej, jego orkiestra była jedną z 36 orkiestr wojskowych w samej tylko lwowskiej oblasti. Po 10 latach zostało tylko sześć, ale to i tak dużo. 
W sumie ukraińska armia poszła nie w tę stronę. Ja bym zrobił na odwrót - likwidowałbym wszystko poza orkiestrami, w każdej armii świata. Inwestowanie w kulturę może u Ukraińców wynikać z wielu rzeczy, ale może być w tym po prostu zdrowe spojrzenie na sytuację geopolityczną ich i, zresztą, naszą. W razie czego żadna armia nam nie pomoże. W razie czego cała nadzieja będzie tylko w kulturze. Lud, który żyje bez swojego państwa może zachować tożsamość tylko dzięki niej. To samo się zresztą tyczy ludów z własnymi państwami. Jednym słowem - nie pogranicznicy, a muzycy. Nie pistolety, a sonety. Nie pancerniki, a liryki. Tyle ze zdania na moim słowniczku na razie wyciągnąłem.