Odkryłem nowy sens ojcostwa.
Klocki. Chłop mając dzieci w pewnym wieku może się bawić klockami do oporu, nie obawiając się posądzenia o obłęd. To dziwne, bo dorosły grający w gry komputerowe nie jest traktowany na ogół jako coś dziwnego.
Klocki od gier różnią się tym, że wymagają wyobraźni.
Wyobraźnia nie jest dorosła.
wtorek, 29 listopada 2011
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, vol. 2
We wrześniowej Cegle, jak wynika z tego linka Cegła coś opublikowałem. Sęk w tym, że nie wiem, co. Nie pamiętam, co żem im wysyłał, a głupio mi pytać. ktokolwiek ma Cegłę, niech da znać.
Edit: Już wiem.
Edit: Już wiem.
Przejście
Więc śnię się sobie, wychodzę z domu przy krzywej,
koślawej Mickiewicza. Warszawiacy, którzy przyjadą
na festiwal za siedemdziesiąt lat będą mówić,
że świetny oldskul, ale jeszcze nie ma tego słowa,
więc wolałbym już nawet którąś z kurduplowatych
kamieniczek w rynku, najlepiej od strony Rzeszowa,
stamtąd najbliżej do bożnicy i widok na studnię
na środku rynku, z której jeszcze chłopi poją konie.
Mijam wylot ulicy, miejsce, w którym za sześć lat
zabiją Halickiego, szefa policji. ocieram się o rynek,
trzeba wszystko załatwić przed piątkowym zachodem słońca.
Dzieci muszą mieć dobre święto. Nocą ciepłe ciało żony
będzie zastepować piec. A kiedy wracam z miasta, zasypiam
i śnię się sobie. Rąbię drzewo przed świętami, od jutra
trzask sęków i huk siekiery będzie obrażał Boga.
Więc trzeba się spieszyć. Jeszcze mail z korektą
do Kielc, ale najpierw drewno, dzieci musza mieć ciepłe
święta. My z żoną zastąpimy sobie nawzajem nocą piec.
A po robocie, w przedświąteczny wieczór zasypiam,
więc śpimy już obaj. I śni nam się ręka Najwyższego nad nami,
sąsiedzkie twarze wokół. Jest dobrze, wchodzimy w święta.
koślawej Mickiewicza. Warszawiacy, którzy przyjadą
na festiwal za siedemdziesiąt lat będą mówić,
że świetny oldskul, ale jeszcze nie ma tego słowa,
więc wolałbym już nawet którąś z kurduplowatych
kamieniczek w rynku, najlepiej od strony Rzeszowa,
stamtąd najbliżej do bożnicy i widok na studnię
na środku rynku, z której jeszcze chłopi poją konie.
Mijam wylot ulicy, miejsce, w którym za sześć lat
zabiją Halickiego, szefa policji. ocieram się o rynek,
trzeba wszystko załatwić przed piątkowym zachodem słońca.
Dzieci muszą mieć dobre święto. Nocą ciepłe ciało żony
będzie zastepować piec. A kiedy wracam z miasta, zasypiam
i śnię się sobie. Rąbię drzewo przed świętami, od jutra
trzask sęków i huk siekiery będzie obrażał Boga.
Więc trzeba się spieszyć. Jeszcze mail z korektą
do Kielc, ale najpierw drewno, dzieci musza mieć ciepłe
święta. My z żoną zastąpimy sobie nawzajem nocą piec.
A po robocie, w przedświąteczny wieczór zasypiam,
więc śpimy już obaj. I śni nam się ręka Najwyższego nad nami,
sąsiedzkie twarze wokół. Jest dobrze, wchodzimy w święta.
poniedziałek, 28 listopada 2011
Syndrom sztokholmski
Ok, jak jechałem od Dzikowca i zobaczyłem z Górki Weryńskiej sztetl nad Nilem, połechtało mnie w dołku. Czemu? M.in. za takie dialogi:
- Gdzie tu jest salonik prasowy?
- W sklepie rybnym
- Gdzie tu jest salonik prasowy?
- W sklepie rybnym
czwartek, 24 listopada 2011
wtorek, 22 listopada 2011
Kryzys vol. 3
Parzęczew pozostanie miastem mi nieznanym, a Bałuty dzielnicą nieodkrytą.Nagrody tamtejsze to mniej niż bilet PKS w obie strony i wyżywienie przez dwa dni.
Daję niniejszym ogłoszenie: czytam wiersze za smalec na wynos + zwrot kosztów dojazdu.
Daję niniejszym ogłoszenie: czytam wiersze za smalec na wynos + zwrot kosztów dojazdu.
poniedziałek, 21 listopada 2011
Haniołek i proza maskulinistyczna
Włącza się czasami dziecku strumień świadomości i narracje snuje. Zdanie z ranka:
- Nie mieliśmy racji, więc musimy mieć jaja.
Nie wiem, o co chodziło, ale coś w tym jest.
- Nie mieliśmy racji, więc musimy mieć jaja.
Nie wiem, o co chodziło, ale coś w tym jest.
piątek, 18 listopada 2011
Inny świat
Na kirkucie nowe liście, nowe śmieci. Dzieje się, dzieje.
Tymczasem w zupełnie innym świecie, kilkaset metrów bardziej na wschód:
Tymczasem w zupełnie innym świecie, kilkaset metrów bardziej na wschód:
środa, 16 listopada 2011
Konspiracja
Pierwsza i niepodważalna zasada konspiracji: lokal konspiracyjny musi być skanalizowany. Konspirowanie z pełnym pęcherzem prowadzi nieuchronnie do wsypy.
wtorek, 15 listopada 2011
Kredyt umar, kryzys żyje, w dalszym ciągu nic nie piję
Lasowiacki przemysł filmowy chwilowo umarł. Jedyny niegotowy scenariusz spoczął w pokoju. Żeby zrobić film, trzeba mieć pieniądze, żeby mieć pieniądze, trzeba mieć mecenasa.
Na szczęście pisanie wierszy jest stosunkowo tanie. Piszę darowanym piórem, w dostanym zeszycie, koszty atramentu są znikome. Jeszcze poezja nie zginęła, póki paprykarz szczeciński, o.
Na szczęście pisanie wierszy jest stosunkowo tanie. Piszę darowanym piórem, w dostanym zeszycie, koszty atramentu są znikome. Jeszcze poezja nie zginęła, póki paprykarz szczeciński, o.
poniedziałek, 14 listopada 2011
Sacrum
Za co kochamy Lasowiaków? Za wyczucie sacrum. Ludzie doskonale odróżniają święta państwowe od kościelnych, co widać na załączonym obrazku.
sobota, 12 listopada 2011
Dziady
Na filmiku widać teatr Pomyłka, więc proszę mówić dalej i projekt 555 w składzie: Szymon Węglowski i jo.Widać, z jakimi fajnymi ludźmi gram i widać dwie rzeczy, jeśli o mnie chodzi: że cóś umim groć (co nie jest czymś dziwnym, nawet szympansy osiągają ten poziom, jeśli są dobrze karmione), ale też widać, że umim nie groć. Ten poziom osiąga niewielu, a dla gitarzystów jest wręcz nieosiągalny. Po opanowaniu pentatoniki molowej w mózgu człowieka zanika ośrodek odpowiedzialny za wytworzenie impulsu ,,a teroz ni bede groć i tyz bedzie''.
Bą apetit.
Teksty Świetlickiego i Dyckiego.
piątek, 11 listopada 2011
O perspektywach rozwoju małych miasteczek
Sytuacja braku wszystkiego uaktywnia w ludziach takie pokłady, że okazuje się, że mają więcej niż myśleli.
Chciałem iść na jakąś fajną imprezę z wierszami, a co za tym idzie musiałem zorganizować ją sam. Poszedłem po prośbie. Poprosiłem dyrektora Jagodzińskiego o miejsce, Szymka o pół muzyki i plakat, Grześka Wójcickiego o zdolne dzieci z dykcją do czytania. Dostałem więcej niż prosiłem. Ludzie zdani na siebie (chcesz dobrej muzyki, to se ją zagraj, chcesz na wsi teatru, to se go stwórz) są kreatywniejsi. Sporo w tym zasługi samorządu i jego stosunku do kultury. I tak np. dzięki kiepskim stosunkom z domem kultury sięgnęliśmy w sierpniu z Szymkiem po instrumenty etniczne, uniezależniające nas od MDK jako jedynej w promieniu 40 km instytucji mogącej pożyczyć piece.
Byłem w małym niemieckim miasteczku. Widziałem w szkole profesjonalną salę prób i studio TV z blueboxem. My na naszych zadupiach radzimy sobie inaczej. Mamy świetnych ludzi, którzy umieją zrobić coś z niczego.
Chciałem iść na jakąś fajną imprezę z wierszami, a co za tym idzie musiałem zorganizować ją sam. Poszedłem po prośbie. Poprosiłem dyrektora Jagodzińskiego o miejsce, Szymka o pół muzyki i plakat, Grześka Wójcickiego o zdolne dzieci z dykcją do czytania. Dostałem więcej niż prosiłem. Ludzie zdani na siebie (chcesz dobrej muzyki, to se ją zagraj, chcesz na wsi teatru, to se go stwórz) są kreatywniejsi. Sporo w tym zasługi samorządu i jego stosunku do kultury. I tak np. dzięki kiepskim stosunkom z domem kultury sięgnęliśmy w sierpniu z Szymkiem po instrumenty etniczne, uniezależniające nas od MDK jako jedynej w promieniu 40 km instytucji mogącej pożyczyć piece.
Byłem w małym niemieckim miasteczku. Widziałem w szkole profesjonalną salę prób i studio TV z blueboxem. My na naszych zadupiach radzimy sobie inaczej. Mamy świetnych ludzi, którzy umieją zrobić coś z niczego.
Alternatywa
Fajny mamy hymn, nie powiem. Ale nigdy nie może być tak, żeby nie mogło być jeszcze fajniej. Moja propozycja.
Żpiewajcie na akademiach smutasy!
Żpiewajcie na akademiach smutasy!
środa, 9 listopada 2011
Dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze?
W sobotę w sztejtele Ronjif. Instytut Tradycji robi panel dyskusyjny o Kościele. Tematy: Czy średniowieczny Kościół palił heretyków? Krucjaty - błąd czy sukces? Czy Kościół akceptuje wojny? Czy Kościół powinien być ubogi?
Niniejszym zakładam się ze sobą o flaszkę, że tezy wyjściowe będą następujące:
1. Nie, nie palił, robiło to świeckie ramię ku smutkowi powszechnemu.
2. Nie akceptuje, ale czasem trzeba jakichś skurwieli posłać do piachu, co ma mocne podstawy w Ewangelii.
3. Nie powinien, a nawet mu nie wolno.
Czyli wszystko jest, było i będzie w porządku.
Rozstrzygnięcie zakładu już w sobotę.
Niniejszym zakładam się ze sobą o flaszkę, że tezy wyjściowe będą następujące:
1. Nie, nie palił, robiło to świeckie ramię ku smutkowi powszechnemu.
2. Nie akceptuje, ale czasem trzeba jakichś skurwieli posłać do piachu, co ma mocne podstawy w Ewangelii.
3. Nie powinien, a nawet mu nie wolno.
Czyli wszystko jest, było i będzie w porządku.
Rozstrzygnięcie zakładu już w sobotę.
wtorek, 8 listopada 2011
Sztuka przez wielkie Hu
Co tu dużo mówić. I ja tam byłem, nic nie piłem, bo znowu, herrgot, prowadziłem.
Jak widać, były manifestacje ektoplazmy i przenikanie rzeczywistości różnych planów.
Jak widać, były manifestacje ektoplazmy i przenikanie rzeczywistości różnych planów.
niedziela, 6 listopada 2011
Dziady
Czwartek mnie przeraża. Wszystko jest improwizacją. Jedynie Szymek dzięki rozlicznym talentom podnosi człeka na duchu i wykminia wypasiony plakat.
Projekt 555 wraca w innym składzie, z innymi instrumentami, z tym samym chaosem organizacyjnym.
Projekt 555 wraca w innym składzie, z innymi instrumentami, z tym samym chaosem organizacyjnym.
czwartek, 3 listopada 2011
W obronie księdza Twradowskiego
Zgodnie z obietnicą jak Rejent na progu koszulę rozrywam, jak Kmicic Kamieńca Podolskiego, jak Janek Kos cnoty Marusi Księdza Twardowskiego bronić będę. Chociaż go nie czytam. Z podobnych względów, co Szymborskiej.
Wyjście z murów uczelni zaowocowało u mnie osiąściem w Puszczy Sandomierskiej. Poza lisami, sarnami i, sporadycznie, dzikami mam tu styczność z normalnym czytelnikiem. Stykam się poprzez półki w księgarni i regał z poezją w bibliotece. Dzięki temu wiem, kto z poetów jest czytany.
Nikt. (patrząc na półkę w księgarni w RKL).
Ksiądz Twardowski (patrząc na regał w bibliotece).
Należałoby teraz rozedrzeć szaty, że nie Miłosz. Nie Tkaczyszyn-Dycki. Nie Tymoteusz Karpowicz (o, to byłoby trendy). Nie Miłobędzka. Nie Roman Honet, etc. No i przede wszystkim - czemu nie współcześni młodzi poeci? Ale po pierwsze: lubię koszulkę, którą mam na sobie, po drugie - uczeni filologowie nie rozdzierają szat. Starają się zakumać, o co kaman.
Nie wiem, czego uczą na homiletyce w seminarium. Jeśli robi to ktoś, kto ma łeb powyżej koloratki, uczy, jak napisać tekst:
a) na temat
b) zrozumiały nawet dla faceta, co drzemie za filarem po wczorajszym przepiciu
c) na tyle ciekawy, żeby ludzie nie posnęli
Jednym słowem przy szacunku dla przekazywanej treści uczą nastawienia na odbiorcę, a przynajmniej powinni. To jest coś, co sprawia, że ludzie Twardowskiego czytają. Twardowski nie ma odbiorcy w dupie. Albo inaczej: docelowym odbiorcą wierszy Twardowskiego jest człowiek sięgający po tomik. Docelowym odbiorcą współczesnej poezji jest juror, krytyk i wydawca, bo oni trzymają konfitury.
Dlatego Twardowski przetrwa nawet zagładę atomową, a poeci roczników '80 niekoniecznie.
P.S. Anonimowy komentatorze - nie sądzę, żeby Twardowski był ludziom wciskany. Gdyby tak było, cieszyłbym się. Wciskanie jakiegokolwiek poety świadczyłoby o tym, że poezja jeszcze kogokolwiek żywo obchodzi.
Wyjście z murów uczelni zaowocowało u mnie osiąściem w Puszczy Sandomierskiej. Poza lisami, sarnami i, sporadycznie, dzikami mam tu styczność z normalnym czytelnikiem. Stykam się poprzez półki w księgarni i regał z poezją w bibliotece. Dzięki temu wiem, kto z poetów jest czytany.
Nikt. (patrząc na półkę w księgarni w RKL).
Ksiądz Twardowski (patrząc na regał w bibliotece).
Należałoby teraz rozedrzeć szaty, że nie Miłosz. Nie Tkaczyszyn-Dycki. Nie Tymoteusz Karpowicz (o, to byłoby trendy). Nie Miłobędzka. Nie Roman Honet, etc. No i przede wszystkim - czemu nie współcześni młodzi poeci? Ale po pierwsze: lubię koszulkę, którą mam na sobie, po drugie - uczeni filologowie nie rozdzierają szat. Starają się zakumać, o co kaman.
Nie wiem, czego uczą na homiletyce w seminarium. Jeśli robi to ktoś, kto ma łeb powyżej koloratki, uczy, jak napisać tekst:
a) na temat
b) zrozumiały nawet dla faceta, co drzemie za filarem po wczorajszym przepiciu
c) na tyle ciekawy, żeby ludzie nie posnęli
Jednym słowem przy szacunku dla przekazywanej treści uczą nastawienia na odbiorcę, a przynajmniej powinni. To jest coś, co sprawia, że ludzie Twardowskiego czytają. Twardowski nie ma odbiorcy w dupie. Albo inaczej: docelowym odbiorcą wierszy Twardowskiego jest człowiek sięgający po tomik. Docelowym odbiorcą współczesnej poezji jest juror, krytyk i wydawca, bo oni trzymają konfitury.
Dlatego Twardowski przetrwa nawet zagładę atomową, a poeci roczników '80 niekoniecznie.
P.S. Anonimowy komentatorze - nie sądzę, żeby Twardowski był ludziom wciskany. Gdyby tak było, cieszyłbym się. Wciskanie jakiegokolwiek poety świadczyłoby o tym, że poezja jeszcze kogokolwiek żywo obchodzi.
Kryzys
Alauda arvensis vs predator
Ty patrz, jak ziemia strzela nim na postrach,
jak wybucha i sypią się na ciebie dźwięki jak małe,
niedojrzałe jabłka. Cały dzień tak może,
mało płuc nie wyświergocze. A do śpiewania
jest tak niewiele - że jest gniazdo i małe
i cokolwiek się zbliża, trzeba to odciągnąć,
oszukać melodią, zamiast nich dać temu czemuś
lot i śpiew, coś cenniejszego od siły - jej pozór.
Bo wiesz, śmierć jest przereklamowana. Historia nienaturalna
i jej pomniki, wielkie braki wstydu. Kim zostaniesz, jak dorośniesz?
Ćmy robią programy o świecach. Ćmi mojżesze i czerwone morza.
A ja chciałbym zobaczyć taki film akcji:
gangsterzy, policjanci, Niemcy, ubole
i, powiedzmy, grupa rekonstrukcji historycznej
,,Bambosze Goringa'' ganiają się jak zwykle,
strzały, pisk opon, w końcu wjeżdżają w polną drogę
kamera zostawia pościg i celuje w niebo,
tam z kępy trawy wyrwał się skoronek
lata i śpiewa i tak już do końca.
A kryzys wygląda tak.
Wierszyk to wyróżnienie na konkursie w mieście słynącym z fajnych konkursów.
Organizator nie zwraca kosztów podróży,
organizator nie jest pewien, czy będą jakieś diengi, więc
organizator książkę prześle pocztą.
Pod warunkiem, że zapłacę za przesyłkę.
Ty patrz, jak ziemia strzela nim na postrach,
jak wybucha i sypią się na ciebie dźwięki jak małe,
niedojrzałe jabłka. Cały dzień tak może,
mało płuc nie wyświergocze. A do śpiewania
jest tak niewiele - że jest gniazdo i małe
i cokolwiek się zbliża, trzeba to odciągnąć,
oszukać melodią, zamiast nich dać temu czemuś
lot i śpiew, coś cenniejszego od siły - jej pozór.
Bo wiesz, śmierć jest przereklamowana. Historia nienaturalna
i jej pomniki, wielkie braki wstydu. Kim zostaniesz, jak dorośniesz?
Ćmy robią programy o świecach. Ćmi mojżesze i czerwone morza.
A ja chciałbym zobaczyć taki film akcji:
gangsterzy, policjanci, Niemcy, ubole
i, powiedzmy, grupa rekonstrukcji historycznej
,,Bambosze Goringa'' ganiają się jak zwykle,
strzały, pisk opon, w końcu wjeżdżają w polną drogę
kamera zostawia pościg i celuje w niebo,
tam z kępy trawy wyrwał się skoronek
lata i śpiewa i tak już do końca.
A kryzys wygląda tak.
Wierszyk to wyróżnienie na konkursie w mieście słynącym z fajnych konkursów.
Organizator nie zwraca kosztów podróży,
organizator nie jest pewien, czy będą jakieś diengi, więc
organizator książkę prześle pocztą.
Pod warunkiem, że zapłacę za przesyłkę.
środa, 2 listopada 2011
DIY - vol. 2
Cywilizacja dobrobytu zabiła naturalną dla wszelkich kultur ludowych kreatywność. Jak coś jest nieprzydatne, to się to wyrzuca, tymczasem bardziej folkowe jest znalezienie nowego zastosowania.
Patent z Osiej Góry: tniemy zuzyte opony, skręcamy fantazyjnie, ciągniemy srebrnym sprejem i mamy oryginalne zwieńczenie skalniaczka.
wtorek, 1 listopada 2011
Słownik domyślny
Ze względu na datę powinienem pierdyknąć znicza i cytat z Twardowskiego. A figę.
W listopadowo-grudniowym Imparcie (wychodzi ino we Wrocławiu) będzie hulać parę moich wierszydeł. W tym to:
Słownik domyślny
W coraz więcej słów których potrzebuję word mi nie wierzy.
Niwa modrego lnu staje się nowa, świeci na czerwono teorban,
na pulpicie więcej ikon niż na carskich wrotach, w korbowód
zmienia się korbowa lira, za radą spinacza, który się przymila
do mnie jak pies-kurdupel, co zaraz ugryzie. A telefon,
póki mnie nie spotkał, nie znał nawet słowa kurwa, słownik
mu się zacinał. Jeszcze na mnie i na lirze się wygina miarka
przebrana nie do poznania. Zdążyłem urwać dla siebie parę
lat robienia błędów, ale idzie zmiana. Będę miły jak muzyka
w sklepach, czuły jak czujnik ruchu. Na razie słucham mojej własnej
listy przebojów. Pan Benesz lepiej niż tydzień temu, wciąż na swoim miejscu,
wciąż zatrzymany w momencie, gdy opowiada o przejściu skodą setką
wezbranego Wisłoka. Tuż za nim Szejna leżący na sali z rakiem oka
i Bogiem bliższym nawet niż teraz, gdy powoli się wyżarza nad rzeką
z dziećmi i wnukami wokół. Dalej Śliwka topiący w potoku trzy traktory,
jeden po drugim. Pasek odtwarzania jest już bardzo długi, zatrzyma się suwak,
mały koniec świata. Gdy napiszę płacz, word podpowie plakat.
Ten wiersz nie powstałby, gdyby nie mój technologiczny funkcjonalny analfabetyzm. Dopiero po nim dowiedziałem się, że opcję autokorekty zamieniającej placówkę oświatową na palcówkę oswiatową da się wyłączyć. Tego w zasadzie powinna nauczyć mnie szkoła na informatyce, dlatego też moim palcówkom oświatowym za to zaniedbanie dziękuję.
W listopadowo-grudniowym Imparcie (wychodzi ino we Wrocławiu) będzie hulać parę moich wierszydeł. W tym to:
Słownik domyślny
W coraz więcej słów których potrzebuję word mi nie wierzy.
Niwa modrego lnu staje się nowa, świeci na czerwono teorban,
na pulpicie więcej ikon niż na carskich wrotach, w korbowód
zmienia się korbowa lira, za radą spinacza, który się przymila
do mnie jak pies-kurdupel, co zaraz ugryzie. A telefon,
póki mnie nie spotkał, nie znał nawet słowa kurwa, słownik
mu się zacinał. Jeszcze na mnie i na lirze się wygina miarka
przebrana nie do poznania. Zdążyłem urwać dla siebie parę
lat robienia błędów, ale idzie zmiana. Będę miły jak muzyka
w sklepach, czuły jak czujnik ruchu. Na razie słucham mojej własnej
listy przebojów. Pan Benesz lepiej niż tydzień temu, wciąż na swoim miejscu,
wciąż zatrzymany w momencie, gdy opowiada o przejściu skodą setką
wezbranego Wisłoka. Tuż za nim Szejna leżący na sali z rakiem oka
i Bogiem bliższym nawet niż teraz, gdy powoli się wyżarza nad rzeką
z dziećmi i wnukami wokół. Dalej Śliwka topiący w potoku trzy traktory,
jeden po drugim. Pasek odtwarzania jest już bardzo długi, zatrzyma się suwak,
mały koniec świata. Gdy napiszę płacz, word podpowie plakat.
Ten wiersz nie powstałby, gdyby nie mój technologiczny funkcjonalny analfabetyzm. Dopiero po nim dowiedziałem się, że opcję autokorekty zamieniającej placówkę oświatową na palcówkę oswiatową da się wyłączyć. Tego w zasadzie powinna nauczyć mnie szkoła na informatyce, dlatego też moim palcówkom oświatowym za to zaniedbanie dziękuję.
Subskrybuj:
Posty (Atom)