No więc tak. Przede wszystkim dlatego, że jeśli ty tego nie zrobisz, to nikt tego nie zrobi. Ktoś to musi zrobić, więc musisz to być ty. Po drugie: to jest daremne. Czegokolwiek nie zrobisz, skrzypce i tak będą za ciche, żeby przebić się przez cokolwiek, to jest muzyka do grania po stodołach i katakumbach. Więc ktoś musi to zrobić tym bardziej. Gesty niedaremne ktoś wykona i tak. Daremne musisz robić ty.
Ale, ale. Przede wszystkim idzie o tę różnicę między wiejską muzyką a całą popkulturą, w której liczy się ,,ja". W wiejskiej muzyce, jak i w całej kulturze tradycyjnej, liczy się ,,my". Muzykant nie wciska ci swojego ja. Muzykant nie zagra ci niczego, czego nie znasz. Słyszałeś już te polki i oberki setki razy, a jeśli nie słyszałeś, to słyszałeś podobne. W różnych wykonaniach. Kiedy ten muzykant przestanie je grac, będzie grał inny, może tak, może nie. On też je wziął od kogoś innego. Ta muzyka niewiele ci o nim powie, ale ta wspólna jej znajomość to jest coś, co was łączy. Wiejska muzyka robi z muzykantów i tańczących jedno my, które trwa tak długo, jak gra muzyka. Nieprzypadkowo najlepsze imprezy nie są wtedy, gdy kapela gra na scenie, odgrodzona odsłuchami i statywami, tylko wtedy, gdy stoi na podłodze, gdy raz na jakiś czas jakaś para wpadnie w basy albo potrąci skrzypka. Ja jest w tym wszystkim, ja jest potrzebne, ale nie jest na pierwszym planie, nie jest niezbędne. Nie da się zrozumieć, po co się gra wiejską muzykę, jeśli się nie zrozumie tej różnicy. Po to mniej więcej gra się wiejską muzykę.
ło to to...
OdpowiedzUsuńTrochę inaczej jest. Może zacznijmy tak: Jaka jest u ciebie relacja ogranych wesel prawdziwych do ogranych imprez "projektowych"?
OdpowiedzUsuń"raz na jakiś czas jakaś para wpadnie w basy albo potrąci skrzypka"
OdpowiedzUsuńOff topic: widziałam filmik z wesela z bardzo zaangażowanym człowiekiem-orkiestrą. Tak rozkręcił zabawę, że jedna z rozochoconych par na niego wpadła, gdy akurat śpiewał szeroko. Koleś z wytrzeszczem i mikrofonem wkomponowanym w otwór dźwiękowy to widok, którego nie zapomnę NIGDY.
oj tam, ja Cię rozpoznaję z dalej niż dziesięciu km ;P
OdpowiedzUsuń