wtorek, 7 czerwca 2011

Z rzyci doktoranta

Jak widać, mieszkam na dalekim wschodzie:

I jako mieszkaniec dalekiego wschodu wstałem o 5. Wypędziłem chudobę na pastwisko, wyrzuciłem gnój, nakosiłem zwierzętom trawy (trowy żem gadom nasik). Potem na PKS do Rzeszowa, na siódmą. Potem Rzeszów-Kraków, 3h. Potem na Grodzką zanieść podanie (zwrócić się z uprzejmą prośbą, prośbę swą umotywować ,uprzejmie poprosić o pozytywne rozpatrzenie). Potem na Gołębią wziąć kartkę z podpisem celem jej zaniesienia z jednego budynku do drugiego. Potem na pociąg Kraków Kolbuszowa. Potem rowerem z Kolbuszowej na Górną. W sumie poświęciłem 13 godzin mego młodego jeszcze (choć nie w nieskończoność przecież) życia dla załatwienia spraw, które w świecie idealnym załatwiłbym dwoma mejlami.

1 komentarz:

  1. na gołębią? więc jak mniemam na uczelnię wybrałeś..
    wszystko się zgadza - podróże kształcą - to część programu..

    OdpowiedzUsuń