czwartek, 2 czerwca 2011

Żurawli

Żurawli

Powietrze faluje od klangoru, drży serce dziecka,
głos idzie od południa, jeszcze ich nie widać. Wreszcie pierwsza strzała
wymierzona w północ sunie nad dachami, jakby się miała zatrzymać.
Zmęczone sylwety odrywają się od czoła na koniec i prą dalej.
Franek ucieka na ręce, ale wciąż patrzy na nie.
Kolejne klucze wylatują znad lasu. Wielkie V pokazywane
tysiącom kilometrów i szmatowi czasu, który razem z nimi zatoczył pętlę.
Więc można wygrywać, i to pięknie: zająć całe niebo i drganiem krtani
nadawać wiadomość o tym, że za nami i przed nami jest jeszcze
coś do przystania. Horyzont cały w żurawiach, dziecko drżące w śpiewie.
Jest coś, co te klucze otwarły, o czym jeszcze nie wie.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz