Tak więc długoletnia dyskusja z Joanną Lewandowską (dusza vs geny, etery vs tkanki etc.) została wygrana, Nie cieszy mnie to zwycięstwo za bardzo, bo, jak to zwycięstwa, przychodzi nie wtedy i nie w taki sposób, jak byśmy sobie tego życzyli. Otóż bowiem sprawdziłem empirycznie, że owca, którą za życia trudno przenieść w ciepły kąt stajni, po śmierci robi się tak lekka, że bez trudu da się ją jedną ręką podnieść. Dusza owcza, okazuje się, jest ciężka.
Jest jeszcze drugi argument. Nazywam go argumentum ex caballum, czyli argument z konia. Bo koń, proszę państwa, zdaje sobie sprawę z tego, że jest dusza i że to coś innego niż ciało. I martwe ciało, owszem, obwącha, dmuchnie chrapami w pysk już zimny, ale wie, że to nie jest owca, której szukamy, nie. Jednoczesnie jednak trzeba wam wiedzieć, że koń to zwierzę, które, o czym każdy szanujący się kowboj wam powie, jest prawdomówne. Nie oszuka poza pewnymi granicami (np. udaje tylko że daje się złapać na marchewkę, a tak naprawdę, bierze z twojej ręki żarcie i ucieka cwałem w pizdu szerokie, którego okiem etc). I koń nie udaje, że wie, gdzie ta dusza jest. O nie, koń węszy, obwąchuje, szuka, rży, nawołuje, bo, jakkolwiek wie, że w tym ciele martwym już tej duszy nie ma, to gdzie jest teraz - zielonego pojęcia nie ma.
Lżej by mi było, gdyby ludzie mieli dusze ważące tyle, co owcze. Lżej by mi było, gdyby w kwestii duszy byli równie nieustępliwi i powściągliwi, jak konie.
oż TY! :D
OdpowiedzUsuńWykorzystam ten tekst dyskutując o Platonie!
OdpowiedzUsuńbiedna owca, zdążyła wyschnąć na wiór zanim zauważyłeś że nie żyje... ;-)
OdpowiedzUsuń