Zaiste, lata 90. były miarą wszechrzeczy. Nikt wtedy nie nosił koszulek w żołnierzy - wyklętych czy niewyklętych - bo wszyscy uciekali przed wojskiem. Czy uduchowieni anarchiści, czy pragmatyczni studenci farmacji, czy laureaci olimpiad matematycznych, czy drugoriczne dresy-wszyscy byli zgodni co do tego, że armia to syf i od poboru trzeba się wymigać.
Dziś, kiedy widzę moich rówieśników i ludzi starszych w koszulkach z żołnierzami wyklętymi czy nie, uśmiecham się w duchu, bo wiem, że w swoim czasie robili to, co ja, czyli wszystko, by nie bronić tej jakże ukochanej ojczyzny z tą jakże upragnioną bronią w ręku. A jak młodszych widzę, to też się uśmiecham, bo wiem, że w naszej sytuacji robiliby to samo, co my.
W ten sposób możesz zachować pogodę ducha, bo dzięki latom 90. wiesz, że natura ludzka jednak jest niezmienna i dobra.
Dlatego w Kolbuszowej muszą rządzić Zuba, Kardyś czy Chmielowiec, którzy w wojsku byli.Reszta z przyczyn mentalnych do tego się nie nadaje.
OdpowiedzUsuńChmielowiec został nawet posłem, bo nosił mundur w stanie wojennym.
Usuńtak, jest też niezmienna i niedobra. i nie ze względu na walke o matczyznę, dziadczyznę, czy wujczyznę, wiesz, czyż nie?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Usuń