Można na przykład zestawić sobie ,,Jesteś Bogiem" z ,,Ósmą milą", żeby wyłapać różnicę między obiegowym sądem o świecie w polskiej a amerykanckiej kulturze popularnej.
W końcówce Ósmej mili Rabbit po wygraniu jakiegoś osiedlowego turnieju raperów odrzuca propozycję robienia turniejów samemu i rządzenia lokalnym raperskim światkiem i idzie do fabryki robić maski samochodowe żeby zarobić na własne studio. Polski widz wie, że w tej fabryce to prędzej się dorobi jakiejś nieprzyjemnej choroby zawodowej a nie studnia nagraniowego. Ale amerykancki potrzebuje happy endu, a przy tym widz amerykancki, przynajmniej ten przez twórców projektowany, wierzy w american dream, od pucybuta do dzierżyknuta kapitalistycznego jakiegoś.
,,Jesteś Bogiem" jak się kończy, to wiadomo - chłopaki zostają ogólnopolskimi gwiazdami, legendami gatunku. Jeden skacze z okna, reszta bije się z managerem, który ich wyruchał po całości na kasie. Kończą, jedząc sałatkę przed telewizorem w bloku. I to jest mniej więcej ucieleśnienie tego, jak wyobrażamy sobie ziszczenie połlisz drim. Tacy jesteśmy. Tako przebodly nas ojczyzno, ziomy.
Totalny brak zrozumienia dla zjawiska, Rahim tu był i ja tu byłem.
OdpowiedzUsuńO szczęście niepojęte, duch Magika, Rahim, Fokus, a takoż i zapewne Liroy i Pan Japa zawitali w me skromne progi.
UsuńNocia jest o różnicach między wyobrażeniami projektowanego odbiorcy filmu w Hameryce i w Polsce, o mitach w których wierzą ludzie z tej i z tamtej strony oceanu. Można wskazać błędy, jeśli się takie widzi.