środa, 24 sierpnia 2011

Lubię, kiedy poeta. Manifest.

Od dziecka kibicowałem Bohunowi, a nie temu mdłemu Lachowi, Skrzetuskiemu, więc lubię, kiedy poeta kozaczy. Lubię, kiedy poeta pokaże kawałek swojego świata. Kiedy zamiast ,,Kobieto, nie wyplataj kwiatów z włosów,
przestań liczyć dni'' powie, że jego baba to jędza, ale on jest dupa i się nie postawi. Kiedy zamiast ,,Światło przenika łzy, podeptana barwa tworzy ścieżkę'' przeczytam, że to, tamto i Afrik Simon rządzi. Lubię, kiedy poeta wie, że gęba to nie szklanka i nie boi się gęby odsłonić chociaż trochę. Lubię, gdy człowiek po drugiej stronie tekstu nie mówi, że mu ,,Sny przepoczwarzą się w białe płótno''. Lubię, kiedy mówi o tym, jak spał gdzieś za mocno, nie wiedział gdzie jest po obudzeniu i bał się, bał. I że zdrętwiałą mu noga i swędziała dupa. Jestem zwolennikiem dupy w poezji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz