poniedziałek, 12 września 2011

Punkofolkocośtam

Granie punka w małym miasteczku jest lepsiejsze niż granie panka gdziekolwiek indziej. Granie panka w małym miasteczku jest zawsze folkowe. Jak na przykład grasz w knajpie, w której jest jednocześnie mecz Polska-cośtam, a właściciel, jako że w życiu nie słyszał pankowej kapeli robi obie imprezy naraz. I jedna część publiczności poguje, a druga skanduje ,,obciąć im włosy''. I wszyscy się dobrze bawią.

Albo przyjeżdża kapela z Rzeszowa i czeka godzinę aż przyjdzie więcej ludzi. Tłumaczymy cieciom jak komu dobremu, że więcej ludzi już nie przyjdzie, bo więcej ludzi już tu nie mieszka. Ale nie trafia i przez godzinę siedzimy - my, miejscowa kapela, która gra jako druga  i tym bucom z Rzeszowa za chuja nie ustąpi  i publika. Siedzimy i śpiewamy Barkę, Patryk gra na organkach. I wszyscy dobrze się bawią.

W imię wyższych racji

7 komentarzy:

  1. otóż to! bo małe zajmuje mniej miejsca, wobec tego ma więcej czasu z tego miejsca, które pozostaje niezajęte
    :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogę zapytać, od kiedy punkowcy mają długie włosy? Bo chyba coś mię ominęło

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli wyłączymy wikipedię i sięgniemy pamięcią do własnej młodości, a jeśli własnej niedomagającej pamięci nie zawierzamy, do zdjęć z lat '80 i '90 stwierdzimy z niejakim zdziwieniem, ze wbrew temu, co mówi wiki i apolityczni, rodzimi ojowcy długie włosy wśród punków to nie była rzadkość, a im bliżej pierwszej dekady XXI wieku, tym mniejszą rzadkością były.
    Niemniej zdaję sobie sprawę, że nosząc długie włosy powinniśmy niezwłocznie oddać legitymację Punkową do najbliższego Komitetu Kontroli Jakości Pankroka im. bł. Jarosława Męczennika.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe, jeszcze nie jestem na etapie Bronisława K., który musi się posiłkować Wikipedią, aby powiedzieć coś o świecie. Świetnie pamiętam subkulturę punkowców i to tę z przełomu lat 70. i 80. Obecnie, jak to się zwykło mawiać (pewnie w Wikipedii również), punk is dead, więc granie go w moim mniemaniu trąci nekrofilią. Ale w XXI wieku podobno należy akceptować każde dewiacje.

    OdpowiedzUsuń
  5. panie, na przełomie lat'70i '80 to jeszcze mamuty po ziemi stąpały. To trochę tak, jakby narzekać, że myśliwi nie noszą już dzisiaj miotaczy oszczepów i łuków z cięciwami z jelenich ścięgien.

    A punk, tak, nie żyje jak fiks. Ale cała folkowa otoczka grania w sztetl Kolbuszowa sprawia, że nie mogę się powstrzymać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba czym innym są "wynalazki" w dziedzinie myślistwa (ech, duch Bronka ciągle stroszy pióra), a czym innym - w dziedzinie muzyki.
    Ale ukoiło mię słowo "folk", więc miłosiernie wybaczam reanimację trupa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no, Bronek wiecznie żywy, nie można mówić o Jego duchu jako duchu.

    No czym innym, czym innym. Ja się oczywiście też zżymam, że to, co grają współczesne zespoły pankowe to coś innego niż grały zespoły mej młodości (hihihi), że to nie jest walczący o pokój, miłość i chujumujudzikiewęże krastpank tylko jakieś kalifornijskie popłuczyny po Pidżamie Porno. A oiowcy starsi o pokolenie ścigali mnie za koszulkę Nirvany, bo grandż to było coś innego od tego, czego słuchali jako dzieci, a Cobain nie był Ramzesem.
    Się zmienia kultura, subkultura takoż.

    OdpowiedzUsuń