Porucznik Kajok przetarł oczy i znów pochylił się nad pustą kartką. Mijał już miesiąc odkąd prowadził tajne śledztwo w sprawie fałszowania podpisów na listach obecności pracowników szkoły w Żegotach. Jak na razie nie udało mu się ustalić nic ponad to, co wiedział już wcześniej. Sprawca miał czytelne charaktery pisma. Działał bezbłędnie, nie zostawiał śladów. Nawet nauczyciele nie wiedzieli, które podpisy są ich, a które nie ich. Kajok miał wrażenie, że coś ukrywają. Kluczyli. Czy znali tożsamość sprawcy i ją ukrywali? Czy robili to dobrowolnie czy nie? Przekupywał ich czy szantażował?
A może wszyscy byli fałszerzami? Każdy fałszował swój podpis, podpisując się swoim charakterem pisma za siebie. Nie do wykrycia. Brak śladów, brak świadków, brak motywu. Było trudniej niż Kajok myślał na początku. Musiał to tylko jakoś tak ubrać w raporcie dla Komendy Głównej, żeby mieli wrażenie, że już jest prawie u celu, ale żeby w razie czego nie byli w stanie go na niczym złapać. Nie było łatwo. Na razie miał tylko początek: ,,W miesiącu styczniu".
Oczywiście to, że działał pod przykrywką organisty nie pomagało mu. Specyfika śledztwa wymagała bowiem ciągłego kręcenia się przy szkole. Zdarzało się już, że rodzice na jego widok szybko brali dzieci za ręce i szybko się oddalali. Nie wróżyło to dobrze dalszym kolejom prowadzonych czynności zmierzających do ustalenia. W czasie całego Kajokowego podszkołąbycia porucznik przebrany za organistę branego za pedofila wzbudził sympatię tylko jednego człowieka - chłopaka w szerokich spodniach, który też się często pod szkołą kręcił. Pewnego dnia podszedł i bez słowa podał Kajokowi rękę. Kiedy odszedł, zaskoczony tym nagłym gestem porucznik ujrzał na swojej dłoni znaczek. Ufo unosiło się na nim nad purpurową łąką. Ani nominału, ani orzełka, ani niczego. - Czego to ta poczta teraz nie wymyśli - pokręcił głową. Za jego czasów nawet znaczki wyglądały lepiej.
Gdy skończył raport, znaczek rzucił mu się w oczy na zabałaganionym biurku. Porucznik spojrzał na zegarek. Zbliżała się pora mszy. Musiał się zbierać. Zakleił kopertę, polizał znaczek, schował list do kieszeni płaszcza i wybiegł z domu. Droga nie przebiegała tak jak zwykle. Już na schodach musiał zgonić wylegującego się pod grzejnikiem wielkiego płonącego lwa. Do kościoła szedł brodząc po kolana w pomarańczowym kisielu (kiślu?- pomyślał Kajok), ale jakoś udało mu się dotrzeć. Po falujących, szczerzących zęby schodach wbiegł na chór i zajął swoje miejsce za manuałami organów. Już miał brać się do grania wyuczonej przed tą misją melodii psalmu, którą opędzał wszystkie części mszy, gdy zauważył, że kilka klawiszy świeci. Na próbę dotknął ich naraz i wtedy organy zabrzmiały harmonijnie. Ale od razu zaświeciły następne. I następne. I następne. Palce porucznika biegały po klawiaturze, ścigając światła. A z piszczałek organów zaczęła dobiegać żywa, znana Kajokowi skądś melodia. Zabrzęczały dzwonki przy wyjściu z zakrystii. Długi szereg ministrantów zaczął wchodzić, na końcu pojawił się proboszcz. Jego twarz zwrócona od razu w stronę chóru zdradzał zdziwienie i - tego Kajok nie był pewien - jakiś lęk? Nie miał czasu na roztrząsanie tego problemu. Zbliżył usta do mikrofonu i w takt organowego akompaniamentu zaczął śpiewać - Golden brown, texture like sun... Proboszcz stał za ołtarzem i bladł, patrząc na Kajoka za organami. - You never frown with golden brown - nisko zakończył zwrotkę Kajok i przeszedł brawurowo do przygrywki klawiszy. - Golden brown, finer temptress, through the ages she's heading west... - płynęła druga zwrotka. Kiedy Kajok doszedł do solówki, patrzyła na niego już cała nawa. Kiedy wykorzystując niezwykłe właściwości akustyczne świątyni osiągał efekty możliwe, wydawałoby się, jedynie dzięki kamerze pogłosowej na codzie utworu, proboszcz był bliski omdlenia. Na szczęście światła przestały biegać po klawiaturze. Zmieszany ksiądz uniósł dłoń w górę, odchrząknął i wreszcie mógł uspokoić się czymś stałym, formułą niezmienną i nieodzowną: -Proszę zamknąć drzwi, bo świątynia jest ogrzewana.
!
OdpowiedzUsuń: D
obawiam się, że Kajok nie rozgryzie tej zagadki, a już zwłaszcza, jesli będzie lizał co popadnie! wystawiam sobie, że zagrał nawet na brakujących głosach : D