Trójki słucham w zasadzie już tylko z kulturoznawczej ciekawości. To jest raczej studium przypadku niż radio. I to też nie jakiegoś ciekawego. Gdyby ktoś mnie, prostego i skromnego hodowcę owiec zapytał przy zastępowaniu Jerzego Sosnowskiego Grzegorzem Górnym i Piotrem Semką przy prowadzeniu Klub Trójki, co się stanie, jak się w jednym studiu posadzi trzy zgadzające się ze sobą osoby i przytakującego prowadzącego, to bym powiedział, co.
Poza nudą są i wtopy. I tak audycja o Sapkowskim. Ziemkiewicz (sam będący pisarzem fantasy m.in., hihihi) mówi, że Sapkowski z Sienkiewicza wziął wszystko: i akcję, i humor, tylko wartości nie. I w związku z tym Wiedźmin jest taką wydmuszką trochę, forma z miszcza Sienkiewicza wzięta, ale treści ni chu chu, panie dziejku.
No i właśnie. Sosnowski w tym momencie by zaoponował, bo się na literaturze chłop zna, a choćby i się zgadzał, to by sąd podważył, bo się na prowadzeniu audycyj też zna. Ale tutaj nie. Wszyscy lecą na autopilocie.
A zdanie jest ciekawe, bo jest efektem kompletnego nierozumienia Sapkowskiego, fantasy i świata, który ją wydał.
Ale idźmy od początku.
Fantasy rodzi się w XX wieku nieprzypadkowo. Heroiczne historie w świecie pełnym rycerzy pojawiły się w świecie, w którym wiara w heroizm i poświęcenie życia dla idei zaprowadziły miliony ludzi w chmury gazu musztardowego. Na moje oko to nie jest przypadek, że Tolkien, który widział, jak heroiczne, wielkie narracje zdychają w okopach i zaczynają śmierdzieć trupem, przeniósł je w świat, w którym mogły znowu być nieskalane i niewinne. Fantasy wyrosła z tęsknoty za czystością wzniosłości i patosu. Gdy te kategorie, do których się ludzkość cokolwiek przyzwyczaiła, rozpadły się w świecie realnym, trzeba im było stworzyć świat, w którym byłyby możliwe.
Ale, ale. Ta tęsknota, jak każde paliwo, musiała się kiedyś wypalić. Ileż można, zwłaszcza że w życie, także literackie, wchodziły pokolenia, który świata sprzed obu wojen światowych już nie pamiętały i dorastały już traktując wielkie narracje heroiczne nieufnie, wiedząc, że w realnym świecie służą tylko do maskowania chęci mordu i chciwości. I tutaj pojawia się postmodernistyczny Sapkowski. Bo to, że u Sapkowskiego Kmicic nie morduje w imię Bozi nie znaczy, że u Sapkowskiego wartości żadnych nie ma. Wręcz przeciwnie.
Tak jak Tolkien wyrósł ze świata, w którym mordowanie w imię Bozi i Ojczyzny było częścią ogólnie przyjmowanego systemu wartości, tak Sapkowki wyrósł ze świata, w którym ludziska wiedzieli, że jak mówią o tej ojczyźnie słynnej, to w najlepszym razie chcą ci ukraść portfel. Wiedźmin, jak to fantasy, też wyrasta z tęsknoty za pewną czystością, ale tym razem nie jest to tęsknota za czystością wielkich narracji, ale za czystością ludzi. Geralt jest moralny do szpiku i do przesady i wcale nie musi w związku z tym mordować dla Bozi i Ojczyzny przez duże Oj, wręcz przeciwnie, wiemy.
W świecie Sapkowskiego bohater rozliczany jest z wierności tym, którzy są od nich w jakiś sposób zależni, z tego, jak im służą i jak ich chronią: przyjaciołom, rodzinie prawdziwej czy przybranej, słabszym czy po prostu w jakiś sposób na bohaterów w danej chwili zdanym. Geralt to nie Bilbo, nie ocala świata, ocala człowieczeństwo, też na małą skalę, bo jednostkową, ale, o czym mówi Sapkowski w siedmioksiągu, inne ocalenie w tym świecie nie jest ani możliwe, ani może nawet potrzebne. Ciężar tego ocalenia jest już wystarczająco ciężki, na tyle, że większość go nie unosi, zawodzi.
W świecie Sapkowskiego wartości nie wypływają z norm społecznych, którym społeczność nadaje jakiś wymiar transcendentny, legitymizując je, a jednocześnie z tego wymiaru robiąc narzędzie egzekwowania tych norm. One wypływają z empatii, Nie bez przyczyny w Wiedźminie tyle jest o uczuciach, a zdolność do odczuwania jest jednym z głównych tematów książki.
Jakie czasy, taka fantasy. Tolkien, wyszedłszy z okopów, napisał o świecie ocalanym przez wrzucenie pierścienia do dziury. Sapkowski o świecie, w którym z ocaleniem w sobie człowieczeństwa najlepiej radzi sobie pozbawiony czuć mutant.
Generalnie się zgadzam, zgrzytnęło mi tylko przy:"Fantasy rodzi się w XX wieku nieprzypadkowo."
OdpowiedzUsuńNarodziny tego gatunku, były chyba dużo wcześniej.
Radwański macie poważne luki w wiedzy.
OdpowiedzUsuńZa prekursora nowoczesnej fantasy uznaje się George MacDonalda – szkockiego autora powieści takich jak: Królewna i Goblin (1858).
Zbyszek
Ale że kto (poza wiki oczywiście) uznaje? Lista korzeni fantasy jest dłuższa, zaczynając od Macphersona przez dzewiętnastowieczną powieść gotycką idąc. Bez osiemnastowiecznego i dziewiętnasotowiecznego zainteresowania ludowością i motywami fantastycznymi fantasy by nie było, tak, ale sam gatunek powstaje dopiero w wieku dwudziestym, wtedy powstają dzieła kanoniczne, wtedy kształtują się zasady żelazne (tworzymy świat z jego zasadami, filozofią, legendami, rasami i, obowiązkowo, mapą, etc.). Wtedy też fantasy staje się częścią światowej (pop)kultury.
UsuńDowaliłeś jak Kardyś przed kamerą z Polsatu.
UsuńGratulacje! Zdałeś egazmin na typowego Lasowiaka z Kolbuszowej a może nawet i z Raniżowa.Dostajesz dyplom z pieczątką zrobioną z zimnioka.
--------------------
To , że książek George MacDonald'a nie ma w kolbuszowskich bibliotekach, nie oznacza, że ich nie ma.
Masz rację, podrawiam.
UsuńSzkoda, bo miałeś szansę załapać się na Raniżów.
UsuńKsiążki w oryginale można pobrać sobie tutaj:
http://www.gutenberg.org/ebooks/34339
Wybierz wersję z obrazkami.
Przyjemnej lektury!
Drogi Anonimie, ponad wszelką wątpliwość masz rację. Jednakowoż wykazałbyś ją dwakroć dobitniej, gdybyś wyjaśnił postronnemu czytelnikowi powody, dla których od tej książki zaczyna się fantasy czyniąc z tego gatunek zjawisko dziewiętnastowieczne, a nie np. od dowolnej innej książki z motywami fantastycznymi z epoki albo nawet i wcześniejszej, np. XVIII-wiecznej.
Usuń*gatunku
OdpowiedzUsuńpewnie będzie ni w 5 ni w 9 ale zapytam
OdpowiedzUsuńco to jest to człowieczeństwo
W tym kontekscie umiejętnością odczuwania uczuć wyższych.
Usuń