Będzie patetycznie, o sensie pracy w muzeumie i bycia tłumaczem trochę też. Jakiś czas temu oprowadzałem w szlachetnej mowie braci Kliczko sympatyczną rodzinę z Dnipra. No i Rusłan wrzucił dziś w internety obszerną relację z wyprawy do Polski. Pisze, że Kolbuszowa to miasteczko nie lizane pod turystów (och, stary, żebyś ty widział Kolbę przed rewitalizacją rynku, oko by Ci zbielało), tylko prawdziwa polska prowincja (a to ważne, bo w obcym kraju ciekawią go ludzie i to, jak żyją). No ale o skansenie miało być. No to pisze też facet, że w skansenie odkrył wiejską historię Polski. I to, że wiele elementów jest wspólnych, a to ważne, bo w Ukrainie pokutuje jednak stereotyp Polaka-pana i szlachciury. Tymczasem jak się poskrobie tę pazłotkę szlachecką, to spod niej wyziera taka sama bida chłopska, taka sama chłopska duma, taki sam bunt, takie same tradycje też nieraz, jak w ludowej kulturze Ukrainy.
No i to jest w zasadzie sens tego wszystkiego. Za skuteczną politykę historyczną przyznaję sobie medal z lasowiackiego zimioka.
Gość wpadłby jednak pewnikiem w jaką ciężką depresję, gdyby odkrył, że skansenowskim chłopom kolorowe skarpety z łapci wychodzą i że to poprzebierani
OdpowiedzUsuńpolscy intelektualiści, po 2-3 fakultety i doktoraty jakieś ważne.
Przegapiłam tę notkę - już lecę do szafki sprawdzać, czy czasem gdzieś nie leży choćby soczewica w woreczku, to wysypię w kącie i uklęknę.
OdpowiedzUsuńAle do adremów. Otóż czytałam onegdaj "Sprawiedliwych zdrajców" Szabłowskiego i motyw polskich panów w oglądzie Ukraińców jest wszechobecny. Widzę, że nadal. To swoja droga bardzo ciekawe, bo przecież - nie ukrywajmy - kultura polska jest wiejska! Ileż to my mieliśmy przez lata ośrodków miejskich? Co kot napłakał. Ja to się nawet uporczywie użalam na mentalność, z tej kłótni o miedzę wyrosłą.
Prawda jest jak dupa, nie?