poniedziałek, 15 maja 2017

Z cyklu: nieistniejące ulice Kolbuszowej: ulica Izraela Bakona

Jako że sztejtełe Kolbuszowa wzięło się za walkę z komunizmem martwym od 30 lat zaledwie, zmienia sobie nazwy ulic. Myślę w takich chwilach o moich ulubionych ulicach, czyli ulicach nieistniejących. Jest bowiem jakiś równoległy świat, w którym istnieje w tym sztetlu ulica Izraela Bakona, kantora. Urodził się w Chrzanowie, ale coś łączyło go z Kolbuszową. Był to związek na tyle silny, że nawet gdy został już szanowanym kantorem w Berlinie, przyjeżdżał co roku do Kolbuszowej i śpiewał w naszej synagodze. Po Nocy Kryształowej uciekł do Polski i to właśnie Kolbuszową wybrał na miejsce schronienia. To z kolbuszowianami podzielił los po ataku na Polskę, to w kolbuszowskim getcie żył i to z kolbuszowianami trafił wraz z żoną i małym synkiem do komory gazowej w Bełżcu. A tak śpiewał.








3 komentarze:

  1. Bakon ożenił się z kolbuszowianką, stąd jego zainteresowanie naszym miasteczkiem.Zginął najprawodpodobniej w drodze do Rzeszowa, podczas przenosin getta.Opowiedział to barwnie Norman Salsitz.Zamordowanego (Bakona) przewieziono na kolbuszowski kirkut. Na drugi dzień Salsitz widział Polaka w ubraniu ściągniętym ze zwłok.Poznał je, ponieważ były to specyficzne ciuchy noszone przez berlińczyków. W Kolbuszowej nikt takich nie miał.
    Jak więc widzisz, ten patron ulicy w Kolbuszowej nie przejdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Salsitz widział wszystko tylko jak sam robił co robił to oczy miał szeroko zamknięte.

      Usuń
    2. To przypadłość nas wszystkich.Nie jesteśmy w tym ani lepsi, ani gorsi od pana Normana.Jesteśmy tacy sami.

      Usuń