Czytałem dziś książkę z wierszami. Z 2011 roku, znaczy współczesno. Czytom se, czytom i wiycie, wiyrsze jak wiyrsze. Coraz starszy jestem i coraz mniej mnie w poezji zaskakuje, zwłaszcza w ty współczesny, toteż czytom se tag ło, na autopilocie trochę. Jedno półkulo czytom, drugo półkulo myślę o dupie Maryni. Nagle lampka kontrolna mi sie włoncza - wreszcie czytom cuś całkiem łodjechanygo. Ło. Jazda, wyobraźna i frenezyjo. Fascynujoce zestawianie łobrazów. Nagle patrze, a po prawy stronie so numery stron.
Spis treści żem czytoł.
Poezji się nie czyta, poezję się przeżywa. No.
OdpowiedzUsuńbo to nie wicie, ze spis tryści ułożić to je wiega śtuka, hę!?
OdpowiedzUsuńheh, a rozwijając tę myśl w kombinatorstwo, to rzeczywiscie je to wielka sztuka bo równa z ułożeniem tomu ;D
OdpowiedzUsuńTo wszystko to pikuś. Ułożenie spisu treści ciekawszego niż dowolny wiersz w tomie to dopiero miszczostwo.
OdpowiedzUsuńMnie się spisy treści zawsze i wszędzie w każdej książce wydają najciekawsze. Czasem nawet nie trzeba po takiej lekturze czytać książki.
UsuńSą jednak również takie mendy nieużyte, co numerują rozdziały zamiast je tytułować, co zmusza do lektury.
UsuńTaka książka odpada u mnie w przedbiegach. Co ciekawego ma mi do zakomunikowania menda nieużyta? Że jest mendą? To już wiem.
Usuń