wtorek, 29 października 2013

Noszę indeks cz. 2



Rok 2034. Wieś gdzieś na skrajach stepowych połaci Podkarpacia.

- Sca'ść ci Boże, synek! Jak dobrze, ześ przyjichoł, dyć sie teroz bedo sianokosy zacynoły! Juześ te egzaminy skuńcył?
- Tak, tato, już po sesji.
- No, to pochwol sie, pokoz tyn jindeks!
- Tato, teraz nie ma indeksów.Wszystko jest podpięte pod USOS.
- Jak ni mo? A biblyjoteki dzie piecuntki wbijajo, jak nie w jindeksy?
- Też wszystko jest w systemie. Jeśli student przetrzymuje książki, pojawia się na jego profilu dostępnym dla administracji ile książek, jakie, gdzie, jak długo...
- Eee, gupoty radzisz synek. Dyć pamjyntom jak dziś, jesceś był mały sraluch, a jesce w dwa tysiunce trzynastym, za późnygo Tuska to było... Niby usosy skurwesyny tyz byli, ale szyskie wiedzioły ło nich, ze to zło i Babilon i zem musioł jechoć tyli światu do tygo Krakowa jino po to, coby jindeks z jednygo budynku wziońć, zaniść do biblyjoteki, zeby mi tam pon piecuntke wbił i nazod zaroz łodnieść, bo na pekaes trza było wracoć.
- Tato, niemożliwe. Myli się już tacie na stare lata.
- E, młodyś jesce, zycia nie znosz... Łusos łusosym, a wtedy to furt jino papiry sie łobarcało. Ni mo papira, ni mo chopa, jak napisoł, Michaił Afanasijewicz Bułhakow...
- Nie wierzę. To kiedy te sianokosy?


Żeby uniknąć po latach podobnych dialogów z dziećmi, wziąłem je do Krakowa. Niech na własne oczy widzą, niech świadczą przed przyszłymi pokoleniami. Uniwerek będzie im się kojarzył z chodzeniem między biurkami i przenoszeniem papierów. Trudno, Uniwerku wybór, nie mój.

Tymczasem Politechnika Lubelska nakręciła film dla studentów pierwszego roku. Film se można wygooglać. Wyjaśnia pierwszoroczniakom, że nie można rozmawiać na ćwiczeniach przez telefon i że należy zakładać codziennie czyste skarpetki. Nie wiem, jak doszło do spłodzenia pomysłu na filmik. Strzelam, że na senacie uczelni ktoś rzucił hasłem: ,,Ej, wymyślmy sposób, jak przekazać jednocześnie dużej grupie ludzi komunikat: >>Gardzimy wami, plebejskie ścierwa<<''.

6 komentarzy:

  1. psiankna łopowiastka Panocku!!

    :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś tym studentom musieli pokazać co o nich sądzi personel uczelni. Gotowi byli by jeszcze pomyśleć, że oni sa dla nich!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ tu idie o jeszcze inną rzecz. W obecnym systemie student jest dla uczelni - idą za nim pieniądze więc trzeba go przy sobie utrzymać.

      W normalnym układzie nikt nie jest dla nikogo - uniwersytet ma być stowarzyszeniem wolnych ludzi poszukujących prawdy (tak mnie uczyli na socjologii kultury, hihi).

      Układ, w którym uczelnia przypomina ci o zmienianiu skarpetek mamy do czynienia z jakimś niewiadomoczym.

      Usuń
  3. Magistru zebrało się na odwagę, studiował chodził cirpaiał w milczeniu. Jeno skończył tomusie zebrało na odwagę, krytykuje i żale wylywa. Unikalną gwarę niedawno odkrytego plemienia puszczańskiego Mazurzynów z Mazurów psuje. Pomyśleć że wystarczyłaby dobra kawa albo czekoladki wdzięczności dla pani z dziekanatu i nie byłoby o czym pisać. Do Onego nawet by się uśmiechnęły i milsze były. Stan oświaty wyższej coraz gorszy jak taki niedomyślny studia może skończyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magister studiów nie skończył i nie jest powiedziane, że skończy, więc z magistera kozak przedni, istny Petro Konaszewycz Sahajdaczny Puszczy Sandomierskiej.

      Absurdy, które do tej pory wydarzały się na uczelni styku uczelnia-zakład pracy były po prostu mało ciekawe. Tzn. to były rzeczy dotykające wszystkich po wejściu systemu bolońskiego, nawet jeśli przykre, to dla postronnego czytacza nieciekawe. A jeżdżenie po pieczątkę z biblioteki ciekawe jest, co nie?

      Usuń