sobota, 22 marca 2014

Andrij Lubka mówi, jak wygrać z Rosją

Miało być o tym, jak jeżdżę na rowerze w deszczu do roboty. I o tym, że jakby okolica była rzeczywiście taka patriotyczna, jak deklaruje, to nie wyprzedzałbym korka samochodów z rejestracją RKL, tylko wszyscy zasuwaliby na tych rowerach. Bo to primo - dla Ziemi jako takiej lepiej. Secundo - dla Heimatu naszego też. Kierowcy nie stoją w korkach, kierowcy współtworzą korek. A rowerzyści - nigdy. Szybciej problemy z ruchem w Kolbie by się rozwiązało przesiadając się na rowery, niż budując obwodnicę. No i wreszcie najważniejsze - wybierając rower nie wspieramy rosyjskich koncernów paliwowych. Każda jazda z Górny do Kolby rowerem to jedna uszanka dla ruskiej armii mniej. Wraży Moskale, staniem przeciw wam pedał przy pedale.

I bojkotowałoby się tę ruską ropę raźno, gdyby nie to, że co jakiś czas mijają mnie lawety z pancernymi pojazdami. Ostatnio bodaj moździerze samobieżne. Jedno karnięcie się taką zabawką na lawecie z Rzeszowa do Nowej Dęby niweluje efekt wspólnego patriotycznego pedałowania stu rodaków. I co zrobisz?  Nic nie zrobisz. Zabawnie wygląda to prężenie muskułów z perspektywy siodełka.

Ale o tym nie będzie. Natknął ja się bowiem na esej Andrija Lubki, najbardziej znanego w Polsce ukraińśkiego poety z roczników osiemdziesiątych. Pisze Lubka w eseju ,,Niedźwiedź obudzony dzwonkiem komórki'' tak:


Wyraźnie zrozumiałem, że Rosja tak naprawdę przegrała bitwę o Ukrainę mniej więcej miesiąc temu, kiedy jechałem pociągiem Intercity do Krakowa.  Na środku wagonu był wielki, miękki plac zabaw dla dzieci – żeby dzieci mogły męczącą, kilkugodzinną podróż spędzić wygodnie i nie przeszkadzać rodzicom w pracy. Na monitorach wagonu wyświetlali kreskówki na życzenie. Taki child friendly wagon, wszystkiego kilkadziesiąt kilometrów od ukraińskiej granicy. Oczywiście, w wagonie był internet – i czytałem na smartfonie wiadomości z Ukrainy, z Krymu. Zielone ludziki z bronią, trzy kolory i radosne prawosławne babcie właściwego patriarchatu stanowił rażący dysonans ze światem, w jakim ja byłem. W tym momencie niemal fizycznie odczułem, że te dwie różne rzeczywistości to tak naprawdę dwie różne strefy czasowe. Ale chodziło nie o godziny, a o stulecia. 

Europa i zachodnia idea w szerokim znaczeniu wygrały wojnę o Ukrainę placami zabaw, internetem i pociągiem Intercity.  


całość TUTEJ



Tak, w kontekście prężenia mięśni zastanych ojczyzny naszej zbolałej tekst ciekawy. Niewykluczone, że w ostateczności o wszystkim decydują drobiazgi, w których widać to, jak efektywna jest jakaś cywilizacja. Bajdełej, za dwa wystrzelone ostatnio w Nowej Dębie pociski spike można byłoby utrzymać dwie wiejskie szkoły, przez rok. Ja nic nie sugeruję, tak tylko. Idę na plac zabaw.

16 komentarzy:

  1. 1. To był pociąg skąd do Krakowa? Ze Kowla? Ługańska? Czy było to może intercity Warszawa-Kraków?

    2. Wojny rozpętują i wygrywają banki a nie intercity czy place zabaw. A na pewno nie wygrywają ich romantyczni i łatwowierni pisarze. Ci ostatni są po to, żeby następna wersja państwa po wojnie miała świeckich świętych.

    3. Nikt nie będzie bronił placów zabaw. Żaden z wykastrowanych "narodów" europejskich.

    4. Jest duże prawdopodobieństwo, że sporo ludzi będzie walczyć dla banków. Bo np w konsekwencji otrzymają jakie takie zabezpieczenie życiowe. Plac zabaw nie zabezpiecza niczego.

    5. Zachodnia idea właśnie leży, rozkłada się i kwiczy. Opiera się temu (być może to ostatnie podrygi) Rosja, cieszą się z tego muzułmanie. A Chińczycy skupują na całym świecie metale kolorowe i właśnie przestali rozliczać się w dolarze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. byłbym zapomniał... strzelanie z rakiet, z których jedna mogłaby ocalić gminę Raniżów przed zapaścią (ale nie w taki sposób jakbym, chciał) w obliczu zerowej wartości bojowej wojska polskiego jest czysta głupota. Równie dobrze można by te rakiety pomalować w jednorożce i postawić na placach zabaw.

      Usuń
    2. 1. Nie wiem. IC jest dla mnie zagadką. Jechałem ze dwa razy i bałem się oddychać, żeby nic nie zepsuć albo nie naświnić. Nie znam się.

      Co do reszty: akurat. Wojny tera panie się przegrywa albo wygrywa poza polem walki. Pacz pan - Amerykanie mogliby Wietnamczyków tłuc choćby i po dziś dzień, ale wojnę przegrali na własnym podwórku, gdzie ludzie zaczęli zadawać pytania o sens całej jatki. Albo weź pan nasze misje stabilizacyjne - pospołu z Amerykańcami wyrżnęliśmy w Iraku i Afganistanie ludzi kopy, a efektów żadnych. Jak heroinę robili, tak robio, jak miny stawiali, tak stawiajo. A demokracji nie chco. Ot i nie ztuka kraj podbić. Sztuka utrzymać. A to już inna bajka.

      Żeby zrobić takie fiku miku trzeba mieć coś lepszego, nić bomby. Zimną wojnę wygrał zachód bez użycia jednej choćby głowicy atomowej. Wystarczył Presley, Beatlesi, Hendrix, Stonesi, Zeppelini, jeansy i takie tam. Ludy podbite przez związek radziecki dusze złożyły w ofierze zachodniej cywilizacji na długo przed 1989. Kiedy ten '89 przyszedł, zachód wziął Europę Środkową bez jednego wystrzału. Po prostu - cywilizacja wytworzona przez ZSRR nie była w stanie niczego przeciwstawić zachodowi.

      Plac zabaw sam w sobie niczego nie załatwia. Załatwiają mechanizmy, które za nim stoją. Żebyś znalazł w wiejskiej szkole fajny plac zabaw, musi działać parę czynników. Zdecentralizowana władza, w dodatku demokratyczna, bo ktoś tymi placami głosy musi kupować. System jawnych, publicznych przetargów, w których można wystartować bez dawania w łapę. System kontroli - sądy, instytucje sprawdzające, wolne media. Wreszcie, ten plac zabaw musi zaprojektować ktoś z jako takim poczuciem estetyki i znajomością rzeczy, żeby nie powstało coś, co pamiętam z dzieciństwa, a na czym szło się zabić albo poważnie uszkodzić. Wszystko to u nas turla się, kuleje, ledwie dyszy, ale jest.I to jest właśnie, panie dzieju, idea europejska.

      Ale nie tylko. Pan zauważ, że takie wartości, jak np. wolność wypowiedzi, o których przed XVIII się nikomu nie śniło są dzisiaj rzeczą o wartości oczywistej, na którą posługują się nawet ludzie dorobek oświecenia negujący po całości.

      Trza dbać o własną cywilizację. Dobra cywilizacja broni się sama. W historii takiej np. Mezopotamii jest stały schemat - barbarzyńcy z gór podbijają wysoko rozwiniętą ludność dolin, po czym się asymilują i przejmują kulturę podbitych. Można? Można.

      Usuń
    3. mówisz o tym co stanie się potem, co się stało kiedyś. historia sie powtarza alem to chwyt retoryczny- przypadki rozpatrujemy osobno. polska reprezentacja w czymś tam nie wygrała w Moskwie w 2012. o wolności mem Ci mówił wczoraj - powtórzę tylko dlatego, że dzieci czytają- wolność słowa to ostatni argument w ręku starej cywilizacji. wiesz- zera, jedynki, arystoteles i mnisi z cluny- jest to wybieg retoryczny chroniący odchodzącą cywilizacje przed tęczowym linczem. następne- ależ ja nie mówię o placu zabaw jako takim. albo metagadka albo po co gadać następne. turla kuleje ale jest - ok. tylko popatrz na kierunek równi. bynajmniej nie jest wznoszący. i dalej- zachód nie wygrał presleję ino piniędzmi. dudkami znaczy. a teraz podyskutujmy o trzech tezach Romana K: korek, worek i rozporek. albowiem doszliśmy do rzeczy korzennych ergo; fundamentalnych.

      Usuń
    4. przepraszam wszystkich, którzy nie zrozumieli. ta cywilizacja wymaga parunastu lat przygotowań aby zczaić.

      Usuń
    5. Związek między Presleyem a piniondzem jest wzajemny. Presley może se grac na gitarze, bo nie jeździ w kołchozie na traktorze. Ale tez grając na tej gitarze kłądzie podwaliny rock& rolla, który zaowocuje kontrkulturą, która z kolei zmieni podejście do organizacji pracy i kreatywności, co z kolei da nam Gugle i Majkrosofty. Taka jest zależnośc między kulturo i piniendzmi - żeby gospodarka oparta na innowacynjości mogła być możliwa, artychy muszo najpierw wyrąbać jakiś margines wolności. To uboczny skutek kultury, nie jej cel. Ale i tak dobrze by było, żeby polytyki oderwane granatem od eurokostki ogarniały takie zależności.

      Usuń
  2. Ten pociąg to interesujący jest bardzo, najbardziej. Można wiedzieć, na jakiej trasie jeżdżą takie cuda? Bo podrózuję niestety często i moje doświadczenia opisac mogę jako łaźnię fińską latem/suwałki zimą, obsikane toalety oraz trajkoczacy przez komórki od 5 rano biznesmeni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Stawiałbym na trasę Kraków-Warszawa albo Przemyśl-Kraków. Zważmy, że mowa o IC, a nie o TLK IR i PR, którymi się zwykle tłuczesz po Polsce. Nawiasem mówiąc, też się tymi liniami tłukę już kawałek czasu. I powiem, ze nie jest źle. Dostać po ryju od kibiców Bździochów Piździonkowice, godzinami słuchać wynurzeń filozoficznych najebanych rezerwistów, jechać w siedmiu w kiblu - takie rzeczy to na początku XXI wieku. Teraz to nawet o porządny tłok trudno.

      Usuń
    2. Byłam jeden dzień w Moskwie i (jako żem matka) zadziwiło mnie, że tam nie ma żadnych (słownie: żadnych!) udogodnień dla osób poruszających się na wózku lub z wózkiem. W Moskwie właściwie nie da się przemieszczać inaczej niż metrem, bo odległości kosmiczne, a korki jak nigdzie indziej - natomiast wejście w te piekielne podziemia metra z wózkiem (lub, co gorsza, na wózku) jest absolutnie niemożliwe - wind nie ma i nigdy nie było, a bramki są tak wąskie, że żaden wózek by nie wjechał (a nawet jakby wjechał, to jakby potem zjechał po tych kilometrach ruchomych schodów?). Pytałam poznanych tam Rosjan, jak sobie w takim razie radzą matki, kiedy muszą pojechać coś załatwić - powiedziano mi, że matki nie wychodzą, albo wychodzą tylko w pobliże domu. I faktycznie, o ile w Petersburgu widziałam kilka osób z dziećmi w wózkach (niepełnosprawnych na wózku za to nigdzie), o tyle w Moskwie nie widziałam ani jednej osoby z dzieckiem, pomijając poetkę Elenę, która czytała z nami wiersze, karmiąc niemowlaka i nosząc go w nosidle. I tak sobie myślę, że to, że nie ma się możliwości swobodnego poruszania po mieście z dziećmi, bo do metra się nie wejdzie, a spacer też mało przyjemny, jeśli na każdym kroku, na każdym rogu stoi policjant we wdzianku milicjanta, a jak się już zostanie w domu (bo co innego robić?), to się włącza telewizję oficjalną, a tam oficjalne donosy z putinowskich zwycięstw - to wszystko jednak jakoś wpływa na człowieka, jakoś go więzi, tłamsi i przytłacza. Takie drobiazgi tworzą masę, a masa ma moc.

      Usuń
    3. TLK i innymi pośledniejszymi tłukę się wtedy, kiedy płacę. Kiedy płaci firma, jeżdżę IC (nie żebym była wygodna, no może trochę, ale chodzi o czas - do stolycy mam 3 h) i takich cudów jak kreskówki, plac zabaw i diabelski młyn nie uwidziałam. Pewnie nie ten wagon:)

      Usuń
    4. No patrz Pani, nie wziónem pod uwagę, że na tę skromną stronkę prowadzoną przez skromnego chłopczynę ze wsi wchodzo pasażerowie IC.

      Firma nie płaci za wagon z placem zabaw, bo chce, żebyś robiła, a nie się bawiła, taka moja teoria.

      Możliwe też, że Lubce wagon z placem zabaw podstawili agenci wywiadu wojskowego, żeby robił za agenta wpływu na wschodzie;)

      Usuń
    5. Mnie np. wywiad funduje drożdżówkę i Hoop colę jak jeżdżę na linii na Przemyśl, bo zawsze spotykam jakichś Ukraińców i robię wrażenie kraju nieukrainofobicznego i w ogóle uprzejmego jak jakieś Niemce co najmniej.

      Usuń
  3. Teoria nie do obrony, bo jako typ aspołeczny i tak włóczę się po całym pociągu w poszukiwaniu jak najmnijeszej ilości biznesmenów. Możliwe, że są do pociągu dołaczane jakoeś wagony dla artystów, ale żem dusza prosta i mało subtelna (tak, teżem ze wsi, ale lubie luksus, dobrobyt, złoto i matrioszki, jak każdy nuworysz), nie obawiły one przede mną swego istnienia.

    Z tą drożdżówką nie jest śmiesznie - pączkować mogą w Tobie idee oderwania Przemyśla od Polski ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wagony dla artystów byłyby na pewno bydlęce, bo artysta, jak wiadomo, to do życia nic nie potrzebuje, energią z kosmosu żyje, a jak ma, nie dej Boże, niedziurawe skarpety, to burżuj, filister i się sprzedał. tak że z wagonami dla artystów to bym uważał. Poza tym wiadomo to, na jakiej bocznicy toto by odłączali?

      Tak że ten, już lepiej w tych dla biznesmenów zostawać.

      Zostaje zatem teoria o działalności wywiadu w pociągach. I tu muszę się przyznać - też lubię luksus i złote sedesy, czytaliśmy z Dużo Lepszą Połową na studiach takie opracowanie socjologiczne dowodzące, że to normalne u potomków chłopów i wzbogacającej się klasy robotniczej. I rzeczywiście, moje wyobrażenia o luksusie są takie, że robię se kogel-mogel.

      Tak więc chciałbym zostać przekupywany przez jakiś bogatszy wywiad niż polski i ukraiński. ale ofert brak. Co ja robię źle?

      Przemyśla bym akurat nie odrywał. Ale owszem, są takie miejsca w Polsce, które oddałbym już nawet niekoniecznie Ukraińcom, ale naprawdę komukolwiek. Kłopot w tym, że nie wiem, czy byliby jacyś chętni.

      Usuń
    2. Nie lubię tych teorii związanych z pochodzeniem. Bo co mi z tego, że moi antenaci mieli różne włościa (o które chyba się upomnę, jak rozbiór Ukrainy to rozbiór pełną gębą), błękitną krew i chłopów pańszczyźnianych, skoro ja muszę wynajmować mieszkanie, juchę mam czerwoną (nie muszę chyba mówić, skąd to wiem) i sama myję łazienkę? ;P

      Z tymi artystami to widzę, że kolega czyta za dużo komentarzy na Onecie. Dlatego jak już będzie kolega sobie wędrował po Kolbuszowej z jakąś Nike czy innymi Kościelskimi pod pachą, proszę zmówić paciorek za tych, dla których nie tylko innowacje i technologie są solą ziemi i światłem świata. Nawet jesli czasem dzielą z nimi wagon IC.

      Usuń
    3. Nie tyle pochodzeniem, co środowiskiem rodzinnym. Bo to wiysz, jak Twoi dziadkowie pamiętają czasy, w których bieda nie oznaczała tego, że ubierasz się na szmatexie i jesz żarcie z Biedronki, a to, że nie jesz w ogóle, to przechodzi to na Twoje wyobrażenia o luksusie jako koglu moglu.

      Jak będziesz odbierać latyfundia, pamiętaj o piekarni moich pradziadków we Lwowie przy okazji. Lubię piec chleb i mieć poczucie sensu pracy.

      Jak mówił Stendhal, komentarze na Onecie są zwierciadłem przechadzającym się po gościńcu.

      Na razie po Kolbuszowy mogę przechadzać się z mandatem z fotoradaru z Majdanu Królewskiego z 26 grudnia 2013 roku. Patrz Pani, żywy policjant w życiu nie dałby chopu w obtłuczonym fiacie z trójką dzieci mandatu w święta, a fotoradar ma w dupie takie sentymenty. Takie już innowacje technologiczne, psia ich mać.

      Usuń