Ta notka nie ma na celu podważać dokonań Zenka Martyniuka. Nie, wręcz przeciwnie, nie da się mówić o disco polo negując prawodawców gatunku. Zenek Martyniuk zaczynał w końcu kiedy nikt nie mógł podejrzewać, że jego niszowa twórczość będzie się kiedyś znajdować w centrum discopolowego mainstreamu. Szanując nurt główny chciałbym zagłębić się w alternatywną historię gatunku, cofnąć się do pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych, kiedy wszystko było jeszcze możliwe. Te etapy, kiedy zjawisko kulturowe nie ma jeszcze określonego kształtu, kiedy na naszych oczach się formuje, są najpiękniejsze. Czysta, skoncentrowana twórcza siła ludzkiego ducha działa, a my jesteśmy tego świadkami - to właśnie przydarzyło się nam, żyjącym w tamtej dekadzie.
Z perspektywy badaczy współczesnego kształtu disco-polo, tamta jego faza poraża bogactwem. Wielonurtowy, bogaty obszar nieskrępowanej niczym twórczości - tym wówczas było spektrum zjawisk określane tym mianem. Właśnie, określenie spektrum jest lepsze niż gatunek, bowiem gatunkowe ramy dopiero się tworzyły, rysowały się jako pewna potencjalność, która już niedługo miała przykroić do swoich kształtów całą tę feerię przejawów ludzkiej fantazji. Wtedy jednak granice były na tyle płynne i niejasne, że mieściło się w nich wszystko.
Wspomnijmy prezentowany przez Bohdana Smolenia czy Stanisłwa Tutaja nurt humorystyczny, który w ostatecznym rozrachunku przegrał konkurencję o specyficzną niszę odbiorców prostego humoru z polskimi kabaretami. Wspomnijmyż odważne wycieczki twórców w kierunku techno, rzućmy uchem na jedno z najbardziej interesujących dokonań Shazzy - utwór Noc róży. Utwór, który po delikatnym przearanżowaniu (większość partii klawiszowych, zwłaszcza intro, mogłaby pozostać bez zmian, może należałoby zastanowić się nad barwą i doborem efektów), dodaniu gitar i większym wyeksponowaniu żywej perkusji mógłby bez problemu znaleźć się w koncertowym repertuarze ówczesnych polskich kapel gotyckich, jak na przykład Artrosis czy Batallion d'Amour. Ba, biorąc pod uwagę warstwę tekstową, mógłby się przydarzyć nawet pierwszej gwieździe polskiego gotyku - Anji Orthodox.
Ten rzut okiem na przykłady różnorodności disco-polo z jego początkowego okresu pokazuje, jak wiele jest dróg, którymi mógł pójść ten gatunek. Myśląc o alternatywnych historiach disco-polo myślę o Januszu Laskowskim, prekursorze i prawodawcy. Niestety, jakkolwiek sam był obecny w interesującej nas epoce, to recepcja jego twórczości była znikoma. Czy Ivan i Delfin to odległe echo dzieła Laskowskiego? Możliwe, ale szukanie podobnych śladów wpływu Janusz Laskowskiego na prąd kulturowy, jakim było disco-polo jest daremne. Tutaj muszę wyjść na chwilę z perspektywy obiektywnego badacza i powiedzieć, że zwyczajnie po ludzku jest mi szkoda. Ale alternatywne historie sztuki są z natury swojej niemożliwe, bo rozwój każdego zjawiska kulturowego jest zależny od tylu czynników, że wiem, iż inna recepcja Janusza Laskowskiego była niemożliwa. Na ostatecznym kształcie gatunku zaciążyła bardziej spuścizna innego prekursora i prawodawcy - Bayer Fulla. Czy Bayer Full wykazał się większą znajomością polskiej duszy, która woli być raczej drapana za uchem niż rozdzierana?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz