1. Dobrze pamiętać, że getto było. Dzięki temu można pomyśleć o tym, ze getto znowu być może.
2. Bo jak się pójdzie do ohelu cadyka, to w drzwiach ohelu się znajdzie modlitwy zostawione przez chasydów. Jeśli nie muszą się przedzierać przez maliny wysokości człowieka, a na mieście będą jakieś ślady świadczące o tym, że jednak pamiętamy o ich współwyznawcach, jest cień szansy, że któryś wróci z Kolbuszowej i powie dziecku ,,e, ci cali Polacy nie są tacy straszni''. I będzie pół funta więcej zrozumienia na świecie. To jest cel praktyczny, ale jest jeszcze
3. cel niepraktyczny, czyli pamięć, historia i takie tam. Nie wiem, czy jakaś społeczność jest bardziej zobowiązana do pamiętania o zamordowanych kolbuszowianach niż niezamordowani kolbuszowianie. Wprowadzanie podziału na chrześcijan i żydów i mówienie, że żydzi powinni dbać o pamięć o żydach, a chrześcijanie o chrześcijanach to nic innego, jak kontynuowanie podziału, który doprowadził połowę mieszkańców tego sztetlu za mury getta i do komór gazowych. Dlatego też na plakatach nie ma nic o żydach - mowa jest o połowie mieszkańców miasta, która cierpiała głód, zimno i ciasnotę, a potem została zamordowana. To, że ci ludzie byli Żydami (cokolwiek to znaczy), ma drugorzędne znaczenie.
Jak się kończy kultywowanie pamięci tylko o ,,swoich'' widać na przykładzie Raniżowa - zamiast wioski trzech kultur, jaka do 1939 roku tam była, raniżowianie i ich goście mają żulerski lasek z resztkami dwóch grobów i giees na ewangelickim cmentarzu.
4. Czysta logika - przejęliśmy działki po getcie, kamienice, etc., wypadałoby przejąć też pamięć.
Raniżowianie mieli i mieć będą. Wszystko będą mieć to co mają. Bo bardzo mocno i bardzo pokornie o to proszą.
OdpowiedzUsuń