sobota, 3 listopada 2012

Fatumy

Gdy w lutym 2010 zadzwonił telefon i Radek Wiśniewski powiedział, że Stowarzyszenie Żywych Poetów wyda Księgę wyjścia awaryjnego, Kasia zapytała, czym się teraz będę martwił.
Jako że Chała zwyciężonym, w sensie książka w wiecznym poszukiwaniu wydawcy, jeszcze nie istniała, powiedziałem, ze tego, że RED padnie, zanim mnie wyda.
Byłem blisko, ten numer RED-a jest numerem ostatnim. Coś wisiało zresztą w powietrzu, bo nagrodę SŻP i obietnicę wydania książki odbierałem w Brzegu dwa miesiące później. Było sympatycznie, Adam Zagajewski czytał, odbyła się akcja z cyklu poeci dla Tybetu, chyba czytałem cóś w brzeskiej knajpie i nocnym pociągiem jechałem szybko do domu, bo następnego dnia miałem straszliwie ważne szkolenie w zakładzie pracy w dziedzinie robienia fotografii artystycznej za pomocą leżenia. Żałowałem, że muszę się zwijać, bo następnego dnia, w sobotę, miało dziać się dużo dobrych rzeczy, a i tradycyjna poetycka ruja i poróbstwo  mię omijały. Nie wiedziałem oczywiście, że następny dzień miał wyglądać zupełnie inaczej. Na razie zasypiałem w pociągu oparty o wracających do domu ukraińskich gastarbaiterów. Był piątek, 9 kwietnia 2010.
O ostatniości RED-a mówi w RED-zie Radek Wiśniewski. Tzn. stwierdza, że podstawową forma istnienia pism literackich w Polsce jest pół-istnienie w Empikach, poza które nie mogą się przebić - nie tyle z racji braku czytelników, co z racji dystrybucyjnej bandyterki. Podany przez Radka przykład opłaty siedmiu tysięcy złotych za samo wprowadzenie tytułu na półki mnie rozłożył. Za siedem tysięcy to można ze dwie książki poetyckie wydać, i to z przytupem. Całą rozmowę polecam.
Oddaje dobrze klimat, w którym obieg papierowy niby jeszcze chodzi po świecie, ale już jako mózgożerne zombi, a obieg netowy jeszcze się nie narodził - znalezienie czegoś dobrego to godziny harówy grożącej obłędem. coś padło, nic nie powstało i w sumie nie wiem, czy jak wnukom opowiem, że widziałem żywego Adama Zagajewskiego, to czy załapią głębię lansu.

2 komentarze:

  1. Że coś jest nie tak domyśliłam się, gdy w Empiku nikt nie wiedział o co ja się pytam, a jak sprawdzałam ich blog to najświeższy wpis był z 2009 roku. C'est la vie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatni numer wyszedł wiosną 2011. Potem była zapaść i czarna dziura z dofinansowaniem. RED nie jest pierwszym pismem lietrackim upadającym za mojego życia, przyznam z nutką kombatanctwa.

    Ale SŻP żyje i działa.

    OdpowiedzUsuń