środa, 11 września 2013

Вiрш який нiколи не перекладуть iншими мовами, czyli jak zawiodłem







Jakiś czas temu przez ten blog przetoczyła się dyskusja o przekładzie – co się przełożyć da, co się nie da itede.

I fajno. Istnieje w światowej literaturze wiersz, który wszystko tłumaczy (he, he,, nomen omen). Przypadek sprawia, że jest to utwór ukraiński, Andrija Bondara. Nosi tytuł: Вiрш який нiколи не перекладуть iншими мовами. Wiersz, którego nigdy nie przełożą na żaden obcy język.
Gdy zobaczyłem tytuł, oczywiście pomyślałem, że przełożę. Bo nie będzie Niemiec, bo co, ja nie dam rady, ja nie jestem tszeeeeźwy? No to jedziemy.



w ukraińskiej encyklopedii literatury

nie ma biograficznych not kena keseya williama carlosa williamsa
nie ma artykułu o pokoleniu bitników i żadnego przedstawiciela
tego pokolenia nie wspomniano
z jakichś powodów



[Ha! I co, jak się nie da, jak się da? Co, jo nie umim? Jooo? A czekoj pan, niech tu śwagier jeszcze przyjdzie!- przyp. tłum].




ale są w ukraińskiej encyklopedii literatury

gruntowne artykuły o twórczości muchtara auezowa i abaja kunanbajewa [że kogo? - przyp. tłum]
a także grygoła abaszydze – autora cyklu poetyckiego
„Lenin w Samgori” [potem sprawdzę w google albo na yandex.ru – przyp. tłum]
o licznych ros. kazach. gruz. ukr. rad. (a czasem i „ros. i ukr. rad.”)
członkach KPRS [KPZR po polskiemu – przyp. tłum.] i po prostu
głosicielach postępowych idei
jest andersen-nekse sherwood anderson iwo andrycz igor antonycz
(chociaż nie wiem, co on tam robi)
andrełła andricoju i trzech andrijewskich
i nawet andijewska emma jest
nie mówiąc już o andrijczuku michale mikołajewiczu [czy ktoś jeszcze czyta w tym momencie? - ja się zgubiłem trzech andrijewskich temu – przyp. tłum]
członku kompartii USA od 1919 roku
nie ma i już nie będzie o andruchowyczu
o andrusjaku też nie
jest andrijaszyk i andrij kesarijskyj
nie obeszło się bez andrijczuka
cezara omeljanowycza
cóż – cezarowi cesarskie






I tak dalej, proszę państwa. Nie ma rymów, nie jest to sylabotonik, nawet wyrazy niespecjalnie wykraczające poza słownik przeciętnego Ukraińca, a nie przełożysz, panie, ni ciula. To znaczy – przełożyć można, ale liczba przypisów przekroczyłąby kilkakrotnie objętość wiersza.




I tak na przykład przy fragmencie:




µомбровича немає мабуть тому

що на лiтеру “µ” взагалi нiкого немає
бо й лiтери такої немає



(gombrowicza nie ma, może dlatego

że na literę „g” w ogóle nikogo nie ma
bo i takiej litery nie ma)



Trzeba byłoby pierdyknąć przypis o tym, jak to za czasów ZSRR w ukraińskim alfabecie nie było oficjalnie litery „g”. Chodziło o reformy ortografii, które miały zlikwidować w ortografii ukraińskiej odchylenia nacjonalistyczne i burżuazyjne (serio) między innymi poprzez zbliżenie ukraińskiej ortografii do rosyjskiej a oddalenie od polskiej i czeskiej kultury burżuazyjnej. Bez tego przypisu żart Bondara o braku Gombrowicza z powodu braku literki „g” jest niezrozumiały. Chociaż nie mam pewności, że to żart.




I tak to już jest. O ile sprawy ogólnoludzkie są jak najbardziej przetłumaczalne, szczególne warunki życia już nie bardzo. Andrij Ljubka piszący, że najważniejsze to dożyć do września i nie zwariować jest przetłumaczalny, Bondar piszący o Muchtarze Auezowie – nie. Jest to pocieszające, bo jednak esencja naszego człowieczeństwa jest wyrażalna we wszystkich językach lepiej lub gorzej. Jest to smutne, bo jego szczególności i pojedynczości czy to indywidualne, czy zbiorowe przetłumaczalne są trudno lub wcale. Tak to już jest w literaturze, tak to już jest w życiu. Jesteś przetłumaczalny, ale nie do końca, możesz się cieszyć i rozpaczać jednocześnie.




18 komentarzy:

  1. o, ciekawostka, dzięki.

    jak g nie miało być? a gasudarstwiennyj to jak? na h?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie, gasudarstwiennyj to rosyjski. A ukraiński miał być taką sympatyczną sielską mową chłopów jakichśtam takich. Rzeczywiście, słów na literę g jest w ukraińskim mało, głównie to zapożyczenia z okresu po tym, jak g przegłosiło się w dźwięczne h, ale są. Ale wykładnia radziecka była taka, że jak chcą sobie chachły używać literki g, to niech mówio po rosyjsku, w języku urzędowym i cześć.

      Usuń
    2. Iwanycz Radwńczuk tez tam jest a Janusza Radwańskiego tam nie ma ale będzie, będzie...

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Prosto, szczo derżawnyj. Ałe może buty i tak, szczo i toho slowa w radjans'komu slownyci ne buło:)

      Usuń
    2. latają po necie filmiki o tym jak po cichu zastępowano ukraińskie słowa rosyjskimi.

      Usuń
    3. tyle tylko, że dla prostaczków znaczy to mniej więcej tyle, że kacapy rezunom mieszali po drukowanem i dobrze im tak.

      Usuń
  3. dzie patryjoty som jo siem pytaom, no dzie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeden chociaż wpadł na pomysł, żeby mu tłumacz tekstu nie psuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ze zrozumieniem czyta. ze zrozumieniem. miejsce w którym mieszkasz daje ci wiele knajackich przywilejów. ale jak już znasz azbukę to zrób użytek z głowy. endżoj.

      Usuń
    2. Knajacka kojarzy mi się z knajpacką, azubka zdupką a endżoj z dżinem i tanim winem.

      Usuń
    3. No i wylazło rkl z wora.

      Usuń
    4. No i wylazło rkl z wora.

      Usuń
  5. :))))))))
    oplułam monitor:)) koment wart - tłumacza

    OdpowiedzUsuń
  6. Wisz albo nie wisz oto jest pytanie że żeby zrozumieć i odebrać obcą literaturę to najlepiej znać język w którym jest napisana.Wszelkie inne biadolenia i popisy przekładowe mają tyle sensu co zeszłoroczna jesień średniowiecza. Uczyć się uczyć czytać,i nie wierzyć hochsztaplerom, każdy hodowca owiec najbardziej swoje stado ceni. Zrobić użytek z głowy i nie robić z mózgu wody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobram skumałem. Znać najlepiej, ale fizycznie niewykonalne. Musiałbym zrezygnować np. z całe frankofońskiej literatury, etc. A przekłady Barańczaka z angielskiego są lepsze od oryginałów.

      Usuń
    2. Dobra dobra, są lepsze ale nie są oryginałami, każdy przeciętny poeta chce se pomanipulować przy geniuszu. Tyś zdaje się zaczynił, szaloną dyskusję o przekładach a nie o potrzebie przekładu, bo ta jest oczywista. Przekład dobry czy zły to nowa rzeczywistość literacka, która zachęca nie tylko tłumacza do zainteresowania inną kulturą, czy cóś takiego.

      Usuń