sobota, 8 lutego 2014

Lubko Deresz - Namir (fragment)

W jednym z komciów tegotygodniowych była nutka tęsknoty za literaturą dla ludzi. No to proszę, literatura dla ludzi jest na wyciągnięcie ręki. Ot np. proza polegająca na opowiadaniu historii.

Lubko Deresz opowiada historie. Debiutował w wieku 17 lat. W ukazały się dwie jego książki - Kult i Arche. Obie wydał Prószyński i S-ka w 2005 roku. Kawałek poniższy pochodzi z książki ,,Namir!'', która wyszła w Ukrainie w 2006 roku. Powieści czytało (a raczej słuchało) się dobrze. Głównie z tego powodu, że Deresz robi to, czego 99% ludzkości od zarania dziejów oczekuje od ludzi parających się epiką - opowiada historie. Namir! przypomina powieści szkatułkowe - historii różnych jest w książce jak skwarków w dobrej kaszy.

Niżej jest kawałek historii Iwana Hałuszki, profesora uniwersyteckiego i jego żony. Zdradzam końcówkę historii, wiem, świnia jestem. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że psuję zabawę głównie ukrainomownym ludziom, którzy na przeczytanie całości mieli już 9 lat. A i im psuję tylko 1/40 zabawy z czytania książki.

O, a propos braku polskiego przekładu. Wiem, że tego bloga czyta parę osób w Arabii Saudyjskiej. Dir szejks, if ju łont tu sfinansować połlisz translejszon end ediszyn buk of Lubko Deresh, plis rajt tu mi rajt nał. Jakoś się dogadamy.

A teraz do rzeczy:

Lubko Deresz: ,,Namir''!



,,Twój dziadek zaczął jeździć do tego Kijowa, gdzie  ten jego Jurko mieszkał. I nie wyjaśniał mi, co do czego, i tak, tylko ręką machnął. Niby nie na mój rozum sprawy. No, a ja to znoszę, znoszę, a tu, ni stąd ni zowąd, pewnego dnia twój dziadek zaczyna pakować walizkę. Ja do starego: ty dzie? A on to to, to śmo, łamie się, a po ludzku skłamać nie da rady. W końcu mówi prosto z mostu: „Ja do Meksyku jadę”. Mnie serce mało nie wyskoczyło. „Kiedy?” - pytam. „Jutro koło siódmej wieczór z Tarnopola wyjeżdżamy samochodem do Kijowa, a z Kijowa grupą lecimy do Meksyku”. Ta gdzie ty – mówię – stary, pojedziesz, ty beze mnie butów sobie nie wyczyścisz! A on dalej swoje, że go Jurko bierze ze sobą, Jurko się nim zaopiekuje. Ja dawaj, przekonywać Iwasia, myślę, jaki u diabła Meksyk, nigdzie beze mnie nie pojedzie. Ja wtedy patrzę, a on na mnie w ogóle uwagi nie zwraca i mówię do twojego dziadka: jak ty jedziesz, to uroczystą kolację trzeba naszykować.

Babka poszła, zarżnęła kurę i upiekła na blasze, nakryła stół białym obrusem, postawiła flaszkę „Stolicznej”. Od oka zaczęła nawet szykować mu kanapki na drogę. Dziadek Iwan zobaczył, że odnosi się do niego zupełnie inaczej i cały wieczór chodził za babką krok w krok, wyrzucał wszystko, co mu leżało na duszy. Do późnego wieczora babka uważnie go słuchała, po cichu go upijała i dowiedziała się, co z nim.

Wszystkiemu winien był ten awanturnik, ten Jurko z Kijowa. On nie mógł nie widzieć, że z dziadkiem trochę nie tego, że ma słabe nerwy, że to wrażliwy człowiek i nie wolno mu się unosić – a Jurko dalej dziadkowi o dalekich krajach opowiadać: o Kubie, Panamie, Kostaryce.
A dziadek twój, jej bohu, jak małe dziecko, wszystkiego jak bajek słuchał i Bóg wie, co sobie tam myślał. A jeszcze te książki – siedzi, coś tam po hiszpańsku kwacze, wszystko o jakichś Indianach. A mnie nic nie powie, mnie aż trzęsło, że on przede mną coś ukrywa. To mnie, Piotrusiu, tak bolało, że on mnie za człowieka nie ma, myślał, że jak on profesór, to ja już nic nie zrozumiem. A jeszcze ten cały Jurko, powiedział mojemu Iwanowi, że lecą z delegacją do Meksyku, aż na półtora miesiąca i potrzebny właśnie jeszcze jeden, który by coś po hiszpańsku rozumiał. A ja myślała, że ze starym  coś nie tak, bo cały miesiąc nie siedzi normalnie, kręci się, marudzi. Myślę, możeż go znowu biesy męczą? On, jak wypił, powiedział że to nie biesy, a zmartwienie, czy go do tej delegacji wezmą, czy kogoś młodszego. Ja myślę, że ten jego koleżka też palce maczał w tym, żeby twojego dziadka wybrali. Ale najważniejsze, dlaczego mojego starego mieli wziąć – bo on stary, a młody może sobie uciec i tyle. Szukaj potem! - babka machnęła łyżką i się skrzywiła. Wyglądała teraz bardzo staro i zgorzkniale. Bolało ją, kiedy o tym opowiadała.
Babka odetchnęła parę razy i kontynuowała:
No i dziadek mi to wszystko opowiada i opowiada. A żebyś ty wiedział, twój dziadek pić nigdy nie umiał, a nawet nie chciał, zawsze go inni musieli namawiać. No a tu sam z radości zaczął pić, a ja mu ciągle polewam i polewam. Twój dziadek nie wiedział, że od wódki język mu się rozwiązał, a mi w to graj. I wszystkiego sobie słucham i myślę tylko „No-no, stary, czekaj-czekaj”. Bo wiesz, co on mi nagle mówi? Że on tak właściwie nie ma zamiar wracać. Nikt go nie będzie pilnować, a jak wszyscy będą odjeżdżać, on sobie po cichutku nocą ucieknie – Jurko obiecał mu pomóc. Nie no- ty to słyszysz? - babka aż zaniemówiła, tak ją te wspomnienia zdenerwowały. - On – uciekać chce! A ja co mam robić? Siedzieć tutaj, żeby się ze mnie ludzie śmiali? To by widowisko na cały okręg był! Że od starej Hałuszki chłop uciekł. Jeszcze gorzej, niż jakby się dowiedzieli, co z niego za wariat. Ze mnie i tak się śmiali, że mam takiego chłopa ladaco – że ni gwoździa w ścianę nie wbije, ni królika nie ubije, a jak do ogrodu z siekierką wychodził, to cała wieś schodziła się pośmiać. Nie, myślę, gołąbeczku, nie tylko ty tutej profesór. Ja też, Piotrusiu, jakiś honor mam.
A na co chciał uciec, dziadek nie mówił?
Toż mówił.... Ja też chciała wiedzieć, co on tam będzie robić. A on dawaj, śmieje się, żartuje, jak to pijani, że sobie taką jakąś młodą znajdzie – a jidze jidze, myślę, kto by tu o młodych gadał. I tak nie chciał mi powiedzieć, aż no, myślałam, że się nie dowiem. Ale potem się wygadał.
I co?
To wariat, ten twój dziadek – powiedziała babka z niekłamanym współczuciem. - Po prostu wariat. Wierzyłam, że on chociaż trochę normalny, a okazało się, że to wariat kompletny. Powiedział, że chce uciec żyć u Indian. Nie no, słyszysz? U Indian żyć! Uczyć się od nich będzie. Ja mówię, ta czego te papuasy cię nauczą? Ale dziadek tak się upił, że nic konkretnego powiedzieć nie mógł. Tylko coś o ławeczce jakiejś mówił.
Co to miało znaczyć?
Ja nie wiem. Tu już, na pewno, całkiem klepki mu się poprzestawiały. Powiedział, że wi, dzie je w tym mieście, Meksyk się nazywało, łąweczka taka, gdzie saidają ludzie. Wi, dzie ławeczka. I na tę ławeczkę przychodzi jeden chłop, od Indian. I dziadek powiedział, że on umrze – a znajdzie tę ławeczkę i będzie tam siedział i nie zlezie z niej, póki ten chłop nie przyjdzie i nie weźmie go ze sobą i nie nauczy widzieć. Wyobrażasz sobie? Schizofrenik. Normalny schizofrenik.
- Nauczyć widzieć?
Babka tylko machnęła ręką i odwróciła się. Wargi jej drżały i parę chwil posiedzieliśmy w milczeniu, póki babka nie doszła do siebie. Wytarła skrajem chustki łzy obok ust i westchnęła.
- No i zalał się twój dziadek, w trupa. I ja wtedy wzięłam i zaniosłam swojego Iwanka do piwnicy. Rzuciłam mu tam pierzynę, poduszkę, postawiłam nocnik... wody nagotowałam, bo tyle wypił, że potem by go suszyło... I te wszystkie kanapki, które mu „na drogę” nakroiłam, też mu położyła, żeby miał co jeść. No taż i zamknęłam go w tej piwnicy – drabinę stamtąd wyciągnęłam, na wierzch przysunęłam worek cukru, potem jeszcze worek mąki przywlekłam i poszłam spać. A rano wstałam om świcie, zrobiłam sobie jeść koło worków, popiłam i siadłam na wierzchu, zaczęłam czekać, kiedy on wytrzeźwieje.
Babka zrobiła pauzę.
- Nu ta, i tak se siedziałam.
- A dziadek jak tam, obudził się?
Babka westchnęła jeszcze ciężej.
- Jużci, że się obudził. Zaczął wołać, prosić, żebym go wypuściła. A ja milczę i się cichutko cieszę. Co on mi nie mówił. Ja tak słucham a to jakby nie dziadek twój mówił, a diabeł. Zaczął mnie kusić, jak Chrystusa na pustyni. A jak nie usłuchałam, to zaczął wyklinać. Naprawdę, jakby z niego czorty wyłaziły, tak było. I płakał i śmiał się i krzyczał, a klął jak szewc. Myślał, że un taki mądry. Myślał, że jak po hiszpańsku książki czyta, to ja już za nic jestem, ze mną można byle jak się obchodzić. A ja jemu pokazała Meksyk! Żeby wiedział, stary grzyb, jak mnie ludzie widzą. Aż patrzę – już na siódmą idzie. No, myślę, jeszcze godzinkę dla pewności posiedzę i można go wypuścić. „A co, stary –mówię – pomogło ci, że ty profesór? Uciec sobie zamyślił! A ja, - mówię – prosta baba niegramotna ciebie przechytrzyła! Widzisz – mówię mu, - jak to w życiu bywa? Kto teraz sprytniejszy?” Słyszę – cicho w piwnicy się zrobiło. Nie odzywa się. Zrozumiał pewnie, że nie będzie żadnego Meksyku. No, no – myślę – pogniewa się i mu przejdzie. Otwieram klapę, spuszczam drabinę, patrzę na starego – a on leży na materacu, cały aż zielony.
Babka zamilkła i wycierała łzy. Potem znów jakiś czas milczeliśmy, każde po swojemu.
Co było dalej? Babka wystraszyła się, wzięła dziadka na ręce i przeniosła do łóżka. Położyła pod pierzynę i dwa dni się nim opiekowała, poiła herbatą, nosiła do łóżka jeść, ale dziadek marniał i słabnął. Do babki nie powiedział już ani słowa, ani dźwięku, ni razu nawet na nią nie spojrzał.
Na trzeci dzień, kiedy minęło wpół do siódmej, dziadek westchnął głośno i umarł.
Taka były dzieje mojego dziadka. ''


16 komentarzy:

  1. A gdyby książki Twoje w każdej miejskiej i powiatowej bibliotece, chociaż po jednej byli, założyć można by że ją z ciekawości nawet ktoś przeczyta.
    Z poezją jak z alkoholem tym większe spożycie im większa dostępność. Jaranie się tym że jom takie same jak Ty dziwaki czytają i sie egzaltujom, dla mnie jest brakiem umiejętności dotarcia do zwykłego odbiorcy. Jako ludziowi wyjątkowemu i nad poziomy wyrastającemu, takie ludzkie zainteresowanie i odrobina sławy Ci się należy. Ja na poezji sie nieznający bym se ze snobizmu na półce położył, myślę że to inwestycja bibliofilska bedzie. Ale za nią łaził nie bede najwyżej na rynek. Podziw za tłumaczenie bo pewnie z audiobooka, Twoje twórcze menki tyż na poziomach czytać można.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem żono moja Lady M. Las się zbliża i nas otacza i nawet mydełko Fa nam nie pomoże.

      Usuń
    2. Dziękuję Anonimowi za troskę. Na potrzeby pirackiego tłumaczenia ściągnąłem pirackiego e-booka. Przekładanie prozy z audiobooków to katorga, któej najgorszemu wrogowi bym nie życzył;)

      Co do dostępności książków: w zasadzie książki są na upartego dostępne. Tzn, w bibliotece w KOlbuszowej, Olkuszu, a także Bibliotece Jagiellońśkiej i BUW. Proszę, w jakim ładnym towarzystwie znalazła się nasza MiP Biblioteka Publiczna:). Książki można też kupić przez internety. Nie to jest jednak najważniejsze: książki z wierszami już dawno przestały być podstawowym nośnikiem wierszy, Wiersze można znaleźć w internetach, choćby na linkowanej ostatnio tutej stronce Salonu Literackiego, w Cegle, która równolegle z papierowym wydaniem robi elektroniczne, etc. Debiutancką książeczkę chciałem wrzucić w internety, ale się od niej już na tyle zdystansowałem, że nie w całości i nie w tej formie na pewno raczej,
      Książka papierowa to już tylko wygodny nośnik, pewien gadżet i, co tu dużo mówić - narzędzie promocji wierszy, które 3/4 ludzi i tak czyta w internetach.

      Usuń
    3. Jak miało ISBN to musiałeś gdzieś wysłać to jeszcze powinno być w narodowej, chociaż tam to pewnie nie wysłałeś bo to by był nacjonalizm. Namira można kupić legalnie za dwa złote osiemdziesiąt groszy/ebook/, nawet Ciebie stać, jak tego nie zrobiłeś to sobie zaprzeczasz. Trzy czwarte ludzi to może być trzech na czterech. Kolbuszowę sprawdzę, już szukam mojej karty bibliotecznej i będę jutro w Pegazie.

      Usuń
    4. BUW to nie BN a wyborcza nie rzeczpospolita.

      Usuń
    5. Sralizm-dupalizm. Nie ja wysyłam, to jest broszka wydawcy.

      Głupio byłoby robić piracki przekład z niepirackiej kopii.

      Usuń
    6. Piraci rzadko rabowali piratów.

      Usuń
  2. las. las się do nas zbliża

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak zbiorczo: ludzie, kurwa, o co chodzi z tym lasem, bo ni ciula nie rozumiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. K... arbiter jak u Kafki się znalazł.

      Usuń
    2. D... dajesz jako promotor własnej twórczości, niekonsekwentny jesteś bo nudzenia nie wypieprzasz.

      Usuń
    3. To mnie nie nudzi, tylko frapuje. Wszelkie manie cą ciekawe, na swój sposób. O co chodzi z lasem?

      Usuń
    4. Też nie wiem, wykorzystałem całą moją mikroskopijną erudycję żeby to zbadać, następny cytat będzie z instrukcji obsługi odkurzacza, którą ostatni czytałem.

      Usuń
  4. kojarz. las. rkl. grafomania. kaka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapomniałeś dodać że to takie nowoczesne! Nowoczesna. Za dyche

    OdpowiedzUsuń