poniedziałek, 13 października 2014
HWD wiatrakom
A postawili mnie w sąsiedniej wiosce wiatrak dwa lata temu tak jakoś. Wkurzał z początku, ale dostrzegam teraz zalety. Jak wracam koniem z lasu, to wyjeżdżam tak, że mam go przed sobą, dokładnie na wprost. I teraz jazda do domu to już nie jest taka sobie jazda do domu, o nie. To już jest jazda na wiatrak, a galopowanie w stronę obracającego się wiatraka to już jest symbolika, etos, patos,topos i chuj wie, co tam jeszcze. Nie wiem, nie znam się, ja z lasu wracam.
No i jak tak jadę, to szepce mi do ucha zły daimonion, taki, co to nic nie robi, tylko sączy bezsiłę i wątpienie w ludzkie serca. A szepce tak:
To jest właśnie twoje życie. Jazda na wiatrak większy od ciebie i konia wiele razy, zbyt daleki i nieprzeszkadzający nikomu. Klęska, i to z gatunki klęsk śmiesznych niż pięknych raczej. Daremność niemająca w sobie nic ze szlachetnej rezygnacji, a z groteskowej szarpaniny wiele. I tak już będzie zawsze, zawsze.
Ale wtedy odzywa się daimonion dobry. ten, który przynosi nadzieję, przywraca wiarę i siłę. A ten mówi tak:
Ojtam, ojtam, zaraz tam zawsze. Do śmierci tylko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Do śmierci tylko? Lepiej przygotuj dobry napiwek dla Charona co by cię w las krzyży ...WRÓĆ, wiatraków nie wywiózł.
OdpowiedzUsuńKiszot?
OdpowiedzUsuń