Najlepsze historie powstają zawsze za kulisami. Kiedym wiózł Stanisława Stępnia na spotkani z młodzią złaknioną zobaczenia i usłyszenia na żywo jednego z ostatnich muzykantów, opowiedział mi jedną taką. Dla potomności utrwalam.
Żył, był chłopak, co się chciał żenić. Pech chciał, że niedługo przed ożenkiem spuścił z kolegą dąb z pańskiego lasu, żeby go sprzedać bednarzowi na dronki (dronki to nie takie małe drony, o nie. Deski takie - przyp. mój). Kiedy poszedł do spowiedzi przedślubnej do plebana, który grywał w karty z dziedzicem, rozgrzeszenia nie dostał. Mało tego, ksiądz kazał mu iść do dziedzica i się przyznać, postawił to jako warunek rozgrzeszenia. A za kradzież drzewa szło się na dwa miesiące do aresztu, co, oczywiście, wszelkie śluby wykluczało.
Z pomocą przyszedł chłopakowi dziad. Dziad nie zajmował się dziadowaniem od zawsze, swego czasu służył w gwardii Najjaśniejszego Pana, jeżdżąc na białym ogierze. Któregoś dnia ten ogier zrobił mu z nogą coś takiego, że przestała się zginać tam, gdzie powinna i tak gwardzista został dziadem proszalnym. Dziad, jak to dziad, znał wszystkie kościoły w promieniu rzutu kulą (dziadowską). Mówi młodemu: Idź do Leżajska, tam się wyspowiadaj u ojców, będzie dobrze. Tak tez chłopak zrobił, tyle że nie poszedł, a pojechał na rowerze. Tam dali mu rozgrzeszenie, kwitek stosowny i mógł chłopak się żenić. A do ślubu powiózł go dziad, który na tę okazję wyciągnął gwardyjski mundur.
Tu się rodzi pytanie, czy to ładnie tak kraść drzewo. Pan Stanisław nie ma wątpliwości, że może i niekoniecznie ładnie, ale nieładnie na pewno nie. Kiedy bowiem się szlachcice do Puszczy sprowadzali, dostali las za darmo. Dlaczego mieliby mieć prawo zabraniać komukolwiek robienia w nim czegokolwiek?
Przekonanie o tym, że las należy do wszystkich, a prawo własności, zwłaszcza pana, do lasu jest jakimś wymysłem to już wyhaczył Kolberg, więc nic nowego niby nie usłyszałem. Ale mimo to miło było trafić na taki okruch tego chłopskiego oporu 150 lat po zniesieniu pańszczyzny. Bardzo miło.
Od pańszczyzny dzielą/om/ nos/ nas lata świetlne.W między ułamkach parseka, było zniesienie poddaństwa i inne tam ustroje. Nie wim co tam ony, jo z dziadem moim kradlim drzewo w lesie i słuchalim czy gajowy komarka nie odpala. Dziad wszystko znał ale o Kulbergu nie słyszoł. Tak to jes jak sie jakiś dópek za etnografie bierze...
OdpowiedzUsuńTak to jest jak ze etnografie biorą się dupki, które nawet papierów na to nie maja a płacone maja za etnografa. Wyluzuj chłopie, bo jak etnobiznes wyjdzie na jaw to nawet znajomości nie pomogą.
Usuń