O, weźmy początek jednego z opowiadań.
Wielu dzieciom rodzice dają podwójne imiona. No i tych obu ziomków też nazwali podwójnie: Iwan-Iwan. Trzeciego też. Nazywali jeden drugiego krócej, żeby się nie pomieszało: I-raz, I-dwa, I-trzy. Jak walc.
Ziomki zawsze chodziły w półprzysiadzie , bo tak przywykly do siedzenia w kucki, że oduczyły się rozprostowywać kolana, niby skrzydła. W przyszłych pacach dyplomowych antropologów będzie można stwierdzić, że na przykładzie tych Iwanów odbyła się wsteczna ewolucja. Ludzie znowu ewolucyjnie podążyli w stronę płazów. Podążyli w półprzysiadzie.
U nich był jeden mózg na trzech. Wszyscy, którzy się z znimi znali, zawsze dochodzili do wniosku, że w czaszce każdego z trzech Iwanów jest tylko jedna trzecia średniostatystycznego IQ.
W dalszej części historii dowiemy się m.in., że dupa u Iwanów też była wspólna, więc zagrożenie dla tejże odczuwali jak jeden mąż.
Miło było rzucić okiem i dowiedzieć się, że ze środkowoeuropejskich kataklizmów łączą nas również dresy, co dawno temu już stwierdzał Dezerter.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz